Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
660
BLOG

„Powstań Polsko” (cz. 5)

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

image

„Zjednoczenie sił narodów zamieszkujących Europę Środkową i Wschodnią byłoby kresem sowieckiego kolonializmu i kresem rosyjskiego panowania.”

Na początku 1986 r. w tzw. II obiegu (Wydawnictwo im. Jerzego Łojka) wydrukowano: "POWSTAŃ POLSKO! Zarys Myśli Programowej Nowej Prawicy Polskiej”. Autor Witold Skidel – to był wtedy mój pseudonim.

Rada Naczelna PPN przyjęła tekst jako programowy, przedstawiający czym jest PPN, ku czemu dąży, jak widzi przyszłość Polski.

Poniżej kolejna część tego opracowania.

====================

Nowa prawica – kilka uściśleń

 PPN uważa się za awangardę polskiej prawicy. Sądzimy, że nasz program wybiega najdalej w postulatach politycznych i zarysowanej możliwości działania. Przy czym w warstwie ideowej program PPN jest mocno osadzony w nurcie demokratycznej prawicy Zachodu. 

 Program PPN i podejmowane działania znajdują spory oddźwięk, zrozumienie i aprobatę w środowiskach robotniczych i młodzieżowych. I chociaż kierownictwo PPN nie zabiega o spektakularny rozgłos, to przecież program naszej partii znalazł już sporo zwolenników. Rozwój organizacyjny PPN jest całkowicie niezauważalny dla obserwatora z zewnątrz, który czyta dostępną mu prasę i wydawnictwa niezależne oraz słucha zagranicznych rozgłośni.

imageSamo zjawisko rosnącej w siłę Prawicy zostało jednak dostrzeżone. Myślimy o tak ważnym sygnale jakim jest praca Piotra Wierzbickiego „Myśli staroświeckiego Polaka”. Jesteśmy zgodni z autorem w tym co dotyczy generaliów w stosunkach Lewica-Prawica. Uważamy, że książka Wierzbickiego, mimo istotnych braków jest ważna dlatego, że dostrzega problem. Autorem jest człowiek tkwiący cały czas w kręgach związanych z Lewicą, który przyznaje, że ludzi Prawicy nie zna osobiście i nic go z nimi nie łączy. Uważny i obiektywny obserwator Wierzbicki, który jak wynika z książki nie potrafi wybiegać w przyszłość – dostrzegł fakt. Wprawdzie od tego daleko jeszcze do uznania, że PPN może stać się poważna siła polityczną, ale nie ulega już wątpliwości, że rozwój Prawicy ma miejsce i w tym nurcie działa PPN.

 Polska Lewica niezależna boi się Prawicy. Pojawienie się programów i co gorsza grup prawicowych spotkało się z nieprzytomnymi atakami. Kiedy powstał ROPCiO, Lewica skupiona wówczas w KSS”KOR” oskarżyła założycieli Ruchu o rozbijanie działalności opozycyjnej. Moczulski był atakowany w niezbyt elegancki sposób i stawiano mu zarzuty właściwie nie znajdujące potwierdzenia. Powstanie KPN powitano jako inicjatywę szkodliwą. Konfederacja była oskarżana o nacjonalizm, szowinizm a nawet faszyzm – z czego skorzystała zresztą prokuratura w akcie oskarżenia przywódców KPN w lutym 1985 r. (Na marginesie trzeba obiektywnie przyznać, że niektórzy reprezentanci KPN na Zachodzie dawali podstawy do oskarżania o nacjonalizm, chociaż było to sprzeczne z programem KPN. Jak się wydaje Moczulski nie umiał w porę zapobiec takim tendencjom, a może nie chciał tego uczynić.)

 Postawa Lewicy wynika, jak się wydaje, z autentycznego lęku przed Prawicą. Lewica spodziewa się odwetu ze strony srodze doświadczonej Prawicy. Być może chodzi też o utrzymanie wygodnej pozycji politycznego monopolisty, z którą lewicowcy nie chcą się rozstać. Jest jednak bezspornym, że nie tylko o to chodzi.

image1. Lewica zaczęła obawiać się polskiego społeczeństwa, zwłaszcza robotników, gdy w okresie 16 miesięcy „Solidarności” okazało się, że ideały i programy lewicowe nie znajdują poparcia, natomiast tzw. nacjonaliści bardzo łatwo zdobywają zwolenników. Wyraziło się to w swoistej niechęci robotników do ekspertów podejrzewanych o lewicowość lub ugodowość (prof. Stefan Kurowski, uznawany za prawicowca nie miał takich kłopotów). Robotnicy z zasady odrzucali wszystko co było opatrzone etykietką socjalistyczną, mimo nieświadomego przyjmowania pomyków z arsenału Lewicy. Warunkiem jednak przyjęcia takiego rozwiązania lewicowego było ukrycie jego pochodzenia ideowego. Z pojęć uznawanych dotąd za prawicowe zaczęto korzystać przy organizowaniu lewicowych Klubów Samorządnej Rzeczypospolitej Jacka Kuronia. Ten trend dostrzegamy dziś w publicystyce Adama Michnika. Może to zaprowadzić autora na stronę Prawicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w przeszłości nierzadko politycy prawicowi przechodzili w młodości „chorobę lewicowości”. W każdym razie kiedy okazało się co naprawdę myślą Polacy, a co nie było zgodne z wyobrażeniami „Kultury” czy RWE, Lewica spostrzegła, że ma w ręku bardzo słabe karty.

2. Polskie grupy lewicujące dostrzegają kryzys ideologii lewicowych w świecie. Wbrew sobie muszą przyznać, że to rządy imageprawicowe, głównie USA z Ronaldem Reaganem, okazały się najlepszymi sojusznikami polskich dążeń. Brandt wypada fatalnie, nie lepiej Papandreu, nawet dobrze zachowujący się Mitterrand przyjął szefa junty z PRL. Sama Lewica kompromituje się ciągle. Widzi naruszenia demokracji i swobód obywatelskich przez dyktatury prawicowe i nadaje temu rozgłos a milczy o zbrodniach dyktatur lewicowych. Milczała w obliczu ludobójstwa w Kambodży, dziś nie dostrzega zbrodni w Etiopii. Partyzanci afgańscy walczący z sowiecką okupacją nie mają nawet promila tego poparcia, jakim lewicowcy obdarzali komunistyczny Vietcong podczas wojny w Wietnamie. Lewica kompromituje się gromadząc pół miliona protestujących w czasie wizyty prezydenta Reagana w Europie jednocześnie rezygnując z protestów podczas podobnej wizyty Leonida Breżniewa.

 Społeczeństwa wyzwalają się z niewoli lewicowych mitów. Usuwa się grunt spod nóg również polskiej Lewicy. Być może dlatego w tym środowisku jest coraz więcej liberałów o odcieniu lewicowym, bliższych jednak liberałom amerykańskim niż europejskim. Stąd też pewnie wynikają próby adaptacji terminów i symboli prawicowych dla własnych potrzeb. Działania te, połowiczne i niekonsekwentne, to zbyt mało, by zapobiec zagrożeniom.

3. Lewica boi się Prawicy, a raczej obrazu tej Prawicy, który sama stworzyła. Tak długo operowano fałszywymi wyobrażeniami, aż w nie uwierzono. Można przypuszczać, że lewicowcy są autentycznie przekonani, że polska Prawica to nieomal faszyści. Przypominamy sobie, że w którymś z początkowych numerów „Krytyki”, jeszcze w latach rządów Gierka ogłoszono z całą powagą, że głównym wrogiem „opozycji demokratycznej” jest „polski totalitarny nacjonalizm”. Nie ulega wątpliwości, że ten bezsensowny pogląd był (jest?) głoszony szczerze. Stąd pewnie zaniepokojenie rosnącą siła KPN i pewna wewnętrzna satysfakcja, gdy jej kierownictwo między wrześniem 1980 a styczniem 1981 zostało zaaresztowane. Wtedy KPN-owiec jawił się Lewicy niczym jakiś ONR-owiec tropiący Żydów z żyletką. Niestety Lewica nie pozbyła się do dziś tego irracjonalnego strachu. Wprawdzie po licznych ukłonach ze strony Moczulskiego otrzymał on ostatnio od Kuronia rozgrzeszenie z nacjonalizmu i i antysemityzmu, ale dotyczy to imagetylko Moczulskiego, a nie wszystkich działaczy Prawicy. Nie dalej jak w 1985 r. Jan Józef Lipski ogłosił kolejny raz książkę o antysemityzmie ONR-Falangi (sic!), a Z. Bujak w „Konspirze” wyjaśnia, że w wolnej Polsce będą działać partie socjalistyczna, ludowa, chadecka, jakaś komunistyczna i zakaże się działalności faszystom. Przyznajemy, że nie możemy zrozumieć dlaczego totalitaryści komunistyczni mają być lepiej traktowani od faszystów. Czyżby nie byli takimi samymi wrogami demokracji, mieli mniej na sumieniu od faszystów? Wiemy przecież, że po państwach faszystowskich nie zostało śladu, a totalitaryzm komunistyczny ma się jeszcze dość dobrze.

 Strach Lewicy jest pozbawiony podstaw. Jedynych zwolenników „nacjonalizmu totalitarnego” można dziś spotkać wśród funkcjonariuszy SB. Wprawdzie istnieją środowiska niezależne nawiązujące do myśli politycznej Dmowskiego, ale trudno je podejrzewać o zamiar wymordowania Lewicy.

  PPN uważa, że czas na współdziałanie i pozbycie się szkodliwego dla obu stron uprzedzenia. Lewica odpokutowała swoje błędy i winy idąc również razem z nami , obecnymi działaczami PPN do więzień i obozów dla internowanych. Tak samo jak Lewica dążymy do demokracji i nie wyobrażamy sobie, aby komunistyczną dżumę można było leczyć szowinizmem, czy nawet antysemityzmem. Lekarstwo, które chcemy zastosować w Polsce nie zaszkodzi Lewicy. Chyba, że ten strach przed nacjonalizmem to tylko kamuflaż pozwalający na wprowadzenie kolejnej dyktatury lewicowej oczywiście w imię „postępu”. Ale przecież wszyscy chcemy demokracji. Jeżeli nasze deklaracje są uczciwe – powinniśmy być po tej samej stronie barykady. Powinniśmy sobie pomagać we wszystkim co nas łączy. Czas skończyć z wywoływaniem upiorów i zająć się tym co niezbędne dla zbudowania demokracji już dziś, we wzajemnych stosunkach między Prawicą a Lewicą.

image PPN jest partią narodową, ale jednocześnie nie jest ugrupowaniem nacjonalistycznym. Jesteśmy partią narodową, bo chcemy realizować polski interes narodowy. Nie uda się tego zrealizować, jeśli nie przekroczymy egoizmu narodowego. Koncepcje Dmowskiego uważamy w głównych zarysach za nieaktualne. Straciły one swą użyteczność polityczną i przeszły chyba bezpowrotnie do dziejów polskiej myśli. Stało się tak również dlatego, że tłumaczenie dziś ludziom iż się jest „prawdziwym narodowcem”, a nie szowinistą przypomina trochę wyjaśnianie co to jest „prawdziwy socjalizm”.

 Odwołujemy się do tradycji polskiej i wyciągamy wnioski. Naród polski nie zdołał zapewnić sobie trwałej i bezpiecznej egzystencji w ramach państwa narodowego. W przeszłości tylko Rzeczpospolita wielonarodowa, wspólnota Polaków, Litwinów, Rusinów, ale także Żydów, Niemców, Ormian, Tatarów gwarantowała narodowi polskiemu i innym mieszkańcom wspólnego państwa bezpieczeństwo. Państwo to w rezultacie głównie polskich błędów i agresji sąsiadów upadło, ale zanim do tego doszło przez wieki było mocarstwem, którego wkład w kulturę i cywilizację jest przedmiotem naszej dumy narodowej.

image W 1918 r. odzyskaliśmy ponownie niepodległość, ale nie zdołaliśmy odbudować dawnej Rzeczpospolitej. Jak wiadomo w praktyce zwyciężyła koncepcja państwa jednego narodu – Polaków. Liczne mniejszości narodowe, właśnie mniejszości, a nie współgospodarze i współwłaściciele państwa, były w ustawicznych konfliktach z polskim narodem panującym. Rzeczpospolita Polaków okazała się zbyt słabym potencjałem by wytrzymać atak Niemiec i ZSRR. W PRL, bardziej niż przed wojną, utrzymuje się koncepcja państwa jednonarodowego. PRL to podobno państwo bez mniejszości nordowych i w sprawiedliwych granicach. Propaganda PRL przekonuje, że taki stan to rozwiązanie najlepsze z możliwych, słuszne i sprawiedliwe. Charakterystyczne, że komuniści w Rosji, Czechosłowacji czy Jugosławii nie podzielają zdania towarzyszy z PZPR. I nawet sami komuniści w Polsce uważają, że ZSRR ma prawo być wielonarodowy. Ciekawe czemu PZPR uważa, że wspólnota Polaków, Białorusinów, Litwinów i Ukraińców to coś złego i niepożądanego, ale tzw. federacja tych samych narodów w ramach ZSRR to rzecz wspaniała. I kolejne pytanie: dlaczego zdaniem komunistów Rosja nie może być państwem jednonarodowym skoro to takie dobrodziejstwo dla Polaków? Odpowiedź jest oczywista. Zjednoczenie sił narodów zamieszkujących Europę Środkową i Wschodnią byłoby kresem sowieckiego kolonializmu i kresem rosyjskiego panowania. Komuniści w Polsce stali się wyznawcami Dmowskiego, bo w obecnej sytuacji pomaga to utrzymywać Polaków w niewoli. Musimy zdać sobie sprawę, że nie będzie trwałej niepodległości Polski, jeżeli nasi sąsiedzi znad Niemna, Dźwiny, Dniepru i Dniestru będą w niewoli.

c.d.n.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Kultura