Szczyt NATO w Wilnie: stwierdzono, że Rosja nie jest żadnym partnerem Sojuszu, jest największym zagrożeniem. Także Białoruś wymieniona była wiele razy, z uwzględnieniem tzw. bramy brzeskiej, jako obszaru, który będzie pod szczególnym nadzorem NATO. Wspomniana „brama” to pas terenu około 80 kilometrów na obszarze Polski i Białorusi, pomiędzy Narwią a Bugiem. Wojskowi eksperci wskazuję, że w tym miejscu Rosja mogłaby skoncentrować wojsko i stąd uderzyć w kierunku Warszawy. Prezydent Duda ogłosił, że w razie zagrożenia na terytorium Polski na kierunku brzeskim powinno zjawić się u nas 100 tys. natowskich żołnierzy.
Szczęśliwie uległo zmianie zasadnicze założenie zamiarów obronnych – dotąd NATO zakładało najpierw uderzenie agresora, a następnie kontrofensywę i odbijanie zajętego terenu (koncepcja obrony Polski na wschód od Wisły). Teraz przyjęto, że nie dopuści się agresora na terytorium NATO (Prezydent Biden: USA będą bronić każdego cala terytorium NATO z całą mocą amerykańskiej siły). Odpowiednio na szczycie w Wilnie uzgodniono - pierwszy raz od zakończenia „Zimnej Wojny” - regionalne plany obronne dla trzech kierunków - północny Atlantyk i europejska część Arktyki, Europa środkowowschodnia i Bałtyk (obejmuje Polskę) oraz rejon Morza Śródziemnego i Morza Czarnego. Zadeklarowano, że państwa NATO będą utrzymywać łącznie 300 tys. żołnierzy w stałej, 30-dniowej gotowości do rozmieszczenia na wskazanych obszarach zagrożenia.
Nastąpiła duża zmiana, bowiem dotąd Sojusz w zasadzie skupiał się na Siłach Odpowiedzi, które po wzmocnieniu na szczycie w Walii liczyły łącznie 40 tys. żołnierzy przewidzianych do rozmieszczenia w krótkim czasie na dowolnym obszarze. Państwa członkowskie wydzielały cześć swoich wojsk do Sił Odpowiedzi na czas trzyletniego dyżuru i często te „dyżurujące” jednostki były zbieraniną sprzętu i żołnierzy. Teraz państwa sojusznicze mają obowiązek utrzymywania większej lizby zwartych jednostek na wysokim poziomie gotowości bojowej i zdolności przemieszczania się. Powstaje tylko pytanie, na ile państwa europejskie niechętnie łożące na swoje armie (Niemcy) będą zdolne wypełnić konkretem to postanowienie wileńskiego szczytu.
Wystawienie przez NATO 300 tysięcy wojska stale gotowego do działań będzie wymagało wysiłku i dużych inwestycji, na przykład w zgromadzenie i utrzymanie uzbrojenia i sprzętu wojskowego, także zakupów amunicji i części zamiennych nie wspominając o tysiącach żołnierzy. Konieczne będzie wdrożenie szczegółowego planowania zdolności bojowych, analizowania ich pod kątem możliwości spełnienia przyjętych założeń. Żeby więc być pewnym, że te 100 tysięcy żołnierzy wesprze naszą obronę trzeba będzie wykonać ogromną pracę do której w Berlinie wielkiej ochoty raczej nie będzie. Dlatego nie wolno ustawać w rozbudowie i uzbrajaniu naszej armii, co MON szczęśliwie robi, bowiem tych "bram", z których można na nas napaść jest więcej. Mejmy nadzieję, że wynik wyborów parlamentarnych jesienią br. nie zakłóci procesu tworzenia 300-tysięcznych Sił Zbrojnych RP.
Inne tematy w dziale Polityka