Rozmowa z dr. hab. nauk wojskowych Romualdem Szeremietiewem, wykładowcą akademickim
Jest decyzja o przekazaniu przez Polskę samolotów MiG-29 dla Ukrainy. Jednak nie wszystkim się podoba, że znów jesteśmy pierwsi we wspieraniu Kijowa w walce z rosyjskim okupantem.
– To decyzja jak najbardziej pozytywna. Do wielu Polaków wciąż nie dociera, że za naszą wschodnią granicą toczy się regularna wojna, której skutki będą miały ogromne znaczenie – pozytywne lub negatywne – dla przyszłości państwa polskiego. To naprawdę nie są żarty, tu toczy się walka zbrojna także o naszą suwerenność. Jeżeli Ukraina przy wsparciu Zachodu zdoła pokonać rosyjskiego najeźdźcę, imperatora, to biorąc pod uwagę to, co dotychczas zostało zrobione, rysuje się realna szansa, że Polska będzie mogła zbudować ośrodek siły w Europie Środkowo-Wschodniej, ośrodek odporny na zakusy Moskwy, ale też umacniający naszą pozycję jako regionu w Unii Europejskiej. Dlatego ma to ogromne znaczenie. Natomiast gdyby Ukraina – nie daj Boże – poległa w tym starciu, to wówczas na naszej wschodniej granicy mamy agresywne mocarstwo, które nie poprzestanie na tym, co udało się zdobyć, i może zagrozić bezpośrednio naszej niepodległości, naszej suwerenności i stanie się wszystko, co najgorsze. Tak czy inaczej musimy zdać sobie sprawę, że to jest także nasza wojna i będąc zapleczem frontu ukraińskiego, będąc hubem, przez który dociera zarówno pomoc humanitarna, jak i militarna, dzięki którym Ukraina może prowadzić działania wojenne i opierać się rosyjskiej agresji, my w tej wojnie już uczestniczymy. Zważywszy, jakie znaczenie może mieć rozstrzygnięcie tej wojny, jest to działanie w dobrze pojętym naszym interesie. Ci, którzy mówią, że to nie nasza wojna, nie nasza sprawa, że nie powinniśmy Ukraińcom dostarczać czołgów czy teraz myśliwców i trzymać ich w magazynach z myślą o własnym bezpieczeństwie, są – delikatnie rzecz ujmując – niemądrzy.
Tylko czy tworząc tę koalicję na rzecz wsparcia Ukrainy, sami damy radę, zwłaszcza kiedy widzimy, jak zachowują się Niemcy czy Francja?
– Nie powinniśmy się przejmować tym, jak zachowuje się Berlin czy Paryż, ale patrzeć na działania Waszyngtonu czy Londynu. Ponadto już udało się stworzyć tzw. Bukareszteńską Dziewiątkę, którą tworzą państwa zgodne co do tego, że w dobrze pojętym naszym interesie Ukrainę należy wspierać i pomóc jej pokonać rosyjskiego najeźdźcę. Stąd też uformowała się wschodnia flanka NATO, oczywiście przy wsparciu Stanów Zjednoczonych. Dlatego wydaje się, że to przedsięwzięcie, którego się podjęliśmy, powinno się powieść.
Czy to nasze zaangażowanie, nasz przykład nie powinien dopingować Berlina czy Paryża do przejścia od słów do czynów?
– Owszem, ale jaki jest Niemiec, każdy widzi. Oczywiście, należy ich strofować, upominać, wywierać presję, ale nie należy zbyt wiele oczekiwać, bo Berlin ciągnie w inną stronę. Niemcy przecież mówią wyraźnie, że życzyliby sobie bardzo, żeby Ukraina przegrała to starcie i żeby mogli powrócić do robienia interesów gospodarczych z Moskwą i reanimować gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2 oraz ruszyć z planem gazowym. Postawą Niemiec nie należy się zbytnio przejmować, ale trzeba robić swoje.
Tylko że Niemcy nie są w Układzie Warszawskim, lecz są członkiem NATO.
– I co z tego. Przecież NATO to jest sojusz suwerennych, wolnych państw, które mogą działać w różny sposób i mieć różne podejście do wielu spraw. Proszę tylko spojrzeć na zachowanie Turcji, która jest w Sojuszu Północnoatlantyckim, a jednocześnie rozgrywa swoje własne interesy, wyrywając – zwłaszcza od Amerykanów – różne rzeczy, na których jej zależy. To tylko pokazuje, że mamy do czynienia z polityką suwerennych państw. Inną politykę suwerenną – w ramach NATO – prowadzą Niemcy, inną, choć zbliżoną, prowadzi Francja, a jeszcze inną Wielka Brytania itd. Teraz widzimy, że kraje skandynawskie, jak Szwecja czy Finlandia, które aspirują do NATO, bardziej sprzyjają naszej postawie niż postawie Berlina czy Paryża.
Nasza presja, jeśli chodzi o dostawę dla Ukrainy zestawów Patriot, może zachęcić Waszyngton do przekazania Ukraińcom, w przewidywalnym okresie, myśliwców F-16?
– Tak naprawdę są to drobiazgi – oczywiście istotne i ważne z punktu widzenia działań wojennych, ale jednak szczegóły. Natomiast jest to oczywiście ważne z punktu widzenia procesu, jaki zachodzi. W przeszłości miałem rozliczne obawy, czy Sojusz Północnoatlantycki zachowuje swoją spoistość i zdolność do działania i czy Stany Zjednoczone nie zrezygnują z pozycji, jaką zajmują, czyli gwaranta ładu międzynarodowego, w którym Polska znalazła swoje miejsce jako suwerenny podmiot. Było to szczególnie widoczne po objęciu władzy przez administrację prezydenta Joe Bidena, gdzie były oznaki koncentracji uwagi na Pacyfiku i konfrontacji z Chinami, a spraw Europy przekazania w ręce Niemiec. Nie było też pewne, czy Stany Zjednoczone w rywalizacji z Chinami nie będą zabiegały o wsparcie ze strony Rosji, która niczego nie robi bezinteresownie, o czym przekonaliśmy się chociażby podczas II wojny światowej.
Na szczęście Amerykanie w porę się zreflektowali…
– Dlatego że zależało im, aby zachować pozycję hegemona światowego porządku, także w Europie. Ale nie ma możliwości, żeby reagować w jednakowy sposób na wszystkich kierunkach, dlatego muszą mieć zaufanych partnerów, sojuszników, na których mogliby się oprzeć. Początkowo takim sojusznikiem w Europie miały być Niemcy, ale okazało się, że nic z tego, że Berlin zawiódł i że takim wiarygodnym partnerem może być tylko Polska. Waszyngton szybko się na to zdecydował i robi to konsekwentnie, bo to właśnie w Polsce są środowiska dowódcze – wojskowe i polityczne, które zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, jaki interes mają Stany Zjednoczone i jak należy go realizować. Dlatego to Polska stała się w realizacji tych interesów amerykańskich czynnikiem niezbędnym. Sytuacja się więc wyjaśniła. Zresztą uważam, że w związku z tym, co się dzieje w regionie, nasza rola nie tylko rośnie, ale staje się wręcz kluczowa. Pojawią się też nowe zadania, jeżeli chodzi o siły zbrojne Polski, a to znaczy, że musimy rosnąć w siłę i posiadać zdolność nie tylko obrony terytorium RP, ale musimy również uczestniczyć szerzej w procesie zagwarantowania bezpieczeństwa w regionie. Mówiło się o krajach bałtyckich, a teraz także Ukraina staje się naszym partnerem, a kto wie, czy w przyszłości nie będzie to też Białoruś. Tak czy inaczej do realizacji tych zadań musimy mieć odpowiednie siły zbrojne – nie wystarczą tylko mechanizmy obronne – i stąd, jak rozumiem, zakupy dużych ilości ciężkiego uzbrojenia, również ofensywnego, a wszystko po to, żeby Polska mogła się obronić i spełniać rolę zwornika w regionie.
W Polsce ma powstać amerykański stały garnizon, który będzie wspierał żołnierzy stacjonujących w naszym kraju.
– Bez wątpienia taki garnizon wzmocni bezpieczeństwo państwa polskiego oraz wschodnią flankę NATO. Co więcej, NATO zapowiada budowę w Polsce dużej fabryki produkującej sprzęt zbrojeniowy. To wszystko pokazuje, że jesteśmy ważni.
Fakt, że Amerykanie stawiają na Polskę, i to, że powstaje wspomniany garnizon, może to być kolejny krok w kierunku zwiększenia obecności amerykańskiej i utworzenia stałej bazy amerykańskiej w Polsce?
– To wszystko są instrumenty w polityce, o których wspomniałem wcześniej – mianowicie, że Stany Zjednoczone chcą utrzymać w Europie, i nie tylko, pozycję hegemona, gwaranta ładu międzynarodowego. Do tego potrzebne są rozmaite instrumenty, a jednym z nich jest właśnie stała obecność w Europie. Z naszego punktu widzenia jest to o tyle dobrze, że interesy Stanów Zjednoczonych i interesy Polski są zbieżne. I stoi to na przekór planom Rosji.
Nie podoba się to Rosji, która robi wszystko, żeby rozbić nasze szyki, ale nie udaje się to do końca, o czym świadczy fakt, że ABW rozbiła siatkę szpiegowską działającą na rzecz Kremla.
– To jest dodatkowa kwestia, na którą trzeba zwrócić uwagę. Otóż wydaje mi się, że rok wojny trochę nas znieczulił i polskie społeczeństwo żyje w pewnego rodzaju beztrosce. Otóż społeczeństwu i politykom wydaje się, że można toczyć wojnę polsko-polską bez konsekwencji, że można się wyzywać, obrażać, gdy tymczasem wróg nie śpi. Stąd uważam, że nie tylko ta jedna rozbita, na szczęście, siatka szpiegowska mogła nam zagrażać, bo nie łudźmy się, że nagle Rosja zrezygnuje z prób rozbicia państwa, które jest głównym oparciem dla Ukrainy broniącej się skutecznie przed rosyjskim agresorem. Dlatego uważam, że czas najwyższy, żeby polskie władze zastanowiły się i podjęły decyzję, że trzeba również podjąć działania, uruchomić środki natury formalnoprawnej. Chodzi o to, aby różnego rodzaju działania destrukcyjne na szkodę Polski, które mogą być prowadzone nie tylko przez użytecznych idiotów, ale również przez polityków tzw. totalnej opozycji, którzy zachowują się karygodnie – wystarczy tylko przypomnieć postawę i działanie europoseł Janiny Ochojskiej, żeby takie działania były piętnowane. Ostre, zdecydowane działania powinny zostać podjęte także wobec agentury, która może udawać organizacje pozarządowe, społeczne, a de facto prowadzić działania destrukcyjne na szkodę bezpieczeństwa państwa polskiego. Muszą zostać przygotowane, wdrożone mechanizmy i użyte odpowiednie środki, które tego typu zachowania czy działania będą eliminować.
Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Kamieniecki
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/272846,kluczowa-rola-polski.html
Inne tematy w dziale Polityka