Artykuł ukazał się w tygodniku „Do Rzeczy”.
========================
Piotr Zychowicz, autor książki „Germanofil. Władysław Studnicki. Polak, który chciał sojuszu z III Rzeszą” jest wielkim zwolennikiem Studnickiego. Kiedy Wydawnictwo Universitas przypomniało książkę Studnickiego z 1939 r.: „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej” dodało do niej dwie wypowiedzi (Jan Sadkiewicz, „Kasandra polska”, Piotr Zychowicz, „Jak Władysław Studnicki próbował uratować Polskę od klęski”). Zychowicz wtedy zapewniał, że Studnicki to „wielki polski prorok”, który nie tylko przewidział przyszłość, ale starał się „powstrzymać klęskę”. Narzekał: nie posłuchano Studnickiego, zwłaszcza nie posłuchał prowadzący „nieodpowiedzialną politykę” minister Beck oraz ignorujący „proroka” marszałek Śmigły Rydz,
Studnicki jest niewątpliwie ciekawą postacią – zaczynał swoją aktywność polityczną jako socjalista, przeszedł do narodowców, aby w końcu zostać praktycznie bezpartyjnym germanofilem uważającym, że Polska powinna związać się z Niemcami i z tych pozycji rozwijać ekspansję w kierunku wschodnim. Jednak warte podkreślenia, zdaniem Zychowicza jest to, że Studnicki w przededniu II wojny światowej przewidział katastrofę, która spotkała Polskę, klęskę w starciu z Niemcami, atak Rosji, a nawet, że na koniec wojny Wielka Brytania odda Polskę Stalinowi. Należało więc go posłuchać – mówi Zychowicz i dodaje od siebie – także zawrzeć sojusz z Hitlerem. Skoro Studnicki przewidział co się stanie to powstaje pytanie co proponował, aby ta straszna wizja przyszłości Polski nie spełniła się.
Studnicki uważał, że Polska powinna zerwać sojusze z Francją i Anglią i zaoferować Niemcom osłonę od strony ZSRR, gdy Hitler uderzy na Francję. Twierdził, że sytuacja Polski jest korzystna bowiem „zanosi się na wojnę na zachodzie i Morzu Śródziemnym, na terenach od nas oddalonych”. W zawiązku z tym „nakazem naszego współczesnego stanu, jest neutralność zbrojna, niepozwalająca obcym państwom (a wiec także Niemcom! – RSz) gospodarzyć na naszym terytorium”. Podkreślał, że: „Obiektywnych podstaw do wojny polsko-niemieckiej nie ma”. Jednocześnie nie mógł zrozumieć, dlaczego Hitler wysuwa jakieś żądania wobec Polski. To posunięcie było w ocenie Studnickiego „fatalnym błędem” Hitlera wpychającym Polaków do obozu wrogów Niemiec. Władze RP bowiem uznały, że Niemcy chcą Polsce zgotować los Czechosłowacji, doprowadzić Polskę, tak jak Czechy, do całkowitej kapitulacji. To przypuszczenie Studnicki całkowicie odrzucał. Przekonywał, że Niemcy nie myślą o niczym podobnym. W sprawie żądań po prostu „Hitler i jego przyjaciele pragnęli olśnić Niemcy powodzeniem” i dlatego domagają się Gdańska i autostrady przez polskie Pomorze. Dowodził, że sprawa autostrady jest „postulatem drobnym”, a Gdańsk „de facto jest niemiecki” więc nie ma o co kruszyć kopii. Można Niemcom ustąpić. Zapewniał: ”Nie obiektywne warunki stoją na przeszkodzie zbliżeniu polsko-niemieckiemu, lecz pewne momenty psychologiczne”. Zdaniem Studnickiego: „Warunki geograficzne są naturalną podstawą kooperacji polsko-niemieckiej i wobec tej kooperacji w spokojnej atmosferze może być unormowana kwestia Gdańska i autostrady przez Pomorze”.
Studnicki nie rozumiał, że wojna w Europie będzie unicestwieniem porządku międzynarodowego ustanowionego po zakończeniu I wojny światowej. Porządku gwarantującego wielu narodom, w tym Polakom, byt państwowy. Dlatego z punktu widzenia interesów Polski zachowania tego ładu, także jego obrona, miały ogromne znaczenie. Tej okoliczności Studnicki nie brał pod uwagę. Nie dostrzegał, że Niemcy chcą zburzenia ładu wersalskiego (co godziło w interesy Polski) i mają w tym wsparcie faszystowskich Włoch oraz sympatycznych dla Polaków Węgier. Anglia i Francja, czasem Polsce niechętne, były natomiast obrońcami ładu wersalskiego, a więc nie powinno dziwić, że Polska opowiadała się po ich stronie. Nie zmieniało tego faktu, że anglo-francuscy obrońcy słabo ów ład bronili, a komplikowało położenie Polski sąsiedztwo ze Związkiem Sowieckim, który zamierzał wykorzystać narastający konflikt dla rozszerzenia swego panowania na Europę.
Politycy w Londynie budując blok antyniemiecki z Francją i Polską zamierzali powstrzymać Hitlera na progu wybuchu wojny. Londynowi chodziło o wykazanie Hitlerowi, że nie ma wystarczających sił, aby rozpoczynać wojnę światową. Takich sił Hitler rzeczywiście nie miał (założony program rozbudowy sił zbrojnych Niemiec był zrealizowany w 36 proc.) angielski sposób na niedopuszczenie do wybuchu wojny powinien był zadziałać. Podobnie myślał minister Beck akceptując współpracę z Anglią. Hitler nie uwierzył, że Anglia wypowie Niemcom wojnę. Był przekonany, że wojna z Polską będzie miała ograniczony lokalny charakter. Hitler myślał irracjonalnie i napadł na Polskę, a Zachód wypowiedział wojnę Niemcom i w następstwie tego III Rzesza wojnę przegrała.
Polityki brytyjskiej nie rozumiał Studnicki, który przeceniał siły Niemiec i Włoch - uważał, że Londyn stara się uczynić z Polski przynętę odciągającą Niemcy od zdobywania kolonii w Afryce.
Hitler jako wroga Rzeszy w realizowaniu wielkomocarstwowego programu widział Francję. Francję spoglądającą stale w kierunku Rosji, która mimo panującego w niej bolszewizmu wydawała się Francuzom coraz cenniejszym i pożądanym sojusznikiem. Hitler sądził, że o ile Anglia panująca na morzach, posiadająca interesy na innych kontynentach może ostatecznie zaaprobować europejskie aspiracje Hitlera, o tyle Francja, największa potęga na kontynencie europejskim, będzie starała się nie dopuścić do odbudowy mocarstwowej pozycji Niemiec. W „Mein Kampf” Hitler napisał: „Stałym dążeniem Francji było powstrzymanie rozwoju Niemiec.”
Dla każdego oceniającego zamiary Hitlera musiało być oczywiste, że Niemcy nie mogły ruszyć na Wschód by zdobywać Lebensraum, jeśli wcześniej nie spacyfikują Francji, która będzie zagrażać Niemcom od Zachodu (Hitler obawiał się wojny na dwa fronty). Wyeliminowanie Francji, będącej mocarstwem, dysponującej wielkim potencjałem militarnym i sojusznikami w Europie Środkowej nie było jednak sprawą prostą. Hitler liczył się z tym faktem i dlatego usiłował przygotować się do starcia powiększając własny potencjał, rozbudowując armię i opanowując stopniowo kolejne kraje, w tym te, które definiowały się jako sojusznicy Francji – Czechosłowacja, Rumunia, Polska. W przypadku Czech cenne dla Hitlera było zarówno zlikwidowanie czeskiej armii, będącej poważną siłą, jak i zdolności wytwórcze czeskiego przemysłu zbrojeniowego, które Hitler wykorzystał w pełni na potrzeby Wehrmachtu. To udało się osiągnąć w następstwie monachijskiej zgody Anglików i Francuzów na oddanie Sudetów Niemcom i w konsekwencji likwidację Czechosłowacji. Rumunia miała niezbędną Niemcom ropę naftową i nie mała większych oporów by podporządkować się Berlinowi. Problemem była Polska, dysponująca silną armią, która mogła wojskowo utrudnić niemieckie działania przeciwko Francji. Było oczywiste, że planując wojnę z Francją Hitler musiał wcześniej uzyskać pełną kontrolę nad Czechami, co mu się udało, ale także nad Polakami - nie mógł sobie pozwolić na pozostawienie za wschodnią granicą Niemiec niezależnego od Berlina państwa polskiego, do tego nie będącego wprost sojusznikiem Niemiec, „neutralnego zbrojnie”, jak to postulował Studnicki.
Odwołując się do przykładu czeskiego można sądzić, że gdyby Polska w 1939 r. przyjęła żądania niemieckie, nie skończyłoby się na Gdańsku i budowie niemieckiej autostrady do Prus Wschodnich przez polskie Pomorze. Warszawa ustępując Berlinowi i wraz z tym rezygnując z sojuszu z Zachodem znalazłaby się całkowicie na łasce i niełasce Hitlera. Musiałaby podporządkowywać się we wszystkim Berlinowi. Nie mogłaby się bronić, gdyby Hitler zażądał Pomorza, Wielkopolski, Śląska. Składane przez niego zapewnienia, że jakieś żądanie jest ostateczne i, że po jego spełnieniu Niemcy nie będą chciały niczego więcej, nie były nigdy dotrzymywane. Hitlerowi chodziło przecież nie o to, aby rozwiązać jakiś problem w relacji z sąsiadem, ale by - mamiąc możliwością porozumienia - osłabić wolę oporu upatrzonej ofiary, doprowadzić ją do izolacji pozbawiając wsparcia sojuszników i stosując coraz silniejszy nacisk, w tym szantaż użycia siły zbrojnej, doprowadzić do całkowitej kapitulacji i pełnego podporządkowania się. Także w przypadku Polski Hitler chciał oczywiście osiągnąć swoje cele pokojowo, bez wojny – jak to słusznie zauważał Studnicki. Jednak niemieckie żądania nie były jakimś „błędem” czy „fanaberią” Hitlera. To była po prostu droga do zwasalizowania Polski, uczynienie z niej powolnego narzędzia polityki niemieckiej w Europie. Wbrew temu co uważał Studnicki Hitler nie potrzebował żadnej polskiej przesłony od strony Sowietów. Zamierzał uderzyć na Wschód, a Polska nie pozwalająca mu „gospodarzyć” na jej terytorium byłaby wówczas zawalidrogą. Tylko Polska sprowadzona do roli wasala, wykonującego posłusznie wszystkie polecenia Hitlera, byłaby przydatna. Przekonanie Studnickiego, że w 1939 r. w relacjach z III Rzeszą Polska mogła doprowadzić do sytuacji, w której zachowałaby suwerenność oraz integralność terytorialną będąc „zbrojnie neutralna” było całkowicie nierealistyczne. Dostrzegł to polski minister Józef Beck, gdy mówił ministrowi spraw zagranicznych Rumunii Grigore Gafencu, że ustępstwa sprowadzą Polskę na pozycję wasala Berlina, a po wygranej Niemiec „pasalibyśmy krowy Hitlera na uralskich pastwiskach”.
Ale dziś są tacy, którzy twierdzą, że gdyby w 1939 r. posłuchano Studnickiego, to Polska u boku Hitlera stałaby się mocarstwem.
Oceniając z dzisiejszej perspektywy wartość propozycji Studnickiego widzimy, że prawidłowo przewidywał on przebieg wojny Polski z Niemcami, ale nie dostrzegał uwarunkowań sprawiających, że tej wojny Polska nie mogła uniknąć. W obliczu planów i zamiarów Hitlera, których Studnicki nie rozpoznawał, polscy przywódcy nie mieli żadnych szans, aby uzyskać to, co proponował Studnicki w swojej książce. Studnicki de facto nakłaniał Becka do kapitulacji przed Niemcami.
„Germanofil” Zychowicza spoglądał na świat przez pryzmat doświadczeń XIX wieku i nie rozumiał czym jest narodowy socjalizm, jaką rolę może odegrać w polityce III Rzeszy. W 1939 r. powinien był wiedzieć jak funkcjonuje reżim hitlerowski (obozy koncentracyjne, „noc długich noży”, gdy zlikwidowano kierownictwo SA, prześladowania Żydów), znał „Mein Kampf” Hitlera i powinien był dostrzec, że III Rzesza Hitlera jest czymś innym niż II Rzesza cesarza Wilhelma.
Studnicki nie rozumiał, że Polska ustępując Hitlerowi wejdzie na drogę utraty własnego terytorium i likwidacji suwerenności państwowej. Musi dziwić, że powyższych uwarunkowań nie dostrzegają zachwycający się Studnickim współcześni zwolennicy sojuszu z Hitlerem.
Obejrzałem dyskusję wokół książki Zychowicza pt. „Czy Polska mogła sprzymierzyć się z III Rzeszą?” Prowadził ją autor książki zachęcający do wypowiadania się zebranych kolegów (Cenckiewicz, Rak, Karbowiak). Usłyszałem: Dlaczego Studnicki nie stworzył rządu kolaboracyjnego - bo nikt mu tego nie zaproponował! Właśnie! Poglądy Studnickiego nie miały żadnego oddźwięku w polskim społeczeństwie, nie aprobowała ich rządząca Polską „sanacja’, ale odrzucali wszyscy bez wyjątku opozycjoniści zwalczający sanację. Wiedzieli o tym Niemcy i dlatego zabiegi Studnickiego w latach okupacji, aby znaleźć jakąś formę współpracy z reżimem hitlerowskim nie znajdowały zrozumienia w Berlinie. Dziwne, że tego nie rozumieją współcześni wyznawcy Studnickiego z red. Zychowiczem na czele opowiadający, że polityka powinna być realna. Czy może być realną polityka, która ignoruje poglądy i postawy całego społeczeństwa?
Realistą w 1939 r. był minister Beck!
Inne tematy w dziale Kultura