Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
1630
BLOG

Zbrojna po zęby?

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 80

W latach schyłkowych PRL Leszek Wójtowicz śpiewał piosenkę "Moja litania". Są w niej słowa:
Nie pragnę wcale byś była wielka
Zbrojna po zęby od morza do morza

Wezwanie poety realizuje  rządząca obecnie „koalicja 13 grudnia”. Wielkość Polski ma w pogardzie (CPK niepotrzebny), a i budowanie silnej armii jako przejaw „gigantomanii” też nie znajduje jej uznania.

image

Co dalej ze zbrojeniami?

Rząd Donalda Tuska odchodzi od planów rozwijania sił zbrojnych i polskiej produkcji zbrojeniowej

Bezpieczeństwo państwa w obszarze obronności spoczywa na dwu filarach, są to siły zbrojne i przemysł obronny – zbrojeniowy. Dla każdego zajmującego się obronnością jest oczywiste, że nie wystarczy pozyskać najnowocześniejsze uzbrojenie i wyposażenie dla wojska, przeszkolić żołnierzy i postawić nad nimi sprawnych dowódców. Trzeba też dysponować zdolnościami, co najmniej serwisowania i naprawy posiadanego uzbrojenia,  jeszcze lepiej mieć zdolności konstruowania i wytwarzania broni i nade wszystko trzeba mieć możliwości produkowania amunicji, bomb, rakiet w ilościach pozwalających wojsku na udział w działaniach wojennych. Te zależności są dziś szczególnie widoczne na Ukrainie, gdy obrońca i agresor zużywają ogromne ilości środków ogniowych.

Dwie Rzeczpospolite

III Rzeczpospolita ma dużo lepsze położenie niż II Rzeczpospolita, która miała ledwie dwadzieścia lat na zbudowanie nieistniejącego przemysłu zbrojeniowego (zaborcy nie budowali fabryk uzbrojenia na ziemiach, które znalazły się w granicach odrodzonego państwa polskiego).

Państwo polskie wielkim wysiłkiem zbudowało fabryki, powstały zespoły inżynierów konstruujących broń. Ten wysiłek był naprawdę imponujący, w 1939 r. Polska miała zdolności konstruowania i wytwarzanie szerokiej gamy nowoczesnego uzbrojenie, a uruchamiane fabryki i wytwórnie zapewniły piątą w Europie pozycję w produkcji uzbrojenia. Niestety, w 1939 r. wybuchła wojna i Polska nie miała czasu, aby wykorzystać stworzone możliwości i odpowiednio uzbroić swoje siły zbrojne.

III Rzeczpospolita istnieje już 35 lat, znajduje się w nieskończenie lepszym układzie geopolitycznym będąc członkiem potężnego NATO i współtworząc flankę wschodnią Sojuszu. Może obawiać się zagrożenia tylko z jednego kierunku, ze strony Rosji.

Inaczej też niż II Rzeczpospolita obecne państwo polskie odziedziczyło po PRL stosunkowo duży przemysł zbrojeniowy. Przemysł ten wytwarzał większość używanego w LWP uzbrojenia i sprzętu: czołgi, działa artyleryjskie, broń plot., broń strzelecką, amunicja, stacje radiolokacyjne, małe i średnie okręty (desantowe, trałowce, ścigacze i inne), sprzęt specjalistyczny (inżynieryjny, chemiczny), samochody transportowe oraz części zamienne do wyżej wymienionych konstrukcji. Funkcjonowały 84 zakłady zbrojeniowe zatrudniające 180 tys. pracowników.

Przemysł zbrojeniowy w PRL był kształtowany i budowany pod potrzeby ZSRS i całego Układu Warszawskiego. „Ludowe” Wojsko Polskie było armią typu sowieckiego przygotowywaną do użycia w wojnie z Zachodem (inwazja na Danię i północne Niemcy). Taka armia i pracujący dla niej przemysł nie odpowiadały potrzebom sił zbrojnych III Rzeczpospolitej. Trzeba było przeprowadzić reorganizację tego przemysłu, dostosować profil produkcji do potrzeb i można byłoby go wykorzystać. Niestety minione trzy dekady III Rzeczpospolitej to był czas dla obronności stracony. W ośrodkach kierujących państwem, w resorcie obrony nie było zrozumienia dla potrzeby modernizacji i rozbudowy sił zbrojnych i brak było właściwego potraktowania „zbrojeniówki”. Wiele przedsiębiorstw doprowadzono do ruiny, tracono konstruktorów i wykwalifikowane kadry pracowników. Próby tworzenia nowoczesnego uzbrojenia i sprzętu wojskowego podejmowane w przemyśle nie znajdowały zapotrzebowania, kończyły się niczym (samolot szturmowy „Skorpion”, śmigłowiec uderzeniowy „Huzar”, czołg średni „Goryl”). Do pozytywnych zmian doszło dopiero pod rządami Zjednoczonej Prawicy, zwłaszcza w okresie drugiej kadencji jej rządów.

Szansa na rozwój?

Szansa na rozwój przemysłu obronnego zarysowała się w 2018 r., kiedy przyjęto program powiększenie sił zbrojnych RP i zwiększenie wydatków na wojsko. Ambitne plany MON wskazywały, że wraz z zakupem dużych ilości ciężkiego uzbrojenie w USA i Korei Południowej będzie rozwijać się polska zbrojeniówka, np. z tysiąca czołgów K2 większość, 820 czołgów, miały być wyprodukowane w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych w Poznaniu. Napaść Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. spowodowała przyśpieszenie zmian w obronności polskiej. Prezentowano zamiary w zakresie wykorzystania możliwości jakimi dysponował przemysł zbrojeniowy, informowano o rozbudowie istniejących fabryk, budowie nowych. Jednak w 2023 r. w październiku odbyły się wybory parlamentarne, w sejmie powstała koalicja ugrupowań przeciwników rządzącej dotąd Zjednoczonej Prawicy. Ta większość wyłoniła rząd premiera Donalda Tuska powołany przez prezydenta RP nomen omen 13 grudnia. Ministrem obrony został lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, z zawodu lekarz pediatra. Jego zastępcą polityk PO Cezary Tomczyk, którego  obserwatorzy coraz częściej zaczęli wskazywać jako rzeczywistego szefa MON.

Przed wyborami eksperci i doradcy ugrupowań tworzących większość sejmową zapowiadali przegląd kontraktów zbrojeniowych, które parafował rząd Zjednoczonej Prawicy. Nie wykluczali nawet ich zrywania, posługując się przy tym retoryką zbliżoną do tej, która charakteryzowała dyskusję na temat budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, mówili o „gigantomanii”. We wrześniu 2023 r. ówczesny ekspert ugrupowania „Polska 2050”, Mirosław Różański emerytowany generał (dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych w latach 2015-2016) obecnie senator stwierdził, że „niektóre z tych umów należy zrewidować” co do ilości, „a niektóre może trzeba będzie zerwać”. Wprawdzie Tusk uspokajał zapewnieniami o kontynuacji dobrej współpracy z USA, jednak w tym samym czasie zaczęli wracać na stanowiska ludzie uwikłani w prowadzoną przez niego przed 2015 r. politykę „resetu”, ustępstw wobec Moskwy i Berlina. Wraz z tym pojawiły się różne głosy ze strony niemieckich mediów w kwestii polskich zbrojeń. Np. w niemieckiej telewizji „Deutsche Welle” ekspert ds. bezpieczeństwa w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej Christian Moelling podawał, że po zmianie rządu w Warszawie „Polska nie jest zadowolona z systemów, które kupiła od firm z Korei Południowej”. Wskazał przy tym, że w Europie pojawiło się „rosnące zapotrzebowanie na czołgi, które będą szybko dostępne”, co jego zdaniem stwarza „możliwość nowej współpracy, która będzie o wiele bardziej realistyczna i zakładać będzie działania już w najbliższej przyszłości”. Podkreślał potrzebę dalszego rozwoju czołgów Leopard 2 bowiem Niemcy „potrzebują czołgu na najbliższą przyszłość”. Przy tym ocenił: „Zarówno Polska, jak i Francja mogłyby odegrać rolę w tym projekcie”. Nawiązywał przy tym do fiaska francusko-niemieckiego programu budowy nowego czołgu, ale nie wspomniał, że nowy europejski czołg miał być wyłącznie konstrukcją francusko-niemiecką. Planowana spółka projektowa stworzona przez firmy francuskie i niemieckie, była zamknięta dla innych ewentualnych udziałowców. Natomiast dostawy pierwszych czołgów miały rozpocząć się dopiero od 2040 r.

Należy zauważyć, że jeżeli chodzi o przemysł zbrojeniowy Niemiec i Francji – bo o to tu chodzi – to ci, którzy nim zawiadują i wiedzą, co on jest w stanie wytworzyć, zachowują się trochę jak pies ogrodnika. Nie chcą, aby Polska uzbrajała się w broń amerykańską i koreańską, a nie są w stanie szybko dostarczyć równoważnych ilości równie nowoczesnego uzbrojenia.

Dziś w MON trwa zamieszanie w kwestii realizacji zakupów uzbrojenia i ma to negatywny wpływ na funkcjonowanie przemysłu. Uruchamianie nowych linii produkcyjnych, zwłaszcza w obszarze produkcji sprzętu ciężkiego, czołgów, to jest okres 5-7 lat potrzebnych do osiągnięcia zdolności produkcyjnych. Umowa z Koreą na produkcję czołgów K2 nawet nie została podpisana.
Polska potrzebuje amunicji wielkokalibrowej 155 mm. Obecne zdolności produkcyjne to 6 tys. pocisków rocznie, co przy zużyciu podobnym jak na Ukrainie wystarczyłoby na maksymalnie 5-6 dni wojny. Planowana budowa nowej fabryki amunicji w Ząbkowicach Śląskich została zablokowana po tym jak Onet.pl ogłosił (19.08.2024), że jest to podejrzane przedsięwzięcie i wielki skandal. Na stronie Defence24 Piotr Małecki pokazuje w jaki sposób powiązany z Niemcami portal (właścicielem Onetu jest Grupa Ringier Axel Springer) usiłuje sparaliżować polski program amunicyjny. https://defence24.pl/przemysl/wojna-o-amunicje-miliardy-w-tle-i-oslabianie-polskich-zdolnosci-opinia

Polski przemysł obronny w ostatnich latach zaczął odzyskiwać siły, pojawiły się zaawansowane i produkowane systemy uzbrojenia polskiej konstrukcji jak chociażby samobieżne armato-haubice Krab, wyrzutnie rakiet plot. Piorun, karabinki Grot, szeroka gama statków bezzałogowych (dronów), środki rozpoznania radiolokacyjnego. Perłą w koronie „zbrojeniówki” jest Huta Stalowa Wola, produkująca nie tylko Kraby, ale też samobieżne moździerze Rak i inny sprzęt pancerny. Istnieje też ciągle szansa, aby rozwinąć możliwości zakładów Polskiego Przemysłu Obronnego. Jeśli jednak obecne władze RP nie będą kontynuowały tych wszystkich przedsięwzięć w uzbrojeniu, które planował poprzedni rząd Zjednoczonej Prawicy, to ta szansa zostanie stracona.    

Groźba wojny

Pojawia się jeszcze jeden problem, gdy rozpatrujemy kwestię funkcjonowania polskiego przemysłu obronnego. Szef BBN Jacek Siewiera w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” odniósł się do obecnej sytuacji w Europie Środkowej i Wschodniej. Stwierdził: „Jeśli chcemy uniknąć wojny, to kraje NATO znajdujące się na wschodniej flance powinny przyjąć krótszy, 3-letni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji. To czas, w którym na wschodniej flance musi powstać potencjał będący jasnym sygnałem odstraszającym przed agresją”.

Wynika z tego wniosek, że Polska w najbliższym czasie znajdzie się w sytuacji realnego zagrożenia wojennego i  wtedy powinna przestawić swoją gospodarkę na tryb wojenny. Nawiasem – gospodarka Rosji już funkcjonuje w trybie wojennym.

Pojawiają się więc pytania: co należy zrobić, aby przygotować się na taką sytuację, z jakimi zjawiskami należy się liczyć, kiedy postawienie gospodarki w stan wojenny będzie konieczne? Np. przyjmuje się, że przemysł zbrojeniowy powinien w 30 proc. produkować na potrzeby własnej armii. Pozostała część produkcji, czyli jej większość, powinna iść na eksport. Wtedy zakładów nie trzeba będzie dotować, a firmy będą miały własne środki na rozwój i prowadzenie prac badawczych. Ten wymóg jednak znika w przypadku wystąpienia zagrożenia wojennego, wtedy całość zdolności produkcyjnych musi być kierowana na potrzeby własnej armii. To zaś oznacza, że podpisując kontakty z podmiotami zagranicznymi, realizując dostawy broni dla obcych armii trzeba zadbać, aby zabezpieczać możliwość odstąpienia od tych zamówień w sytuacji widocznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. 

Sytuacja w jakiej znajduje się obecnie obronność Polski napawa obawami. Obserwujemy bowiem nie tylko odchodzenie od planów rozwijania sił zbrojnych i produkcji zbrojeniowej. Sądząc z tego jak władze państwowe przygotowały się i reagowały na zagrożenie powodziowe - z czym jako państwo mamy właśnie do czynienia - w przypadku reagowania na zagrożenie wojenne też może być marnie. Widzimy, że mimo ostrzeżeń meteorologicznych wskazujących na groźbę wystąpienia powodzi władze państwowe to zlekceważyły – słynna wypowiedź premiera Tuska: „Prognozy nie są przesadnie alarmujące”. Mamy brak przygotowań na przyjęcie wielkiej wody, a następnie chaos organizacyjny i wreszcie uruchomienie groteskowego sztabu kryzysowego, którego teatralne obrady są serwowane w telewizji. To wszystko każe z troską i obawami traktować stan przygotowań państwa do obrony w sferze militarnej. Prezydent Andrzej Duda poważnie podchodzi do tego zagadnienia, ale przecież Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie może zastąpić, wyręczyć resortu obrony i rządu w przygotowaniu państwa do obrony. W przypadku powodzi widzimy, że tylko społeczeństwo nie zawodzi, ludzie potrafią się organizować, umacniać wały, bronić swoich domów, z odległych nawet części Polski samorzutnie zgłaszają się wolontariusz, płynie pomoc, gdy państwo jest niemrawe, a bywa bezradne.  Czy podobnie ma być w razie wybuchu wojny?


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (80)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo