Jednym z „dowodów”, gdy skazywano mnie w PRL za obalanie ustroju i godzenie w sojusz z ZSRR było opracowanie „W obcym interesie . Zarys historii Komunistycznej Partii Polski” mojego autorstwa ogłoszone pod pseudonimem Roman Mieczysłowicz w drugim obiegu w 1978 r.
Opracowanie ma pięć rozdziałów, opublikowałem dotąd rozdziały 1 i 2, poniżej 3. rozdział - w kolejności będą następne.
…
3. Agentura
Odparcie agresji i umocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej nie spowodowało większych zmian w planach Moskwy. Bolszewicy nadal liczyli na rychły wybuch rewolucji światowej, a wraz z nimi ich agentura na terenie Polski. Niepodległa Polska była solą w oku Rosji Sowieckiej. W tej kwestii podobny punkt widzenia mieli Niemcy. Gdyby nie gen. Erich Ludendorff i niemiecka wszechstronna pomoc, w tym finansowa, Lenin nie miał by możliwości zorganizowania przewrotu w Rosji. Należy pamiętać, że akcja bolszewików w Rosji była bardzo pomocna Niemcom, bowiem w ten sposób likwidowała front wschodni i pozwalała Berlinowi skupić siły przeciwko Francji. Wkroczenie USA do wojny przeważyło na korzyść Ententy. Całe szczęście, że Berlin nie mógł wcześniej wykorzystać Lenina.
Dla Rosji Sowieckiej każda współpraca z Niemcami była korzystna. W kooperacji Pruskami można było myśleć o zniszczeniu Polski, które była im równie nienawistna jak Rosjanom. Zwycięstwo komunistów niemieckich otwierało szanse opanowania i zsowietyzowania Europy. Dla Moskwy każda kategoria Niemców była sympatyczna. Tak czy inaczej Sowieci zabiegali o przyjaźń i sojusz z Rzeszą niemiecką. Lenin nie szczędził słów potępienia dla pokoju wersalskiego. Nazywał do „pokojem zbójeckim” podyktowanym „bezbronnej ofierze” (tj. Niemcom) przez „rozbójników z nożem w ręku”, czyli Anglię i Francję. „Jedną z przyczyn, dla której utrzymuje się ten monstrualny pokój jest to, że Polska dzieli Niemcy na dwie części” – jak łatwo się domyślić Leninowi nie podobało się, że Polska miała dostęp do morza. Dlatego też zdaniem Lenina:” rozbicie armii polskiej – to zniszczenie pokoju wersalskiego, na którym utrzymuje się obecny system stosunków międzynarodowych”. Leninowi wtórował dowódca Reichswehry gen. Hans von Seckt: „Polska musi zniknąć i zniknie wskutek własnej wewnętrznej słabości oraz dzięki Rosji i z nasza pomocą. […] Dla Rosji Polska jest jeszcze bardziej nie do zniesienia aniżeli dla nas”. Niemcy właściwie ocenili rolę KPRP w dziele likwidacji Państwa Polskiego. Bez żadnych zastrzeżeń godzili się, aby palcówki kierownicze tej partii umieściły się w Berlinie i w Gdańsku, pod opieką niemieckiej policji. Dodajmy, że podobnie postępowali też Czesi.
W 1922 r. Rosja Sowiecka zawarła z Rzeszą Niemiecką traktat, który był istotnym krokiem na drodze współpracy wymierzonej przeciwko Polsce. Niemieccy wojskowi, którym traktat pokojowy zabronił konstruowania i udoskonalania uzbrojenia, znaleźli pomoc i oparcie na terenie Rosji. Niemcy zobowiązały się budować sowiecki przemysł zbrojeniowy, a w zamian otrzymały na terenie Sowietów poligony dla doświadczeń z nowymi typami czołgów, samolotów, dział, powstały tam liczne niemieckie biura konstrukcyjne. Ponadto niemieccy generałowie Seckt, Schleicher, Blomberg, Reichenau, List, Guderian (czterej ostatni znani Polakom z września 1939 r.) układali sowieckie regulaminy wojskowe, przeprowadzali reorganizację armii sowieckiej i szkolili sowieckich dowódców. Jednocześnie grupa sowieckich „komandirów”: Tuchaczewski, Uborewicz, Kork i inni dzieliła się swymi doświadczeniami z wojny z Polską i odbywała szkolenia w Niemczech.
W 1923 r. doszło do krótkiego zachwiana tej współpracy, gdy bolszewicy poparli rozruchy wywołane przez komunistów w Hamburgu. Wkrótce jednak wszystko wróciło do normy. W 1926 r. obie strony uroczyście potwierdziły „przyjaźń” łączącą Moskwę z Berlinem, a wraz z tym rozbudowały jeszcze bardziej współpracę wojskową. Czy to wszystko przeszkadzało komunistom w Polsce? Oczywiście, że nie. Zgodnie z wolą Lenina KPRP stała na stanowisku, że obowiązują granice z 1914 r. Opowiadała się za „samookreśleniem” ziem byłego zaboru pruskiego „aż do oderwania się od państwa polskiego”. Była to pochodna postawy komunistów w czasie powstań śląskich, kiedy to zwalczali postulat przyłączenia Górnego Śląska do Polski i popierali działania niemieckie. Miłość do „ziem piastowskich”, okazywana przez komunistów po 1944 r. nie wynikała z patriotyzmu. Wywołał ją stosowny rozkaz Stalina. W okresie II Rzeczypospolitej nie tylko wspominanie o Bałtyku i Odrze, ale nawet obstawanie przy polskości Poznania czy Katowic było dla komunistów dowodem „polskiego nacjonalizmu i imperializmu”. Jaskie były plany Moskwy w stosunku do Polski mówił w 1925 r. Dmitrij Manuilski, sekretarz Kominternu: „Istotna rola współczesnej Polski polega na tym, aby być barierą uniemożliwiającą przedostanie się idei komunistycznej na zachód. […] Dlatego obecnie międzynarodowy proletariat musi sobie postawić zadanie zdruzgotania kapitalistycznej Polski.”
Po trzęsieniu ziemi jaką przeżyła KPRP w 1920 r. komuniści szybko odbudowali kontakt z centralą w Moskwie. Na początku 1921 r. odbył się II Kongres Kominternu, na którym stwierdzono, że wybuch rewolucji światowej jest bliski, a komuniści powinni przygotować się do zdobycia władzy. Należało więc „ubojowić” wszystkie partie i oczyścić się z elementów „chwiejnych”. Dotyczyło to w szczególności komunistów w Polsce, którym przypadła odpowiedzialna misja osłabienia „polskiej przegrody” na drodze pochodu komunizmu na Zachód. Polecono im wykorzystać wszystkie płaszczyzny dla destabilizacji Polski. Zwracano uwagę na konieczność umieszczania agitatorów w parlamencie, gdzie pod osłoną mandatu poselskiego mogliby oni bezkarnie propagować komunizm i ideę przewrotu ustrojowego. Szczegółowe wskazówki zawarł Lenin w specjalnym liście skierowanym do KPRP. Utwierdzał w przekonaniu o bliskim „bankructwie Polski”, która nie podoła trudnościom wewnętrznym. Twierdził, że przy zręcznej taktyce „ludność rolnicza skieruje się ku komunistom” (chodziło o obietnicę dania ziemi chłopom, o czym zapomniano w 1920 r.). Przy okazji Lenin wytknął KPRP małą elastyczność taktyczną w dotychczasowej działalności.
W kwietniu 1922 r. na terenie Wolnego Miasta Gdańska zebrała się czołówka działaczy partii na II Konferencji KPRP. W porządku obrad znalazły się trzy punkty: określenie stosunku komunistów do PPS i innych partii demokratycznych, przyjęcie nowych postulatów w sprawie chłopskiej i kwestia narodowa. Spór rozgorzał przy omawianiu pierwszego punktu obrad. Znaczna część nie rozumiała dlaczego mają zbiegać o współpracę ze „zdrajcami proletariatu” z PPS i walczyć o miejsca w „burżuazyjnym” Sejmie, skoro sam Lenin nazywał parlament „chlewem”. Lepiej poinformowani tłumaczyli, że takie są wymogi taktyczne, jednak poważna część zebranych nie mogła w to uwierzyć. Z największym trudem zdołano przeforsować stosowne postanowienie. Obrady załamały się przy omawianiu tzw. tez agrarnych opracowanych przez Marię Koszutską „Werę Kostrzewę”. Tym razem prawie wszyscy zebrani nie mogli pojąc dlaczego KPRP ma obiecywać chłopom ziemię. Uważano, że byłoby to ze wszech miar szkodliwe. Po pierwsze – dowodzili oponenci – parcelacja majątków pociągnie za sobą obniżenie produkcji rolnej i wygłodzenie miast. Pod drugie, rozdanie ziemi bezrolnym i małorolnym uczyni z ich właścicielami i zniszczy im „świadomość klasową”. Nie ma żadnej gwarancji, że zgodzą się oni później oddać ziemię do kołchozów. Lepiej więc od razu upaństwowić majątki ziemskie, a energię skierować na likwidację bogatego chłopstwa, „kułaków”. Tekst Kostrzewy nie został uchwalony. W rezultacie trzydniowych kłótni nie było już czasu na dyskutowanie kwestii narodowej. Ustalono jedynie, że KPRP będzie dążyć do „rewolucjonizowania” mas i radykalizacji środowisk wiejskich, będzie przeciwstawiać się „kolonialnej i eksterminacyjnej” polityce rządu RP na Kresach Wschodnich.
Warski i Kostrzewa wzięli odwet na nieposłusznym aktywie dopiero w czasie II Zjazdu KPRP (19.11-02.10. 1923 r.) Odbywał się w okresie trudnym dla Niemiec (Francja okupowała wówczas Zagłębie Ruhry). Na Kremlu sądzono, że komuniści w Niemczech stanęli w obliczu szansy zdobycia władzy. W tej sytuacji rosła rola Polski, jako czynnika mogącego osłabić pozycję Rzeszy, a więc pośrednio pomóc komunistom w zburzeniu Republiki Weimarskiej. Dlatego w uchwale Zjazdu kokietowano Polaków, odwołując się do zakazanych niedawno haseł mówiących o demokracji i niepodległości. Warski wypomniał przy okazji gdańskim opozycjonistom „niedocenianie roli chłopstwa i drobnomieszczaństwa w rewolucji typu bolszewickiego”.
Zjazd zakończył się sukcesem kierownictwa. Uchwalono nie tylko potrzebę utworzenia państwa robotniczo-chłopskiego, jako etapu do wprowadzenia „dyktatury proletariatu”, ale również tezy agrarne Kostrzewy z hasłem ziemi dla chłopów. KPRP spodziewała się, że rzucając hasło „niepodległej Polskiej Republiki Rad Robotniczych i Chłopskich” zdoła sobie zjednać szerokie warstwy społeczne, nie wyłączając zwolenników Piłsudskiego (sic!). We współdziałaniu z komunistami niemieckimi zamierzano przygotować przewrót w Polsce.
Sukces Kostrzewy i Warskiego był pozorny. Powodzenie przeforsowanej koncepcji zależało od chwiejnej koniunktury międzynarodowej. Wraz z upadkiem rewolty komunistycznej w Niemczech, polskie hasła narodowe umieszczone w dokumentach zjazdowych odzyskiwały ponownie swój „reakcyjny wydźwięk”, a Rzesza Niemiecka wracała na dawne pozycje sojusznika Sowietów. Cały wysiłek kierownictwa KPRP okazał się daremny i w przyszłości miał dla niego fatalne następstwa. W 1924 r. Zmarł Lenin. Sekretarz generalny partii bolszewickiej Stalin podjął ostrą rywalizację z Trockim uważającym się za jedynego spadkobiercę zmarłego dyktatora. Sytuacja w partii sowieckiej znalazła swoje odbicie na terenie KPRP. W trakcie II Zjazdu pojawiła się „opozycja” kierowana przez Leńskiego, zaproszonego na obrady na polecenie Stalina. Warskiego i Kostrzewę uważano za zwolenników Trockiego.
Jedną z metod „rewolucjonizowania mas był zdaniem KPRP, a zwłaszcza jej młodzieżowej przybudówki (Komunistyczny Związek Młodzieży) był terroryzm. KZM był organizacją o małym odsetku Polaków (w 1930 r. na ok. 5 tys. członków było ich 10 proc., natomiast Żydów 51 proc., resztę stanowili Ukraińcy – 18 proc. I Białorusini – 12 proc.).
Rok 1923 zapisał się w historii Polski licznymi aktami terroru. Jeden z nich spowodował śmierć pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego prof. Romana Orzęckiego. Inny – wysadzenie prochowni na Cytadeli Warszawskiej – skutkował zgonem 28 osób. W tym przypadku dochodzenie ujawniło, że organizatorami zamachu byli ex-oficerowie WP Walery Bagiński i Antoni Wieczorkiewicz, zwerbowani przez wywiad sowiecki i pracujący w tzw. Wojskówce. Był to specjalny wydział w KPRP podlegający bezpośrednio wywiadowi sowieckiemu. Jego funkcjonariusze przechodzili szkolenie dywersyjno-szpiegowskie w Wojskowej Szkole Politycznej w Moskwie. Wykładano tam taktykę i organizację Wojska Polskiego, teorię powstania zbrojnego i walk partyzanckich, taktykę i organizację powstań oraz partyzantki i walk ulicznych, naukę o broni, minerstwo, topografię, jazdę lokomotywą, samochodem i motocyklem. Jednym z wykładowców był Karol Świerczewski. „Absolwentem” tej szkoły był m.in. Władysław Gomułka.
Szerszych rozmiarów nabrała działalność komunistyczna na Wileńszczyźnie i w Nowogródzkim, zwłaszcza w rejonach przygranicznych. Grasowały tam komunistyczne bandy dowodzone przez oficerów sowieckiej straży granicznej. Jeden z takich napadów pozwolił bandytom na pewien czas opanować miasto powiatowe Stołpce. Codziennie przenikali do Polski z Sowietów dywersanci organizujący zamachy, morderstwa i rabunki. Działania tej „partyzantki” były ułatwione, ponieważ granica po polskie stronie była praktycznie nie pilnowana. Dopiero w marcu 1924 r. , kiedy utworzono Korpus Ochrony Pogranicza, bandyci musieli skapitulować. Ale jeszcze w marcu 1924 r. w uchwale plenum KC KPRP nawoływano „lud polski do wsparcia białoruskiej partyzantki”. Komuniści twierdzili też, że redukcja wydatków na wojsko (w szczególności likwidacja KOP) pozwoli poprawić położenie ekonomiczne ludności. Wzywano ludność do strajków i odmowy płacenia podatków. Zapewniano, że jedynie rewolucja bolszewicka, a nie stabilizacja gospodarcza „reakcyjnego rządu” premiera Władysława Grabskiego, może uratować Polskę.
Jednak o ile akty terroru można było organizować stosunkowo łatwo, o tyle znacznie większe trudności sprawiło podburzanie mas. Strajki udawały się zwykle tam, gdzie aktywiści KPRP zdołali włączyć się w działania PPS lub innych polskich organizacji. Kiedy akcje strajkową usiłowali organizować sami komuniści najczęściej kończyło się to niepowodzeniem. Członkowie KPRP stwierdzali też coraz częściej, że wpływy socjalistów górują ogromnie nad komunistycznymi. Dla „podniesienia aktywności” i przełamania „bierności” postanowiono sięgnąć do radykalniejszych środków. Terroryści z KZM, podobnie jak dzisiejsze włoskie Czerwone Brygady (uwaga pisałem w 1978 r.) zaczęli dokonywać zabójstw osób pomagających policji w ściganiu przestępczej działalności komunistów. W ten sposób m.in. Zamordowano głównego świadka w procesie o wysadzenie prochowni na Cytadeli (zabójcą był członek KZM Naftali Botwin).
Tragiczny przebieg miał incydent z Władysławem Hibnerem, Władysławem Kaniewskim i Henrykiem Rutkowskim. W czasie przypadkowej kontroli dokumentów ci terroryści wyciągnęli broń i rozpoczęli chaotyczna strzelaninę. Zabili i poranili policjantów, ale także przypadkowych przechodniów. Poddali się, gdy zabrakło im amunicji i gdyby nie policja to zostaliby zlinczowani przez tłum.
Działania policji i surowe wyroki sadowe (zabójców karano śmiercią) posłużyły komunistom do oskarżania rządu RP o stasowanie terroru w walce politycznej. Na Zachodzie znaleźli się obrońcy morderców z KPRP. Jednym z nich był znany pisarz Romain Rolland, który wypowiadał się w wielu kwestiach dotyczących Polski. Twierdził np. że Polsce trzeba odebrać Pomorze, gdyż stanowi ono zarzewie wojny. Protestujący intelektualiści nie pamiętali, że skazywani przez polskie sądy nie tylko mieli broń, ale robili też z niej morderczy użytek. Protestujący przeciwko „białemu terrorowi” w Polsce byli jednocześnie dziwnie pobłażliwi dla metod sowieckich i nie dostrzegali mordowanych tysięcy niewinnych ludzi na terenie ZSRR.
A jednak cała ta działalność okazała się mało znacząca w porównaniu do problemów, którymi zajmowało się kierownictwo KPRP. Stalin realizował swój plan podporządkowania sobie całego ruchu komunistycznego. Dla wielu partii ważną sprawą, można by rzec „gardłową”, jak okazało się w przyszłości, stawała się kwestia zajęcia stanowiska w sporze Stalin-Trocki. Na wieść o kłótniach w „czołowej sile” ruchu komunistycznego KPRP – jak pisze Kowalski – „nie potrafiła zająć jasnej, sprecyzowanej pozycji wobec walki wewnętrznej”. Co gorsza, „nie rozumiała wówczas jeszcze ideologicznej i politycznej szkodliwości trockizmu”. Grudniowe plenum KC KPRP odważyło się nawet pouczać Stalina o ujemnych skutkach jego konfliktu z „wybitnym działaczem bolszewickim Trockim”. Bardzo aktywna rolę w tym zakresie odgrywała Kostrzewa. Między nią a Stalinem i Wiaczesławem Skriabinem „Mołotowem” doszło do kłótni na posiedzeniu Kominternu. „Sądzę – mówiła Kostrzewa – że kwestia wyzyskania dla partii tak olbrzymiego kapitału popularności jaką cieszy się Trocki, to ważny dla Rosji problemat. Sadzę, że w danych warunkach, jeśliby nawet tow. Trockiemu jako silnej indywidualności trudniej było, niż wielu innym, zrosnąć się całkowicie z bolszewizmem, to wysiłek powinien iść w kierunku związania go z nim jak najmocniej, a nie odwrotnie”. Zwolennik Stalina Grigorij Radomylski „Zinowiew” odpowiedział Kostrzewie: „Pogruchoczemy wam kości, jeżeli spróbujecie występować przeciwko nam”. Można powiedzieć i rzeczywiście, groźba została spełniona, Kostrzewę zamordowano.
Dla Stalina stanowisko kierownictwa KPRP oznaczało, że ta partia jest”filia trockizmu”. Jego reakcja była natychmiastowa. Leński i troje innych „emigrantów” z Polski do ZSRR (Henryk Stein „Domski”, Zofia Unszlicht „Osińska”, Ludwik Prentki „Damowski”) wystąpiło z polecenia dyktatora z tzw. płaszczyzną czterech, zawierająca gwałtowny atak na kierownictwo KPRP. Zarzucano mu „oportunizm” w kontaktach z PPS, rezygnację z walki o dyktaturę proletariatu, zbliżenie do burżuazji przez podnoszenie hasła niepodległości Polski. Kierownictwo KPRP nie potrafiło walczyć z „niebezpieczeństwem prawicowo oportunistycznym” – stwierdzano.
Następnym krokiem był sąd dokonany nad wezwanymi do Moskwy szefami KPRP. Przewodniczył sądowi sam Stalin, a oskarżał Leński: „O kryzysie w KPRP i najbliższych zadaniach partii”. Część współpracowników Warskiego-Kostrzewy szybko spostrzegła skąd wieje wiatr i natychmiast „odcięła się” od sądzonych. Pozostali samokrytycznie przyznali się do błędów i usiłowali tłumaczyć się. Rozstrzygnął Stalin. Nie może być rewolucyjna partia, która osłabia swe związki z ZSRR stając się „filią trockizmu w ruchu robotniczym”. W tej sytuacji „nieugięci bojownicy proletariatu” ugięli się i wyrzucili Warskiego i Kostrzewę z KC. Nie oglądając się na statut partii powołano Tymczasowe Kierownictwo z Leńskim na czele.
W następstwie tego, w końcu 1924 r. Zwołano kolejny, III Zjazd KPRP. W czasie obrad (styczeń-luty 1925 r.) zatwierdzono posłusznie decyzje Stalina. „Stare” kierownictwo zostało raz jeszcze zwymyślane za „oportunizm”, osłabianie rewolucyjności mas i sprzyjanie trockistom. I raz jeszcze przyznało się do winy.
Zjazd wypowiedział się przeciwko wszelkim porozumieniom z PPS. Komuniści w Polsce mieli skupić swoją działalność na „walce o władzę”. Zapowiedziano w związku z tym „bolszewizację” partii. KPRP miała się stać bojową, zdyscyplinowaną o ściśle scentralizowanym kierownictwie, „z maksymalną odpowiedzialnością przed partią każdej organizacji partyjnej i każdego członka partii”.
Jednak sytuacja wewnętrzna w Polsce zdawała się sprzyjać Warskiemu. Piłsudski, w którym tak endecja jak i komuniści widzieli kandydata na polskiego Kiereńskiego, wyraźnie sięgał po władzę. Wydawało się więc, że wzorem bolszewików z 1917 r. Będzie można łatwo przechwycić władze, gdy tylko Marszałek zrobi polską wersję rosyjskiej „rewolucji lutowej”. Być może tak tez myślał Stalin. W razie takiego rozwoju wydarzeń mogła się przydać „niepodległościowa” frazeologia Warskiego. Niue powinno więc dziwić, że w końcu 1925 r. Warski i Kostrzewa znaleźli się ponownie we władzach KPRP.
12 maja 1926 r. oczekiwane wydarzenia nastąpiły. Piłsudski ruszył na Warszawę na czele wiernych mu oddziałów. Komuniści natychmiast poparli przewrót, rozwijając jednocześnie agitację w celi „zrewolucjonizowania mas”. W sprawdzaniu Sekretariat Krajowy KPRP pisał: „wszędzie czyniono wysiłki celem wyprowadzenia mas na ulice, rzucenie ich do walki, przekształcenie jej w walkę klas”. Te działania spełzły na niczym. Piłsudski nie był ani na jotę podobny do Kiereńskiego. Walki szybko ustały w kraju zapanował spokój. Zebrał się Sejm i wybrał prezydentem RP wskazanego przez Piłsudskiego prof. Ignacego Mościckiego. Posłowie komunistyczni okazali swoje niezadowolenie i w liczbie 6-ciu głosowali przeciw. Nie udało się osłabić Państwa Polskiego, a nadzieje pokładane w przewrocie Marszałka okazały się płonne. Stwierdził to wyraźnie Stalin w przemówieniu wygłoszonym 8 sierpnia 1926 r. Wytknął on komunistom Polsce, że dali się wyprowadzić w pole i zamiast zaszkodzić państwu poparli ruch, który je wzmocnił. To rozstrzygało o przyszłości frakcji Warskiego. On sam i jego współpracownicy usiłowali się ratować. Natychmiast przyznali się do „poważnego błędu” o charakterze „prawicowo-oportunistycznym”. Nic to nie pomogło. Frakcja Leńskiego nazywana „mniejszością” (w składzie KC KPRP miała jeden głos mniej od frakcji Warskiego) ze zdwojoną siła zaatakowali „oportunistów”. Jako materiał obciążający posłużyły uchwały „historycznego” – jak twierdzi Kowalski – II Zjazdu, a zwłaszcza wspominanie tam o „niepodległej republice rad”. „Niepodległej od kogo” – pytał złośliwie Leński. Dla „mniejszości” był to najlepszy dowód, że frakcja Warskiego nie zdołała „przezwyciężyć koncepcji prawicowych”.
Na początku 1927 r. Stalin zwołał IV Zjazd KPRP, na którym obie frakcje prawie przez trzy miesiące skakały sobie do oczu. Komunistyczny historyk udaje, że nie wie jaka była przyczyna sporu – uczestników „nie dzieliły żadne kwestie ideologiczne”. Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze Stalin usuwał z kierownictwa „niepewny element”, a po drugie; chodziło ot o kto będzie miał wpływ we władzach partii, to bowiem decydowało o karierze w aparacie sowieckim, możliwościach pracy w bezpiecznych biurach ruchu komunistycznego poza Polską oraz o pieniądzach (aparat etatowy KPRP otrzymywał pensje od moskiewskiego „pracodawcy”, tzw. Funk [funkcjonariusz] otrzymywał miesięcznie 200-450 zł, nie licząc dodatków, których było sporo. Z zestawienia finansowego Wydziału Wojskowego za IV kwartał 1927 r. wynika, że poza pensjami – średnio 300 zł na osobę – były jeszcze zapomogi, zwrot kosztów leczenia, komorne za lokale, zakup książek i prasy, opłata kursów, wyjazdy i rozjazdy, opłaty za tramwaje, taksówki i telefony, wycieczki, wydatki rożne. W tym czasie polski robotnik zarabiał 120 zł, nauczyciel 200-450 zł, policjant 150 zł, porucznik WP 265 zł).
Spory „ideologiczne” były więc tylko zasłoną. Trudno przecież było otwarcie spierać się o władzę i kasę. Poza zmianami w kierownictwie Zjazd dokonał korekty w nazwie partii. Usunięto przydomek „robotnicza” i pozostała Komunistyczna Partia Polski. Zważywszy na nikły odsetek robotników w tej partii było to pociągniecie ponad wszelką wątpliwość uzasadnione.
„Walka frakcyjna w KPP – pisze Kowalski – przybrała w roku 1928 niepokojące rozmiary. Doszło do tego, że na skutek frakcyjnych podziałów i wzajemnego zacietrzewienia naruszana była współpraca i dyscyplina komitetów okręgowych i wydziałów centralnych w stosunku do KC. […] W rezultacie nieraz nie przestrzegano elementarnych zasad konspiracji na czym cierpiał całokształt pracy partyjnej”. W tym samym 1928 r. minęło 10 lat istnienia partii komunistycznej w Polsce. W okolicznościowych artykule zapewniano, że przyszłość należy do partii i będzie ona „świetlana”.
Inne tematy w dziale Kultura