Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Edward Śmigły-Rydz zatwierdził do realizacji 6-letni plan rozbudowy i modernizacji sił zbrojnych 1936-1942, Po jego wykonaniu siły zbrojne II Rzeczpospolitej pod względem nowoczesności miało dorównywać innym armiom europejskim. Wdrożono ten program opierając się na własnych konstrukcjach broni (ponad 45 proc. wydatków budżetowych przeznaczano na wojsko). Polska przygotowywała się do wojny, ale wybuchła ona wcześniej, w 1939 roku. Wtedy zmobilizowano ponad milionowe wojska operacyjne i wspierające je 50 tys. wojsk terytorialnych (17 brygad Obrony Narodowej). Polskie dowództwo broniło się przed Niemcami manewrując tymi siłami, czekając na obiecaną pomoc sojuszników. Pomoc nie nadeszła.
Znowu wojna - teraz na Ukrainie
Artyleria lufowa i rakietowa, czołgi, wozy opancerzone okazały się nie tylko potrzebne, ale wręcz niezbędne na współczesnym polu walki. Dla każdego myślącego rozsądnie to było wiadome, ale objawili się też „znawcy”, którzy dopiero teraz widząc działania wojenne na Ukrainie doznali olśnienia. Pamiętam jak moje zaangażowanie w program armato-haubicy Krab było krytykowane, bo „działo Szeremietiewa”, jak je złośliwie nazywano, miało być niepotrzebne, a wydane na dwa prototypy Kraba pieniądze to „marnotrawstwo”. Podobnie niepotrzebne miało być „wojsko Szeremietiewa”, czyli wojska obrony terytorialnej budowane pod moim kierownictwem, a zlikwidowane przez moich następów.
W każdym razie w końcu MON jednak musiał sięgnąć po „moje” działo i szczęśliwie po tym jak Zjednoczona Prawica w 2015 r. objęła rządy ruszyła produkcja Krabów w Hucie Stalowa Wola, zaczęły one trafiać do jednostek WP, a teraz także na Ukrainę, gdzie niszczą rosyjskiego agresora.
Cóż lepiej późno niż wcale, chociaż dużo wcześniej mogliśmy mieć dywizjony Krabów, gdyby nie ślepota czasem nawet bardzo wpływowych speców od modernizacji armii!
Jest powiedzenie, że od złej decyzji gorszy jest tylko brak decyzji. Dziś w MON zapadają decyzje. Wzbudzają zaciekawienie nie tylko zamierzone zakupy samolotów, systemów rakietowych, czołgów w USA, ale podobne pozyskanie uzbrojenia we współpracy z Koreą Południową. Pojawiły się też krytyki i narzekania, jak to zresztą zwykle bywa, ale w Polsce mamy nie tylko krytyków zatroskanych stanem naszych sił zbrojnych, ale też „krytyków” dopatrujących się wszystkiego, co może uzasadnić uderzenie w zwalczany PiS. Zaangażowani w wojnę „polsko-polską” usiłują ja toczyć także na terenie wojska i obronności.
Polska przekazała Ukrainie czołgi T-72, następnie też czołgi PT-91 Twardy. To oznacza, że ze stanu polskich wojsk pancernych ubyło kilkaset czołgów, a więc mamy istotne osłabienie. Pozostaną czołgi Leopard, wszystkie w wersji wymagającej modernizacji, która postępuje z ogromnymi trudnościami, wolno. MON zapowiada zakup kilkuset amerykańskich czołgów, a teraz chce jeszcze kupić kilkaset czołgów koreańskich – czy to prawidłowe postępowanie?
Polska miała w spadku po PRL znaczne możliwości produkcji sprzętu pancernego, ale w III RP nie zdołano tych zdolności przekształcić na tyle, aby można było wyprodukować nowoczesny czołg odpowiadający parametrami czołgom najnowszej generacji, niemieckim, francuskim, brytyjskim. Powstające projekty (czołg „Goryl” 1991 r., czołg „Anders” 2010 r.), p.) nie wyszły poza wstępne prace konstrukcyjne, nie zostały wdrożone.
