MON podpisał umowę na zakup systemów rakietowych Patriot (program „Wisła”), które mają w przyszłości bronić przestrzeni powietrznej RP. Umowa odnosi się do pierwszego etapu wdrożenia tego uzbrojenia – kupiono 2 baterie. MON będzie prowadził rokowania zakupu kolejnych 6 baterii (ma ich być na uzbrojeniu WP łącznie 8).
Ucieszyłem się, że wreszcie coś się ruszyło w kwestii obrony przestrzeni powietrznej Polski bowiem jej stan wygląda naprawdę fatalnie – dziś w obliczu groźby użycia przez Rosję rakiet Iskander bylibyśmy całkowicie bezbronni. A więc podpisana umowa to bardzo, bardzo dobra wiadomość. Jednak irytują wypowiedzi entuzjastów tego zdarzenia. Słyszymy opowieści, że oto dzięki temu, zapewniliśmy Polsce, a nawet całemu regionowi bezpieczeństwo, tak jakby dwie baterie były w stanie obronić przestrzeń powietrzną na tylko nad Warszawą i innymi licznymi miastami Polski, ale także nad Wilnem, Rygą i Tallinem.
MON musi przeprowadzić trudny i kosztowny program modernizacji sił zbrojnych RP. Ważną częścią tego programu powinno być stworzenie kompletnego, wielowarstwowego systemu obrony przestrzeni powietrznej, w którym rakiety Patriot powinny odgrywać główną rolę, ale są nam potrzebne nie tylko one. Do tego potrzebujemy nowoczesnego uzbrojenia dla sił lądowych (czołgi, bojowe wozy piechoty), powietrznych (F-35) i morskich (okręty podwodne). Potrzeb jest wiele, a środki na ich zaspokojenie jednak ograniczone. Tak więc radość z zakupu rakiet Patriot powinna być umiarkowana.
O tym rozmawiałem z dziennikarzem Tygodnika Solidarność:
Panie profesorze, do tej pory mieliśmy otwarte niebo, czy wejście w posiadanie systemu Patriot skutecznie uszczelni przestrzeń nad Polską?
Romuald Szeremietiew: Skutecznie nie, ale na pewno trochę poprawi sytuację. Jeżeli nie ma nic, a pojawi się nowoczesny system plot., to będziemy bezpieczniejsi. Jednak sporo nam do pełnego szczęścia brakuje.
Tzn?
- Bylibyśmy bezpieczni, gdyby Polska dysponowała kompletnym zestawem środków do obrony naszej przestrzeni powietrznej, gdybyśmy posiadali zdolność strącania środków napadu powietrznego (rakiety, samoloty, śmigłowce) przeciwnika uzbrojeni w rakiety bliskiego, krótkiego i średniego zasięgu. Jeżeli takimi środkami obrony naszego nieba będziemy dysponować, to wtedy zapewnimy Polsce bezpieczeństwo.
Od 20 lat system obrony przeciwlotniczej to priorytet polskiej armii. Dlaczego musiało upłynąć tyle czasu, żeby w końcu te Patrioty w Polsce zawitały?
- W latach 1997-2001 zajmowałem stanowisko Sekretarza Stanu I-go Zastępcy Ministra Obrony Narodowej i odpowiadałem za techniczną modernizację armii. Wtedy przeprowadziliśmy modernizację posiadanych posowieckich systemów rakiet przeciwlotniczych. Ale zrobiliśmy analizę i ustaliliśmy, że więcej tych rakiet nie będzie można modernizować. Wniosek był taki, że najpóźniej od 2004 roku, powtarzam najpóźniej, musimy zacząć pozyskiwać nowe systemy rakietowe plot. Pamiętam, że zakładaliśmy, iż po zakupie samolotów wielozadaniowych trzeba będzie wdrożyć programy śmigłowcowy i zakupu nowych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. W lipcu 2001 r. zostałem pod fałszywymi zarzutami usunięty z MON. Moi następcy nic nie zrobili, nie mamy nowych rakiet plot., śmigłowców zresztą też nie ma.
F-16 też mamy mało. Dla skutecznej obrony Polski mówi się o posiadaniu 200 F-16, my mamy ich 46.
- Rzeczywiście mało tych samolotów. PKB Grecji jest 2,4 razy mniejszy od PKB Polski, a Grecja na obronność wydaje 13 mld dolarów (Polska ok 11 mld dolarów) i ma na uzbrojeniu 397 samolotów, w tym 231 myśliwców, a wśród nich 155 samolotów F-16. Polska zaś tylko 46 efów i przy Grecji marnie wypada.
Czy system Patriot zapewni nam bezpieczeństwo? Podobno w Arabii Saudyjskiej zawiódł.
- "New York Times" twierdził, że ta broń zawiodła i nie strąciła jemeńskiej rakiety Scud która spadła koło lotniska w Rijadzie. Tyle, że Saudyjczycy mają jakieś starsze wersje Patriotów, my kupujemy najnowocześniejsze. Pamiętajmy jednak, że w systemach rakietowych ważna są wyrzutnia i rakieta, ale najważniejsze jest rozpoznanie i naprowadzenie rakiet na cel. Jeżeli nie będziemy dysponowali odpowiednim rozpoznaniem i naprowadzaniem rakiet, to ich posiadanie nic nam nie da. Jest jeszcze jedna kwestia, o której trzeba pamiętać: nowoczesne systemy broni naszpikowane są elektroniką. Zdarza się, że zagraniczny producent w elektronice broni może umieścić jemu tylko znane zabezpieczenia, dzięki którym może zablokować działanie systemu, kiedy uzna, że użycie przez nas tego uzbrojenia będzie niezgodne z interesami państwa z którego nasza broń pochodzi. Niemcy, którzy też modernizują swoją obronę powietrzną (system MEADS budowany jest wspólnie przez europejski koncern zbrojeniowy MBDA i amerykański Lockheed Martin Corp.) tworzą z Amerykanami konsorcjum, gdzie mają 60 proc. udziałów, co gwarantuje im pełną kontrolę wytworzonego uzbrojenia. My jesteśmy w gorszej sytuacji, bo jesteśmy biedniejsi od Niemców, a i nasz przemysł zbrojeniowy raczej nie byłby w stanie wziąć na siebie takiego rozwiązania.
Dlaczego jako państwo frontowe NATO i wielki sojusznik USA płacimy za Patrioty drożej niż Izrael i Korea?
- Nie mam dostępu do danych kontraktu zawieranego przez Polskę więc nie potrafię powiedzieć czy za Patrioty przepłacamy. Ale rzeczywiście kupowane przez nas rakiety są drogie. I tu jest zresztą kolejny kłopot, bo jeśli tak dużo kosztują dwie baterie, a docelowo ma być ich osiem, to ile jeszcze MON będzie musiał wydać, aby Polska miała nie tylko część systemu obrony przestrzeni powietrznej, część ważną – średni zasięg, ale całość, czyli do baterii Patriot jeszcze 11 baterii zestawów krótkiego zasięgu (program "Narew"), nie wspominając o rakietach bliskiego zasięgu. Zastanawiam się, czy MON dysponuje środkami na te zakupy.
Rozmawiał Jakub Pacan
Inne tematy w dziale Społeczeństwo