Jednym z „dowodów”, gdy skazywano mnie w PRL na 5 lat więzienia za obalanie ustroju i godzenie w sojusz z ZSRR był mój zarys historii partii komunistycznej ogłoszony pod pseudonimem Roman Mieczysłowicz w drugim obiegu w 1978 r.
Opracowanie ma pięć rozdziałów, poniżej rozdział 1. - w kolejności będą następne.
================
W obcym interesie
(Zarys historii Komunistycznej Partii Polski)
Motto: „Polskę czekają być może i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów – powtar4zam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc tylko Polsce i nienawidząc tych co służą obcym.”
Józef Piłsudski, sierpień 1927 rok
Wstęp
Rok 1978, rok sześćdziesiątej rocznicy odzyskania niepodległości minął bez bez oficjalnego rozgłosu. Propaganda PRL z kwaśną miną musiała jednak przyznać, że 11 listopada 1918 roku to najważniejsza data w naszych dziejach najnowszych. I chociaż nie było widać u komunistów takiej euforii jak w czasie rocznicy „wielkiego października”, gdy PZPR czciła pamięć 60-lecia przewrotu bolszewickiego w Rosji, to jednak tym razem władze PRL nie odważyły się na traktowanie rocznicy odzyskania niepodległości jako „kontynuacji” obchodów związanych ze świętem bolszewickim. Ale PZPR nie byłaby sobą, gdyby nie fałszowała historii Polski. Oto komuniści postanowili nam wmówić, że oni walczyli o niepodległość, a PRL jest właśnie najlepszym spełnieniem polskich pragnień wolnościowych. PZPR przypomina nam o drugiej „równie ważnej rocznicy” – 60-leciu powstania Komunistycznej Partii Polski. Metoda jest prosta. Jeżeli Polacy zostaną przekonani, że rocznica niepodległości to święto komunistyczne – nikt go nie będzie święcić. Czyż nie udało się w ten sposób przedstawić Polakom Tadeusza Kościuszki czy Jarosława Dąbrowskiego, którzy w powszechnym przekonaniu są nieomal protoplastami systemu politycznego PRL. Propaganda komunistyczna oparta na mitomanii usiłuje więc kreować KPP na głównego rzecznika polskich dążeń niepodległościowych. Aktywiści PZPR jak zwykle udają, że mają krótką pamięć.
Nie pamiętają czym była KPP, tak jak zapomnieli o sprawach bliższych w czasie, np. O budowie „drugiej Polski”. Zapomnieli też o innej okrągłej rocznicy ściśle związanej z losami „proletariackiej awangardy”. A w sierpniu 1938 roku, przed 40 laty Komintern rozwiązał KPP, a władze sowieckie wymordowały jej działaczy wiernych i ogromnie zasłużonych Stalinowi. O tej rocznicy głucho.
W ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat Naród Polski poniósł ciężkie straty duchowe, biologiczne i materialne. Strata KPP w 1938 roku nie oznaczała osłabienia Polski, ale osłabienie sił jej wrogich. Z losu KPP płynie nauka, o której zapominają ciągle komuniści w Polsce – nauka o tym, jak Moskwa płaci za wierną służbę tym swoim poplecznikom, których uzna za zbędnych. Nie ma powodu by ubolewać nad losem „leńskich, warskich, waleckich, sochackich” – uciekali z Polski do ZSRR i tam spotkała ich śmierć z rąk ich mocodawców. Swoim działaniem nie zapisali się chlubnie w pamięci narodu. To co robili i jak skończyli dajemy pod rozwagę ich współczesnym następcom z PZPR. Przypominamy garść faktów z dziejów KPP. Poniższy szkic nie rości sobie prawa do wyczerpania tematu, stanowiącego istny gąszcz szalbierstw i zbrodni. Dodatkowym utrudnieniem jest brak dokumentów i rzetelnych opracowań monograficznych historii tej partii zdrady narodowej. Historycy komunistyczni nie kwapią się z usuwaniem tzw. białych plam, a tajemnic KPP są nadal pilnie strzeżone. Autor tego opracowania musiał więc sięgać do wydawnictw dostępnych w PRL i z nich usiłował wyłowić fakty. Głównie do trzech książek Józefa Kowalskiego: „Zarys historii polskiego ruchu robotniczego w latach 1918-1928”, wyd. 1962 r., nakład 30 tys. egz., „Trudne lata. Problemy rozwoju polskiego ruchu robotniczego”, wyd. 1966 r., nakład 10 tys. egz i „Komunistyczna Partia Polski 1935-1938”, wyd. 1975 r., nakład 3 tys. egz. Ludzie nie czytają takich książek. Można je znaleźć wśród bezpłatnych nagród pocieszenia bądź w składnicach makulatury. Może i szkoda, gdyż nawet w takich książkach autorzy nie zawsze byli w stanie wykręcić się kłamliwym komentarzem i fałszem.
1. Początek
Historia partii komunistycznej zaczęła się zanim powstała KPP. Już wcześniej musieli być ludzie i koncepcje dzięki którym Rosjanie mogli z czasem utworzyć swoją agenturę na polskiej ziemi. Rządząca od ponad 45 lat monopartia PZPR przyznawała się do nazwisk Ludwika Waryńskiego, Juliana Marchlewskiego, Róży Luksemburg, Feliksa Dzierżyńskiego. Spójrzmy więc czyje imiona nadawano w PRL ulicom, placom, szkołom i fabrykom, jak wygląda rodowód partii nazywającej siebie „robotniczą” i „polską”.
Klęska Powstania Styczniowego 1863 r. Na dłuższy czas sparaliżowała polskie dążenia niepodległościowe. W tej atmosferze porażki kształtowały się poglądy, jakoby zabory były stanem trwałym, a Polacy powinni byli na zawsze wyrzec się niepodległości. Wówczas, obok innych nurtów ideowych pojawił się w polski społeczeństwie „socjalizm”. Zapoznając się z poglądami Karola Marksa na sprawę niepodległości Polski (w walce Polaków o niepodległość widział on detonator rewolucji socjalnej w Europie), początkowo tylko nieliczni dostrzegli szanse na realizację narodowych dążeń Polaków w socjalizmie. Myśl socjalistyczna trafiała do Polski nie tylko z Zachodu. W zaborze rosyjskim, obejmującym większość ziem przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, pojawili się ludzie zafascynowani akcjami bojowymi rewolucjonistów rosyjskich. Terrorystyczne sukcesy „Ziemli i Woli”, a wcześniej „Narodnej Woli” działały na wyobraźnię młodych Polaków studiujących na rosyjskich uczelniach. W ten sposób, jak pisał Ludwik Krzywicki, do Polski zaczęło przenikać „światło ze Wschodu”, które chociaż „przełamane i wykoślawione” miało coraz więcej zwolenników.
Pod urokiem rosyjskiej wersji socjalizmu pozostawał młody arystokrata z Kijowszczyzny L. Waryński. Początkowo zamierzał on założyć w Warszawie komórkę „Narodnej Woli”, później jednak zdecydował się na powołanie oddzielnej partii. Była nią założona w 1882 r. Socjalno-Rewolucyjna Partia „Proletariat”. W programie partii przeciwstawiono się postulatom niepodległościowym. Stwierdzano, że „zabijały” one świadomość klasową robotników. Niezależność narodowa „wysuwana jako środek zaradzenia wszystkim nieszczęściom socjalnym n nawołująca do zgody i łączności klas odwracała uwagę robotnika od rzeczywistych przyczyn jego nędzy i ucisku”. Mimo anty-niepodległościowego programu „Proletariat” był zajadle ścigany przez rosyjską policję. Represje i aresztowania działaczy, ale też nikły rezonans w środowisku robotniczym doprowadziły do likwidacji partii Waryńskiego.
Wśród polskich zwolenników socjalizmu byli też rzecznicy programu niepodległościowego. Rozumieli oni, że bez odzyskania państwa polskiego trudno jest myśleć o poprawie losu polskiego robotnika. Konieczność odbudowy Rzeczypospolitej, niepodległej, demokratycznej i całej (granice z 1772 r.) głosił Bolesław Limanowski, jeden z założycieli Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich. W 1892 r. powstała Polska Partia Socjalistyczna. Wśród założycieli, obok B. Limanowskiego znaleźli się Witold Jodko-Narkiewicz, Stanisław Wojciechowski, późniejszy prezydent niepodległej RP, a także Józef Piłsudski. Przeciwnikami PPS stali się natychmiast Róża Luksemburg i Julian Marchlewski oraz kierowana przez nich grupa „demokratów socjalnych”. W rok po powstaniu PPS ogłosili oni, że „wszyscy robotnicy” zmienili jej nazwę na „Socjaldemokrację Polską”. Próbowali też propagować ten pogląd na kongresie socjalistów w Zurychu w 1893 r. Delegacja polska na kongres, zwłaszcza Ignacy Daszyński, nie zgodziła się na obecność oponentów i unieważniła ich mandaty delegatów. W odpowiedzi Luksemburg i Marchlewski ogłosili utworzenie odrębnej partii Socjaldemokracji Królestwa Polskiego (SdKP). W swym programie, przyjętym na zjeździe w 1984 r. SdKP uznała „program odbudowania Polski za zupełne wyrzeczenie się skutecznej walki politycznej i za oddalenie się od celów tak ostatecznych jak i najbliższych”. Działacz tej partii, Antoni Rubinstein „Małecki”, późniejszy urzędnik sowieckiego aparatu państwowego (zamordowany w 1937 r. przez NKWD) stwierdził po latach, że SdKP uznała „za historyczne zadanie, […] by proletariat polski nie brał na swe barki niepodległości Polski”.
Od momentu powstania SdKP Luksemburg poświeciła się całkowicie walce z nienawistną jej ideą Polski Niepodległej. Twierdziła np. że w interesie polskich robotników będzie utrzymanie związków z Rosją. „Jedyną drogą skutecznej walki o wszystkie interesy robotnika polskiego – pisała – to przyjęcie istniejących granic państwowych za fakt historycznie dany”. I dalej: „Nich nas nie wzywają wzywają do tłuczenia głowami w mur, niech nam dadzą spokój z niepodległą Polską”. Trudno nie mówić o zacietrzewieniu, skoro nawet w obliczu wybuchu I wojny światowej nie potrafiła dostrzec znamion realizmu w programie niepodległościowym. Twierdziła, że „najbujniejsza nawet imaginacja kawiarnianego polityka nie zdoła dziś sobie wyobrazić, że z wojny między Rzeszą a Rosją wynikałaby niepodległość Polski. Wszelkie kombinacje międzynarodowe w kwestii polskiej upadają doszczętnie” – podkreślała stanowczo.
Rzeczywistość w polskim ruchu robotniczym nie odpowiadała „internacjonalistycznym” poglądom Luksemburg. Zresztą SdKP w krótki czasie przestała istnieć a jej resztki w 1985 r. Wstąpiły do PPS. Luksemburg porzuciła więc niewdzięczny grunt polski i przeniosła się do socjaldemokracji niemieckiej. Tam dość skutecznie torpedowała próby socjalistów polskich z zaboru pruskiego pragnących wyodrębnienia się z socjaldemokracji niemieckiej. Luksemburg uważała zresztą, że podobnie socjaliści polscy w zaborze austriackim powinni być w ramach partii socjaldemokratycznej Austrii, a w zaborze rosyjskim przynależeć do socjaldemokracji Rosji. W ten sposób rozparcelowany polski ruch robotniczy byłby zbyt słaby, aby podnosić „reakcyjne” hasła niepodległościowe. Zwolennikami tego pomysłu byli: związny z Luksemburg licznymi więzami (nie tylko politycznymi) Leon Jogiches „Tyszka” i równie zacięty przeciwnik „polskiego nacjonalizmu” Adolf Warszawski „Warski”.
Słabą stroną tej koncepcji był brak partii socjalistycznej w Rosji, której można by było podporządkować polskich socjalistów. Dopiero w 1900 r. Wokół wydawanego w Szwajcarii pisma „Iskra” uformowała grupa rosyjskich socjaldemokratów. Powstanie Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (SdPRR) nastąpiło trzy lata później. Wówczas to 46 przedstawicieli 26 „kółek” socjalistów rosyjskich w czasie obrad w Brukseli i Londynie powołało partię i uchwaliło jej program (w 1989 r. W Mińsku na Białorusi odbył się tzw. I Zjazd SdPRR, ale była to całkowita fikcja, partia w ogóle nie powstała).
Na zjeździe SdPRR w 1903 r. zarysował się zaraz spór między Julianem Cederbaumem „Martowem” a Włodzimierzem Ulianowem „Leninem”. Ten ostatni domagał się uchwalenia zasad, które zobowiązywałyby członków partii do bezwzględnej dyscypliny i posłuszeństwa względem kierownictwa. Narodziła się teoretyczna koncepcja tzw. centralizmu demokratycznego, nazwana przez Piłsudskiego „zakapturzonym samowładztwem”. Lenin przegrał chociaż wspierali go współpracownicy Luksemburg – Warski i Jakub Furstenberg „Hanecki”. Lenin stracił też wpływ na „Iskrę”, której Martow był współredaktorem. Jednak wkrótce założył własne pismo „Wpieriod”, gdzie zaciekle zwalczał Martowa. Luksemburg i towarzysze wspierali w tym Lenina bez zastrzeżeń. Tymczasem na terenie PPS zachodziły poważne wydarzenia. W 1900 r. Policja rosyjska aresztowała Piłsudskiego, redaktora i wydawcę organu PPS „Robotnik”. Władze carskie zdołały znacznie ograniczyć działalność polskich socjalistów. W tym samym czasie jeden z działaczy Socjaldemokracji Litwy, Stanisław Trusiewicz, oderwał kilkunastu członków SdL i porozumiał się z Feliksem Dzierżyńskim, który miał zorganizowaną grupę robotników w Warszawie. W ten sposób doszło do założenia Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Kierownictwo SdKPiL, po aresztowaniu Trusiewicza w 1901 r. za sprawą Dzierżyńskiego przeszło w ręce Luksemburg. Mogła ona ponownie przystąpić do walki „z zatruwającym świadomość mas nacjonalizmem”. W rezolucji SdKPiL ogłoszonej podczas rewolucji 1905 r. czytamy, że partia nie chce oddzielenia Polski od Rosji celem stworzenia niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej, lecz… „autonomii dla naszego kraju (tj. Królestwa Kongresowego), gdyż Polska stanowi realną część Rosji a niepodległość Polski jest szkodliwa dla międzynarodowej rewolucji socjalnej”.
Współdziałanie z SdKPiL miało dla Lenina ogromne znaczenie w jego walce frakcyjnej z Martowem. Dzięki polskim esdekom udało mu się stworzyć własną grupę nazywającą się buńczucznie „bolszewikami”. SdKPiL coraz ściślej łączyła się z Rosjanami. W 1903 r. na zjeździe SdKPiL w Berlinie za zagadnienie podstawowe uznawano utworzenie „wspólnej organizacji socjaldemokratycznej na całe państwo rosyjskie”. W 1906 r. SdKPiL praktycznie zrezygnowała z pozorów suwerenności partyjnej w stosunkach z bolszewikami. W tym bowiem roku włączyła się SdPRR, a Dzierżyński znalazł się w centralnych władzach partii rosyjskiej. SdKPiL całkowicie i bezwarunkowo podporządkowała się Rosjanom wysuwając nieśmiało postulat „autonomii kulturalnej” dla Polski po zwycięstwie rewolucji socjalistycznej. Tak więc zamiar Luksemburg zaczął wchodzić w fazę realizacji.
Na pierwszy rzut oka trudno zrozumieć dlaczego Lenin – przedstawiany jako zwolennik niepodległości Polski, wolał związki ze słabiutką SdKPiL, która z programem niepodległościowym nie miała nic wspólnego, od współpracy z PPS o niepodległość walczącą. Lenin nie miał by oczywiście nic przeciwko współpracy, gdyby PPS chciała mu się podporządkować. Tymczasem PPS już w 1897 r. - gdy partii Lenina jeszcze nie było – określiła warunki współpracy z rosyjskim ruchem robotniczym. Strona rosyjska musiałaby programowo uznać prawo Polaków i innych narodów ujarzmionych przez Rosję do niepodległości i propagować słuszność tego postulatu w społeczeństwie rosyjskim. Ponadto PPS żądała, aby wszelka działalność rewolucyjna na terenach należących przed 1772 r. Do Polski była uzgadniana z kierownictwem PPS. Pozornie tylko mogło się wydawać, że Lenin proklamujący „samookreślenie narodów” powinien był bez wahania przyjąć warunki PPS. Polska partia stawiająca warunki dowodziła swej niezależności. SdKPiL angażując się w walki frakcyjne w SdPRR po stronie Lenina nie była tak kłopotliwa. Spory Lenina z Luksemburg w kwestii niepodległości były w istocie nieporozumieniem. Po prostu Luksemburg i jej zwolennicy nie bardzo mogli pojąć dialektykę leninowskiego samookreślenia się narodów: obiecać i nic nie dać. Lenin dowodził, że w walce z „wrzodem nacjonalizmu we wszystkich formach” należy użyć propagandowo „prawa do samookreślenia”, ale „uznawanie prawa do samookreślenia nie powinno nigdy być tłumaczone jako zachęta do separacji (tj. niepodległości) ludów”. A więc nie należny się na nią godzić. „Oskarżanie zwolenników samookreślenia tzn. Wolności oderwania się, o popieranie separatyzmu jest takim samym głupstwem i taką samą obłudą, jak oskarżanie zwolenników wolności rozwodów o zachęcanie do wszczęcia kroków rozwodowych”. Jak wiadomo Lenin nie zamierzał dopuścić do rozwodu Polski z Rosją. Lenin nakazywał: w Rosji trzeba domagać się wolności oderwania się narodów uciśnionych, a w Polsce kłaść nacisk na „wolność zjednoczenia z Rosją”. O istocie zamiarów Lenina lepiej od jego elaboratów mówiły czyny. Na konferencji w Pradze czeskiej w 1912 r. Wypowiedział się on przeciwko wyodrębnianiu się organizacji w łonie partii bolszewickiej. Konferencja uznała za niedopuszczalne , aby „narodowości” tworzyły suwerenne organizacje z własnymi władzami centralnymi, zjazdami, programami. Partia rosyjska przyznawała sobie prawo wypowiadania się w imieniu wszystkich bez konieczności pytania kogokolwiek o zdanie. Stanowisko Lenina spotkało się ze zrozumieniem w partii Luksemburg.
Rewolucja 1905 r. była przełomem w dziejach PPS. W gorącym okresie napięcia strajkowego partia przyjęła wielu nowych członków. Nie było czasu na wychowanie ludzi w duchu programu niepodległościowego, zresztą niezupełnie przyjmowanego jako oczywisty przez całe kierownictwo PPS. Ponadto wypadki 1905 r. zdawały potwierdzać koncepcje „internacjonalistycznego” wybuchu i obalenia cara, a nie walka o wyzwolenie narodowe Polski. Piłsudski zaczął przygotowania do stworzenia organizacji paramilitarnej a wkrótce wojska. W tym samym czasie tzw. Młodzi z dużą zręcznością zaczęli zdobywać wpływy w instancjach partyjnych. W CKR PPS znaleźli się tacy ich przedstawiciele jak Feliks Kon, Feliks Sachs, Estera Golde i Maks Horwitz „Walecki” – nazywany „akrobatycznym dialektykiem”. Ze starych działaczy w CKR został tylko Piłsudski.
Do rozłamu doszło w 1908 r., kiedy to „młodzi” zdołali przeforsować uchwałę głoszącą, że „rewolucja polska […] stanowić może tylko część rewolucji zmierzającej do przeistoczenia na podstawach republikańskich ustroju państwa rosyjskiego”. W odpowiedzi Piłsudski i jego zwolennicy opowiedzieli się za programem niepodległościowym tworząc własną partię, PPS-Frakcja Rewolucyjna. Pozostała część PPS, wraz z Waleckim, nazwała się PPS-Lewica. Ta grupa coraz bardziej zbliżała się do linii programowej SdKPiL. Przeszła okres wewnętrznych polemik i ostatecznie zlała się z esdekami w partię komunistyczną.
Inne tematy w dziale Kultura