Kiedy w 2000 r. pojawiła się szansa uzyskania z Niemiec używanych czołgów Leopard, uznałem (byłem wówczas sekretarzem stanu w MON odpowiedzialnym m.in. za techniczną modernizację armii), że będzie to sposób da wprowadzenie nowego czołgu dla WP. Proponowałem stronie niemieckiej, aby powołać polsko-niemiecki program konstruowania czołgu IV generacji. Uzyskałem - mimo początkowej niechęci Niemców – ich zgodę dla takiego rozwiązania. Niestety, wkrótce uderzono we mnie, usunięto z MON, a następcy nie pamiętali o moich ustaleniach, Niemcy o nich milczeli. W rezultacie Polska wzięła Leopardy nie tworząc żadnej perspektywy przezbrojenia swoich wojsk pancernych. Niemcy zachowali monopol obsługi polskich Leopardów, długo nie godzili się na ich modernizację, nie było żadnych szans na uruchomienie ich produkcji w polskich zakładach broni pancernej. Finałem nieudanej współpracy z Niemcami jest ostanie nieporozumienie – Polska liczyła, że Niemcy przekażą jej pewną liczbę Leopardów w zamian za przekazane Ukrainie czołgi T-72. Nic takiego nie stało się. Niemcy, mimo wcześniejszych deklaracji, nie przekazali ciężkiego uzbrojenia Ukrainie i nie zrekompensowali ubytków w sprzęcie pancernym Polsce.
Wprowadzamy na uzbrojenie najnowocześniejsze czołgi Abrams i USA zgodziły się ponadto sprzedać Polsce ponad sto czołgów z zapasów mobilizacyjnych przewidzianych dla US Army w razie wybuchu wojny. Będą czołgi koreańskie, z rodziny K2 Black Panther, z czasem produkowane w Polsce, nowoczesne, kompatybilne z Abramsami. Mają być zwiększone moce produkcyjne broni pancernej (nowa fabryka?). Realizacja tych zamiarów sprawi, że Polska będzie miała nowoczesną broń pancerną i odzyska zdolności wytwarzania najnowocześniejszych czołgów. Podobnie obiecująco wygląda uzbrojenie WP w bojowe wozy piechoty i dalszy rozwój wprowadzanych na uzbrojenie armato-haubic Krab.
Pisałem ostatnio na Twitterze: Uzbrojenie i wyposażenie armii w możliwie dużym odsetku powinny być wytwarzane w kraju. W przypadku wyposażenia które trzeba kupić poza krajem należy dążyć, aby posiadać zdolności do jego obsługi, napraw i remontów. Należy pamiętać, że w razie wojny posiadane uzbrojenie i sprzęt będzie można użyć tylko, jeśli będziemy mieli własne zdolności do jego obsługi. Wiele wskazuje, że ten warunek przy okazji „koreańskich” zakupów będzie spełniony.
Krytycy tych rozwiązań, a kupujemy także koreańskie samoloty FA-50 utyskują, że nie zyska na tym polski przemysł obronny, „pokrzywdzona” ma być w szczególności Huta Stalowa Wola, producent Krabów. Tymczasem ilości kupowanych czołgów i dział pokazują, że obecnie polskie zakłady nie są w stanie szybko dostarczyć dużych ilości tego uzbrojenia. Natomiast wraz z rozbudową polskich zakładów, co musi przecież potrwać, nie nastąpi z dnia na dzień, będziemy w Polsce produkować także „koreańskie” czołgi i działa.
Pytanie, które może się pojawić, dlaczego nagle potrzebujemy dużych ilości sprzętu pancernego i artyleryjskiego, których w krótkim terminie nie może dostarczyć polski przemysł, czy nie można było najpierw zwiększyć zdolności produkcyjnych polskich fabryk i dopiero później w nich zamawiać potrzebne wojsku uzbrojenie?
Pilna potrzeba!
Trwa wojna na Ukrainie, ciągle nie wiemy, czy Ukraina tę wojnę wygra – życzymy jej z całego serca, aby tak się stało, ale przewaga Rosji jest ciągle duża. Ukraina może więc przegrać. Wtedy nie tylko będziemy mieli granicę z Rosją od Bałtyku do Karpat, z malutką przerwą na odcinku litewskim (przeklęty „przesmyk suwalski”), ale też pewność, że za kilka lat, gdy Rosja odbuduje swoją armię po stratach na Ukrainie, możemy doświadczyć rosyjskiego ataku na naszej granicy. Mamy więc kilka lat, aby rozbudować armię, uzbroić ją w samoloty, czołgi, działa, wyrzutnie rakietowe. Dlatego państwo polskie podejmuje forsowny wysiłek w obszarze obronności, aby nie zmarnować czasu, gdy Rosja będzie nie zdolna do zaatakowania Polski.
W 1942 r. Polska miała dysponować nowoczesną armią zdolną do obrony kraju. Wojna wybuchła we wrześniu 1939 r., nie zdążyliśmy! Trzeba wyciągać wnioski z historii.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo