Jednym z „dowodów”, gdy skazywano mnie w PRL za obalanie ustroju i godzenie w sojusz z ZSRR było opracowanie „W obcym interesie. Zarys historii Komunistycznej Partii Polski” mojego autorstwa ogłoszone pod pseudonimem Roman Mieczysłowicz w drugim obiegu w 1978 r.
Opracowanie ma pięć rozdziałów, opublikowałem już rozdziały 1, 2 i 3, poniżej rozdział 4. - w kolejności będzie ostatni, piaty.
---------------
4. Bagno
Frakcja Leńskiego nie zadowoliła się połowicznym zwycięstwem nad „większością” Warskiego. Chciała ją całkowicie rozgromić. Zachęcał ją do tego zresztą Mołotow, gdy mówił o konieczności „rozgromienia prawicowego oportunizmu w KPP”, z którym należało podjąć „stanowczą walkę”, eliminować jednostki okazujące „pojednawczy stosunek do odchyleń prawicowych”. Zgodnie z tym Leński zaczął montować atak na Kostrzewę i Warskiego. Poparł go komitet warszawski dysponujący największa organizacją (ponad 1 tys. członków) i KC KZM.”Większość” rozwiązała obie instancje i zastąpiła je swoimi zwolennikami. Leński odwołał się do Stalina.
W styczniu 1929 r. Odbyło się kolejne plenum KC KPP. W posiedzeniu uczestniczył przedstawiciel Stalina Wilhelm Knorin „Sokolik”, zrusyfikowany Łotysz. Ten Sokolik miał wspierać Leńskiego w jego walce z Warskim. Ten jednak jeszcze nie rezygnował. Referat wygłoszony przez Leńskiego nie uzyskał akceptacji plenum – opowiedziało się za nim tylko trzech uczestników zebrania, w tym Knorin i sam Leński. Ale zausznicy Stalina wywarli taki nacisk, że oponenci zmienili zdanie. Zarządzono ponowne głosowanie i „jednogłośnie” przyjęto referat Leńskiego. Następnie na wniosek innego „opiekuna” KPP Nikołaja Popowa „Lewickiego” – przydzielonego do Sekretariatu KC KPP, Kostrzewę i Aleksandra Danieluka „Stefańskiego” wyrzucono z Politbiura. Szefem partii został oczywiście Leński, a w Politbiurze znaleźli się Sokolik, Alfred Lampe „Nowak”, lawirujący jeszcze Edward Próchniak „Sewer” i Jerzy Czeszejko-Sochacki „Konrad”, który całkowicie zmienił front i przystał do Leńskiego.
Na plenum zajmowano się też analiza sytuacji w Polsce. Zebrani zgodnie doszli do wniosku, że w Polsce zapanował „głęboki kryzys”. Było to stanowisko o tyle dziwaczne, że dopatrzono się kryzysu w jednym z najlepszych gospodarczo okresów II Rzeczypospolitej i to w sytuacji, gdy stopa życiowa ludności w Polsce znacznie przewyższała poziom życia w ZSRR. Postanowiono wzywać do strajku powszechnego, aby go następnie przekształcić w „powstanie zbrojne”. KPP zamierzała podjąć działania dywersyjne wśród kolejarzy i pracowników zakładów przemysłu zbrojeniowego. Wreszcie zgodnie z tezą Stalina, że socjaliści i faszyści to polityczne „bliźnięta” stwierdzano: „W obecnym okresie historycznym największe niebezpieczeństwo dla klasy robotniczej przedstawia PPS”.
Ukoronowanie pogromu „większości” był V Zjazd KPP (sierpień 1930 r.). Warskiego nie zaproszono, a Kostrzewa przesłała list, w którym tłumaczyła, że stan zdrowia nie pozwolił jej na uczestnictwo w Zjeździe, jednocześnie zapewniała, że solidaryzuje się w pełni z uchwała wyrzucająca ją z KC KPP.
Głównym mówcą atakującym „kostrzewizm” okazał się Sochacki, usiłujący w ten sposób zatrzeć pamięć jego związków z frakcją Warskiego. W swym przemówieniu potępił perfidne metody „prawicy”, która w czasie II Zjazdu partii nawoływała do działań „umacniających Polskę”. Dowodem był znowu nieszczęsny akapit o „niepodległej Republice Polskiej” w przemówieniu Warskiego. „Już patos patriotyczny, którym przesiąknięte są niektóre uchwały zjazdowe – mówił Sochacki – stanowią obcą naleciałość”.
Obecna na Zjeździe „prawica” (Próchniak, Danieluk, Władysław Stein „Krajewski”) kajała się i usiłowała dowieść swej niewinności. Zastosowała jednak fatalną taktykę; chciała przelicytować w „lewicowości” grupę Leńskiego. Zostało to ocenione jako „oportunistyczny wybieg”, który miał na celu zamaskować rzeczywiste, reakcyjne poglądy atakowanych.
Ponadto Zjazd podkreślił aktualność „walki zbrojnej” o władzę w Polsce. Postanowiono „rozpętać energię bojową mas” i doprowadzić do „zderzenia z faszystowskim (tj. polskim) aparatem państwowym”.
Początek lat trzydziestych niósł istotne wydarzenia, które miały wpłynąć decydująco na przyszłość Europy i świata. W Niemczech doszedł do władzy ruch narodowosocjalistyczny. Demagogią, podburzaniem mas i struktura organizacyjną do złudzenia przypominał komunistów. Józef Goebbels w „Liście otwartym do przyjaciela na lewicy” pisał, że woli raczej „upadek razem z bolszewizmem niż wieczną niewolę w kapitalizmie”. Nazista widział podobieństwa obu ruchów komunistycznego i hitlerowskiego: „Pan i ja zwalczamy się wzajemnie, choć nie jesteśmy prawdziwymi wrogami”. Dlaczego więc obie partie zwalczały się? Ponieważ i Kommunistische Partei Deutschlands (KPD) i NSDAP dążyły do zbudowania ustroju totalitarnego w którym nie ma miejsca dla sojuszników czy partnerów. Ale mimo tego w okresie walki z demokracją niemiecką obie partie zdołały nawiązać współprace. W Reichstagu posłowie komunistyczni i nazistowscy głosowali razem przeciwko posłom ugrupowań demokratycznych. Nie zmieniły tej sytuacji starcia bojówek obu partii. Ernest Thaellmann, szef KPD uważał, że naziści obalą kapitalizm i wywołają zamiany, które utorują komunistom drogę do władzy. Dlatego socjaliści broniący słabej demokracji niemieckiej byli wspólnym wrogiem Hitlera i Thaellmanna. Nawet po objęciu władzy przez Hitlera KPD uważała, że „linia polityczna, polityka organizacyjna KC KPD z tow. Thaellmannem na czele była najzupełniej słuszna przed jak i w chwili hitlerowskiego zamachu stanu”. Może to i prawda, gdyż wielu członków KPD znalazło się wkrótce w NSDAP. Sam Hitler mówił: „mieszczański socjal-demokrata czy przywódca związkowy nigdy nie stanie się narodowym socjalistą, ale komunista – niezawodnie”.
W 1932 r. odbył się szósty – ostatni – Zjazd KPP. Zamierzano na nim, po uporaniu się z „kostrzewizmem”, wytyczyć kierunki działania partii. Zobaczmy co ustalono w obliczu zmian zachodzących na ternie Niemiec. Otóż KPP postanowiła „wzmóc walkę” z Państwem Polskim. Uważano tak samo jak w KPD, że partia stoi w obliczu uchwycenia władzy. Twierdzono nawet, że „rozmach bitew klasowych w Polsce jest dla proletariatu bodźcem do walki”. Komuniści zdawali się sądzić, że najlepszą pomocą dla KPD w jej rywalizacji z nazistami będzie unicestwienie Państwa Polskiego. „Proletariat polski nie szuka wroga za granicami kraju” – stwierdzał Leński. KPP zapowiadała walkę z „próbami militaryzacji” społeczeństwa. Leński nawiązywał w ten sposób do naprężenia w stosunkach polsko-niemieckich, jakie nastąpiło w 1932 r. KPP nawoływała Polaków, aby w odpowiedzi na „awanturniczą” politykę rządu odmawiali płacenia podatków, kradli żywność i budulec, odbijali aresztowanych i rozbrajali policjantów. Było to jawne wzywanie do dywersji w obliczu rosnącego zagrożenia bytu narodowego i państwowego Polski.
Delegaci na VI Zjazd KPP, który odbył się 9-18 X 1932 r. na Białorusi. Na zdjęciu kółkiem oznaczony Józef Mützenmacher ("Jan Alfred Reguła" autor "Historii Komunistycznej Parti Polski") najwyżej umieszczony agent polskiej policji w kierownictwie KPP.
Wiele dyskutowano nad problemami narodowościowymi Polski. Potwierdzono raz jeszcze, że Białorusini i Ukraińcy mieszkający w Polsce mają prawo do „samookreślenia”. Z tym, że mogli się „samookreślić” tylko w jeden sposób- przez włączenie do ZSRR. Byli też przeciwni nadaniu mniejszościom narodowym autonomii, tak jakby obawiali się, że w ten sposób status „niepodległych” republik sowieckich zostanie doszczętnie skompromitowany. Jednak i tak bez trudu można było spostrzec, że mimo nie najlepszej niekiedy sytuacji materialnej polskie mniejszości cieszyły się nieskończenie większymi swobodami niż ich pobratymcy w ZSRR.
Podobnie „lekko” komuniści traktowali kwestie przynależności państwowej polskich ziem zachodnich i północnych. „Państwo polskie powstało jako przedmurze Ententy przeciwko rewolucji proletariackiej, jako ogniwo imperialistycznego systemu wersalskiego” – czytamy w „Programie KPP” uchwalonym na Zjeździe. Komuniści twierdzili w nim, że „burżuazja polska włada na mocy imperialistycznych podbojów (tj. powstań śląskich) Górnym Śląskiem i Korytarzem (niemiecka i sowiecka nazwa polskiego Pomorza), ciemięży Wolny Gdańsk”. „W stosunku do Gdańska KPP zwalcza narzucone mu jarzmo Polski i Ligi narodów, uznaje prawo ludności gdańskiej, siłą oderwanej od Niemiec, do ponownego złączenia się z Niemcami”. Za propagandą niemiecką i sowiecką komuniści uważali, że na polskich ziemiach zachodnich były mniejszości narodowe – obok Niemców, Kaszubi i Ślązacy (sic!). Ponadto uważali za korzystne, iż wraz z utratą Pomorza Polska straci port w Gdyni, a wraz z tym możliwości zaopatrywania armii polskiej w sprzęt i amunicję z Zachodu.
Kiedy pod koniec 1932 r. rząd polski zdecydowanie wystąpił w obronie praw polskich w Gdańsku komunistyczny „Nowy Przegląd” pisał z oburzeniem: „faszystowski rząd Piłsudskiego przygotowuje grunt do okupacji Gdańska” oraz „zagrabienia Prus Wschodnich i zachodniej części Górnego Śląska”. W końcu stycznia 1933 r. W warunkach rosnącego zaognienia w stosunkach z Niemcami KPP uchwaliła deklarację następującej treści: „Po 11 latach okupacji polskiej Górnego Śląska KPP oświadcza, że zwycięski proletariat polski przekreśli wszelkie orzeczenia Traktatu Wersalskiego w stosunku do Górnego Śląska i Korytarza Pomorskiego i zapewnia ludności tych ziem praw3o samookreślenia aż do oderwania się od Polski”. Z tych postulatów komuniści nie zrezygnowali nawet wówczas, gdy Hitler zlikwidował partię ich niemieckich towarzyszy. W uchwale II Plenum (styczeń 1934 r.) czytamy o konieczności „samookreślenia Górnego Śląska i Korytarza Pomorskiego w walce z imperializmem polskim, który siła zagarnął te ziemie, jak i imperializmem niemieckim chcącym siłą je wcielić do faszystowskich Niemiec”. Trzeba było Hitlera i rozgromienia KPD, aby KPP dostrzegła wreszcie „imperializm niemiecki”, ale to ją skłaniało do tym ostrzejszej walki z „polskimi imperialistami”. Komuniści stawiali znak równości między polskimi prawami do Śląska, Pomorza i Wielkopolski a hitlerowską polityką ekspansji i zaboru. Każde Niemcy – poza hitlerowskimi – miały prawo według KPP pozbawić Polskę jej ziem zachodnich. Historycy komunistyczni usiłują tłumaczyć kapepowców – jeśli nie można tego przemilczeć – dowodząc, że niemiecka partia komunistyczna musiała podnosić takie hasła chcąc przelicytować niemiecką prawicę i aby utrzymać robotników niemieckich pod sztandarami komunistów. Dlatego też stanowisko KPP było identyczne ze stanowiskiem KPD. Dla KPP interesy państwowe RP i racja stanu Państwa Polskiego nie istniały. Decydowała polityka i interesy ZSRR. W uchwale V Zjazdu KPP napisano: „Rewolucja proletariacka wyrwie Polskę z systemu kapitalistycznego i włączy ją do systemu Socjalistycznych Republik Sowieckich”.
O stosunku KPP do Polski niepodległej wiele można dowiedzieć się z tego, co pisał jeden ze współpracowników Leńskiego, Jerzy Heryng „Ryng”. Dowodził on, powołując się na Lenina, że samookreślenie narodu polskiego nie oznacza konieczności tworzenia odrębnego, niepodległego, suwerennego Państwa Polskiego. Dla komunistów droga do „polskiej republiki sowieckiej biegłaby nie przez wysuwanie hasła niepodległości, lecz odwrotnie, przez walkę z nim”. Dla takiej republiki niepodległość była sprawą „przebrzmiałą” podkreślał Ryng. Patrząc na położenie republik w ZSRR trudno było nie przyznać mu racji.
VI Zjazd KPP ostrzegał członków przed współpracą z PPS i Stronnictwem Ludowym bowiem to były „najpoważniejsze transmisje faszyzmu do mas” i nakazywał walkę o „polską republikę rad” zjednoczoną z Rosją w ramach Związku Sowieckiego.
Sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna ruchu komunistycznego musiała budzić rożne refleksje w szeregach KPP. Naturalne były też konsekwencje takich refleksji. Przywódcy KP Zachodniej Ukrainy (autonomicznej części KPP działającej wśród Ukraińców) zaniepokoili się poczynaniami komunistów rosyjskich na terenie sowieckiej Ukrainy. Aparat przymusu zaczął tam aresztowania komunistów ukraińskich, którzy nie chcieli wyrzec się swej narodowości. Aresztowano i zesłano do łagru komisarza oświaty republiki Aleksandra Szumskiego; jego następca Mikołaj Skrypnik popełnił samobójstwo. W ten sam sposób zakończył życie znany poeta ukraiński Mykoła Chwylowy. Rusyfikacja, głód wywołany kolektywizacją i morderstwa dokonywane przez aparat państwowy ZSRR były zbyt widocznymi dowodami, aby mieć złudzenia co do rzeczywistych zamiarów Moskwy na Ukrainie. Początkowo szef KPZU Osip Kiryłyk „Wasilkiw” dał się zastraszyć, gdy go zaatakowano w czasie VI Zjazdu KPP za tzw. szumskizm. Ale po powrocie do Polski przekonał się, że ma poparcie większości członków KPZU. Ośmielony tym, wystąpił ponownie z żądaniem wyjaśnienia powodów represji stosowanych na Ukrainie. KC KPP zareagował natychmiast, Wasilkiwa i jego zwolenników wyrzucono z partii. Na dobrą sprawę trudno powiedzieć kto kogo wyrzucał. W KPZU liczącej według statystyk partyjnych 3 tys. Członków zostało 950 osób. Wkrótce Wasilkiwa i najbliższych mu aktywistów zaproszono do Moskwy dla „wyjaśnienia nieporozumień”. Wszyscy oni zostali zrehabilitowani pośmiertnie po XX Zjeździe KPZR, kiedy to Nikita Chruszczow, sam nadzorujący akcję represji na Ukrainie, potępił „kult jednostki” Stalina.
Inne ogniwo zarazy powstało na terenie warszawskiej organizacji KPP. Była to tzw. Grupa Pietrka (na jej czele stał Piotr Mauer „Pietrek”) skupiająca grupę robotniczą KPP. W tym kregu zaczęto wątpić w słuszność linii działania przyjętej przez KC KPP. „Dlaczego my tracimy wpływ, a PPS rośnie, dlaczego im udają się demonstracje” – pytali „Pietrkowcy”. Mieli za złe arbitralne obsadzanie kluczowych i dobrze opłacanych stanowisk funkcyjnych przez wąskie grono Politbiura. Sekretariat Krajowy KPP informował „górę”, że całość tych pytań „śmierdzi prowokacją”. I tym razem reakcja Leńskiego była stanowcza i natychmiastowa. Nieprzejednanych „recydywistów kostrzewizmu” wyrzucono z partii, pozostałych – skruszonych – pozostawiono dając szanse rehabilitacji. Sam Mauer skuszony stanowiskiem dyrektorskim w moskiewskiej fabryce wyjechał do ZSRR. Usiłował później bezskutecznie wydostać się z Sowietów, prosząc o pomoc polski konsulat. Było to niemożliwe bowiem „emigranci” z Polski musieli zrzekać się polskiego obywatelstwa i kiedy polscy dyplomaci podejmowali interwencje Sowieci odpowiadali, że sprawa dotyczy ich obywatela więc Polska nie ma żadnego prawa do interwencji. Mauer został aresztowany i zamordowany.
Sytuacja w Niemczech, zwłaszcza los Żydów niemieckich niepokoił kapepowców pochodzenia żydowskiego. Widzieli oni na ogół skuteczne wysiłki rządu RP, który występował w obronie Żydów – obywateli polskich mieszkających na terenie Niemiec ( ci ludzie nie poczuwali się do żadnych związków z Polską, ale kiedy spotkały ich prześladowania przypomnieli, że mają polskie obywatelstwo i polskie władze podjęły starania w ich obronie). W tym kontekście dla części komunistów pochodzenia żydowskiego widoczna była cała absurdalność linii Kominternu i zabiegów władz sowieckich o dobre4 stosunki z Niemcami hitlerowskimi. Ferment zaczął się wewnątrz wpływowego Biura Żydowskiego KPP. Opowiedziano się w nim za porzuceniem teorii „socjal-faszyzmu” i podjęcie wspólnie z socjalistami obrony demokracji parlamentarnej przez nazizmem. Poglądy takie głosił m.in. Izaak Deutscher „Krakowski”, wkrótce wyrzucony z KPP. W partii ogłoszono: „Z tymi antypartyjnymi elementami żadnej dyskusji oczywiście robić nie będziemy” – oczywiście! Przy okazji Leński nie omieszkał wspomnieć, że rozgromieni Kostrzewa i Warski milczeli, więc sprzyjali żydowskim dysydentom.
Ten temat rozwinął na łamach partyjnego „Nowego Przeglądu” Wiktor Żytłowski „Albert” (enkawudzista, w 1937 r. zamordowany w ZSRR) w artykule, który bez przesady można nazwać donosem. „Piotrkowców” i grupę żydowską nazwał on formami „kostrzewo-trockistowskiej” opozycji, która postawiła sobie za cel walkę z Kominternem i doprowadzenie do kapitulacji przed „socjal-faszymem”. „Dla nich socjaldemokracja to przedstawiciele demokracji drobnoburżuazyjnej, to czasowy i wahający się sojusznik”. Ten artykuł ukazał się, gdy Hitler już zdobył władzę.
Rozłamy, czystki i wzajemne oskarżanie się o oportunizm, wreszcie o powiązania agenturalne z policja polską stawały się chlebem powszednim w KPP. Musiało to w pewnym stopniu wpływać na Stalina. Tłumaczyło zresztą łatwo kolejne niepowodzenia komunistów w ich walce z Państwem Polskim – według Moskwy „najsłabszym ogniwem międzynarodowego imperializmu”.
Inne tematy w dziale Kultura