Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
264
BLOG

Upiór PRL broni się jeszcze...

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

image

Kolejna próba pozbycia się zależności krępujących politykę polska, rozwój państwa polskiego. Teraz chodzi o utworzenie komisji państwowej, która ma ujawnić wpływy moskiewskie w III Rzeczypospolitej. Jak diabeł święconej wody boją się tego wszyscy beneficjenci konszachtów pod okrągłym stołem dzięki czemu zdobyli wpływy i majątki. Upiór PRL broni się zajadle, miejmy nadzieję, że bój to ich ostatni.

==============================

Rozmowa z dr. hab. nauk wojskowych Romualdem Szeremietiewem, wykładowcą akademickim, byłym wiceministrem i p.o. ministrem obrony narodowej

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która umożliwi powołanie komisji badającej rosyjskie wpływy na polskich polityków. Jest szansa, że dowiemy się, jaka była ingerencja Rosji w polskie sprawy i kto sprzyjał interesom Moskwy?

– To bardzo dobra decyzja prezydenta Dudy. Widać i słychać jednak, że opór materiału jest bardzo duży. Wielu, bardzo wielu jest takich, którzy będą robić wszystko, żebyśmy się nie dowiedzieli, jakie były wpływy na polskie sprawy Moskwy, ale nie tylko Moskwy.

Jak dotąd są jednak w mniejszości?

– Są w mniejszości, która – przewrotnie mówiąc – jest większością, zważając na wpływy. Proszę zwrócić uwagę, że również zza oceanu płyną głosy, że może lepiej tę sprawę zostawić, że może nie ruszać tego tematu, bo to może komuś zaszkodzić, w czymś przeszkodzić. Departament Stanu USA wydał oświadczenie w sprawie komisji ds. badania rosyjskich wpływów, twierdząc, że amerykański rząd jest zaniepokojony, bo może to ingerować w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Unia Europejska również uważa, że lepiej tego nie ruszać. Jak słyszymy, Parlament Europejski próbuje się skupić na Polsce i zakrzyczeć własne błędy. Głos zabrał unijny komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders, który podał w wątpliwość praworządność tej komisji i nie wykluczył, że może się to zakończyć interwencją Komisji Europejskiej. Zważając na ten opór wewnętrzny i zewnętrzny, tym bardziej powinniśmy być zdecydowani i konsekwentni, aby wyjaśnić w sposób transparentny, jakie były rosyjskie wpływy na polskie władze i polskich polityków.

Jaka mogłaby być skala rosyjskiego lobbingu w Polsce? Wiadomo, że Rosja na lobbing w skali Europy wydawała setki milionów euro…

– Doprecyzujmy może: nie jaka mogłaby być, tylko jaka jest skala, bo to jest proces, który trwa zresztą nie tylko w Polsce. Odpowiadając wprost: ogromna. Nie należy zapominać, że radzieccy towarzyszy byli w Polsce przez kilkadziesiąt lat, mocno się tu usadowili, wyhodowali też pokolenia, rzesze tych, którzy są – powiedzmy – klientami i inaczej nie potrafią działać. Ci ludzie – nawet w momencie kiedy zmienił się ustrój i układ w Polsce, kiedy wyszliśmy spod buta Związku Sowieckiego i mamy sojusz ze Stanami Zjednoczonymi – ta klientela cały czas staje na baczność, tyle że już nie przed Moskwą, ile przed Waszyngtonem. Z punktu widzenia mocarstw, które chcą mieć wpływy i w pewien sposób w Polsce zarządzać, taka klasa polityków jest dla nich bardzo wygodna, przydatna, usłużna.

Przejawem tego szumu są niemieckie media, które podnoszą larum. Z czego wynika ta histeria, a nawet ten strach?

– Mają świadomość, że jeżeli w Polsce u władzy jest grupa polityków, która na każde skinienie z zagranicy reaguje „właściwie”, czyli wykonuje wszystkie polecenia obcych rządów – to może być Moskwa, ale równie dobrze mogą to być Berlin czy Waszyngton – to z ich punktu widzenia trzeba ją wspierać i trzymać przy władzy. Natomiast tacy, którzy będą się opierać wpływom zewnętrznym, którzy będą dbali o interes Polski, są niewygodni, niepotrzebni, bo przeszkadzają w realizacji interesów zewnętrznych.

Swoją drogą ciekawe, kto Donaldowi Tuskowi podsunął pomysł resetu z Moskwą, czy nie byli to Niemcy, np. kanclerz Angela Merkel?

– Oczywiście, że tak. To było w ramach koncepcji polityki niemieckiej realizowanej przez Berlin. W tej koncepcji Polska miała być bardzo wygodnym łącznikiem czy pośrednikiem w interesach, które Niemcy sobie założyli na terenie Rosji. I to wszystko było odpowiednio skomponowane, przygotowane. Na całe szczęście towarzysz Władimir Putin rozwalił ten deal, dokonując agresji na Ukrainę. Nie oznacza to jednak, że ci, którzy wcześniej tę koncepcję realizowali, całkowicie skapitulowali i wycofali się ze swoich planów. Wprost przeciwnie –czekają na odpowiedni moment, żeby do tych interesów z Rosją powrócić. Co więcej – bronią się przed próbą ujawnienia faktów, bo cały czas chcą nami rządzić.

Na ile prawdopodobna jest teza, że Tusk wysadził polską politykę wobec Moskwy, stwarzając realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski?

– Absolutnie nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. To jest problem, który ciąży nad polską polityką, a nazywa się klientyzm. Zatem jeśli ma się sojusznika, to nie wolno  mu się sprzeciwić, zrobić czegoś wbrew niemu, co więcej – zawsze trzeba się go słuchać i największym grzechem władzy jest postawienie się takiemu sojusznikowi. Oglądałem jeden z programów informacyjnych, gdzie przedstawicielka opozycji, z Lewicy, dziwiła się, jak to możliwe, że Polska jako sojusznik może sprzeciwiać się temu, co mówi ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Mark Brzezinski, który wyraził dezaprobatę wobec mającej powstać państwowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022. Ta wypowiedź pokazuje, że absolutnie nie wolno, że trzeba być wobec sojusznika jak najbardziej posłusznym. I tu wychodzi właśnie ten klientyzm, który nam pozostał jeszcze po czasach sowieckich. Wtedy polscy towarzysze stawali na baczność w Moskwie, a kiedy się zmieniły czasy i zmienił się sojusznik, to oni natychmiast stanęli na baczność po drugiej – amerykańskiej – stronie frontu, a po niemieckiej jeszcze chętniej i taka gimnastyka polityczna wcale im nie przeszkadza. Dlatego cały czas mamy ten kłopot.

Co sojusznicy skrzętnie wykorzystują…         

– Przepraszam za stwierdzenie wprost: mianowicie byliby głupi, gdyby tego nie wykorzystali – to jest oczywiste.

Profesor Piotr Grochmalski mówi, że niektórym grunt może się usunąć spod nóg, jeśli zostaną odtajnione dokumenty, materiały, które mogą wiele powiedzieć o skali infiltracji i wpływów rosyjskich na część elit państwa polskiego. I to będą rzeczy szokujące.

– Dokładnie tak. Dlatego przeciwnicy zrobią wszystko, żeby nic z tego nie wyszło, żeby ten projekt, komisję wykoleić, nie pozwolić jej powstać i działać. W tej sytuacji polskie władze powinny być konsekwentne, trwać przy swoim stanowisku i walczyć o nasze – polskie – interesy. W tej chwili trwa walka o to, czy Polską będą kierowały siły polityczne, które na pierwszym miejscu stawiają interes państwa polskiego, polski interes narodowy i nie mają w sobie ducha klientyzmu, bo z sojusznikiem trzeba zawsze rozmawiać, dbając przede wszystkim o zabezpieczenie własnych interesów, a nie interesów sojusznika, czy może będziemy podlegać jak nie jednej, to drugiej stolicy. 

Patrząc na histerię i burzę, jaka się rozpętała przeciwko powstaniu komisji, która miałaby zbadać ingerencję Rosjan na polskich polityków, przypomina się coś, w czym Pan uczestniczył osobiście,  mianowicie noc z 4 na 5 czerwca 1992 roku i odwołanie rządu premiera Jana Olszewskiego oraz jego słowa: „Czyja będzie Polska, musi się dopiero rozstrzygnąć”.

– To jest cały czas ten sam problem. Na to pytanie, które postawił wówczas premier Jan Olszewski, ciągle jeszcze nie mamy odpowiedzi, to się cały czas waha. Powiedziałbym więcej, a mianowicie jest pytanie, nie tyle czyja będzie Polska, tylko czy w ogóle będzie.

Opozycja uważa, że komisja zostanie wykorzystana do celów politycznych, a prezydent i PiS ciągną Polskę na wschód, dlatego twierdzi ona, że zbojkotuje prace komisji. W jej ocenie prezydent Andrzej Duda i prezes Jarosław Kaczyński powinni stanąć przed Trybunałem Stanu.

– Co więcej, jakiś człowiek niespełna rozumu napisał nawet, że powinni trafić do komory – rozumiem, że gazowej. To tylko pokazuje histerię polegającą na tym, że przeciwnicy tej komisji rzeczywiście się boją, bo widać, że mają coś za uszami. Zdają sobie sprawę, że w pewnym momencie może się okazać, iż te wszystkie ich wysiłki torpedujące powstanie komisji spełzną na niczym i prawda wyjdzie na jaw, prawda zwycięży. Dlatego musi się udać – mimo całej tej histerii – powołać tę komisję, rozpocząć i przeprowadzić jej prace. Jestem przekonany, że się uda. Mimo oporu idzie nam bardzo dobrze i cieszę się niezmiernie z decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, zwłaszcza że pojawiły się wręcz groźby wobec prezydenta, że jeśli nie zawetuje tej ustawy, to jego międzynarodowa kariera po zakończeniu kadencji prezydenta RP zostanie zablokowana. Na szczęście prezydent Duda tym groźbom nie uległ, bardzo rozsądnie i mądrze argumentował swoją decyzję i myślę, że jeżeli my, Polacy, będziemy konsekwentnie wspierać tę komisję i dojście do prawdy na temat wpływów rosyjskich na polskich polityków, to doczekamy się wyjaśnień.

Dziękuję za rozmowę. Mariusz Kamieniecki

..........................

Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/276994,proba-wykolejenia-polskich-spraw-sie-nie-uda.html 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka