Ha!
Dałem sobie już czas temu spokój z tym cyrkiem na S24, ale jęk rozpaczy jaki dobywa się ostatnio z ponurych czeluści tzw. prawicy patriotycznej przykuł moją uwagę na tyle, że nie mogę się powstrzymać.
Od pewnego czasu nieomal wszyscy poważni publicyści radzą Jarosławowi Kaczyńskiemu żeby wycofał się z polityki. Mniej życzliwi radzą mu, żeby poszedł precz, bardziej życzliwi - żeby sobie odpoczął, żeby pozwolił komuś innemu, młodszemu wziąć ster partii aby samemu obejąć nad nią jakiś patronat honorowy czy co. To efekt masakrycznych skutków powrotu prezesa PiS do dawnej formy po dobrze ocenianej, lecz zakończonej porażką kamanii wyborczej.
Zakon ślepo-wiernych wyznawców Wielkiego Stratega pluje w odpowiedzi zielonym jadem - ich zdaniem oportunizm i koniunkturalizm żurnalistów przekroczyły wszelkie granice: już nie tylko Janke czy Lisicki, ale nawet sam RAZ dał się zmanipulować michnikoidalnym tusko-lemmingom i gada od rzeczy. Koniec świata panie i panowie!
Na S24 pojawiają się sążniste analizy - jedni pracowicie tumaczą pozostałym głęboko ukryte strategiczne zamysły Prezesa, inni obnażając płytkość dziennikarskiej diagnozy tchną urzędowym optymizmem: "POpaprańcy sami się teraz wykończą, wystarczy cierpliwie poczekać". Jedni i drudzy nie mają wątpliwości - Jarosław Kaczyński słusznie zdecydował się zaprząc Katastrofę i Krzyż do boju o Prawdziwą Polskę - wszak z tymi Płatnymi Zdrajcami, Pachołkami Rosji nie ma co się bratać - dla dobra Najjaśniejszej trzeba ich zdeptać i zniszczyć niczym karakana - mobilizując Naród do powszechnej konfrontacji, budując klimat powszechnego oburzenia obecnością postur tak szkaradnych na państwowym świeczniku.
Ani jedni ani drudzy nie dostrzegają prawdziwej natury sytuacji, w jakiej znalazł się Jarkacz po przegranych wyborach prezydenckich - sytuacji zepchnięcia do narożnika. Objaśniam zatem zatęchłym prawackim łbom w czym rzecz:
Przez ostatnie lata udała się Jarkaczowi rzecz prawi niemożliwa - dowodzona przez niego partia Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie i skutecznie wykończyła całą konkurencję, zagospodarowując nieomal cały elektorat roszczeniowo-tradycjonalistyczno-konserwatywny jaki był do wykorzystania na polskiej scenie politycznej. Pod szerokimi skrzydłami PiS znaleźli schronienie bezprizorni chłopi od Leppera, moherowe babcie od Rydzyka, związkowcy od Śniadka, wszelkiej maści monarchiści, zwolennicy silnej ręki, wieczni bezrobotni, itd, itp. Tworząc wraz z Ludwikiem Dornem obowiązujący system finansowania partii z budżetu, oraz radykalizując retorykę PiS Jarosław Kaczyński po prostu utłukł pałką, czyli całkowicie zmarginalizował wszelkie byty, które były bardziej na prawo od Prawa i Sprawiedliwości. Miało mu to dać szerokie poparcie społeczne wystarczające do zdobycia i utrzymania władzy. Okazało sie jednak, że zdobyte tak poparcie nie jest wystarczające. Elektorat centrowo-liberalno-lewicowy ma w Polsce stabilną większąć, przez którą PiS nie może się do władzy przebić - no chyba że jakimś fuksem, przypadkiem, rzutem na taśmę, de facto oszukując wyborców, jak to było przy okazji koalicji z Samoobroną.
W tej sytuacji Jarosław Kaczyński znalazł się w swoistym narożniku - zepchnięty do bandy gdzie nie ma się już dokąd posunąć, gdyż bardziej na prawo nie ma już nic poza śmiesznością a bardziej konsekwentna próba przesunięcia się na pozycje centrowe oznaczałaby z jednej strony twardą walkę o elektorat Platformy Obywatelskiej (który na Jarkacza i jego partię reaguje wręcz alergicznie po tym, jak kilkakrotnie dał się zwieść jego ekwilibrystyce tylko bo to, żeby ostatecznie zostać wystrychniętym na dudka) a z drugej - gwarantowane odpadnięcie licznego elektoratu radykalno-populistycznego, którego przy PiSie utrzymuje właśnie owa niemożliwa do zniesienia przez centrystów wojenno-oblężnicza retoryka Prezesa i jego akolitów.
Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę ze swojego wieku. Mając 61 lat nie może sobie pozwolić na kolejne lata mozolnej pracy budowania wsparcia w centrum, co być może zrekompensowałoby mu utratę sił na skutek odpadnięcia elementów skrajnych. W tym sensie Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem Ojca Rydzyka, który przystawił mu swe diabelskie widły do pleców i nie pozwala się cofnąć. Jarosław dobrze wie, że w osobie tego Belzebuba ma równego sobie a może nawet silniejszego przeciwnika - już kilkakrotnie pzecież doświadczył krytyki rozgłośni z Torunia i musiał się później ze swych czy brata "nie dość narodowo-katolickich" słów czy działań przed Ojcem Dyrektorem gęsto tłumaczyć, żeby odzyskać radiomaryjne poparcie. Podobnie ma się sytuacja w przypadku relacji Jarkacza z przewodniczącym Śniadkiem. Poparcie związkowej "Solidarności" tak samo okupione jest populistyczną, antyunijną retoryką, z której nasz dzielny Prezes nie może zrezygnować nie ryzykując utraty tego poparcia. A przecież to właśnie ta retoryka zamyka mu drogę do politycznego centrum, dla którego zabieganie o polskie interesy w UE nie powinno łączyć się z wojenną atmosferą oblężonej twierdzy.
Powrót Jarosława Kaczynskiego do dawnego stylu jest moim zdaniem wymuszony. Jest konsekwencją wielu lat uprawiania takiej a nie innej polityki, w wyniku czego obecnie pan Prezes nie ma wyjścia. Wywijanie szabelką przynajmniej daje mu pewność przetrwania jego partii przez kilka następnych wyborów. Radykalny, paranoiczno-populistyczny elektorat z pewnością nie zniknie w dziesięcioletniej perspektywie i będzie mu zawsze dawał te 20-30% poparcia potrzebne do stabilnego utrzymania się w polityce. Wojenna, bezkompromisowa fazeologia oraz fatalny system finansowania partii z budżetu zabezpieczają Prezesowi tyły - żaden Jurek czy Dorn mu się tam nie wciśną, no chyba że z jakąś bardzo wąską kanapą. Przy sprzyjającym zbiegu okoliczności PiS ma nawet szansę na utworzenie kiedyś rządu: mniejszościowego lub w koalicji z SLD czy PSL (o ile ta ostatnia partia nie zniknie niebawem ze sceny).
Panie i Panowie - musimy oto pogodzić się z szaleństwami Prezesa. Czekają nas jeszcze długie lata bratobójczej wojny na gesty i słowa. Wojny, w której zdeptaniu ulegną wszystkie autorytety - sądzę, że nawet JPII doczeka swojej kolejki. Jakiś Palikot tego dopilnuje a pretekstem stanie się zapewne tyrada Jarkacza, w której ten ostatni, powołując się na papieski autorytet, opluje "nie-rząd" i "łże-prezydenta". Czekają nas wciąż lata wojny na wyniszczenie, której ofiarą będzie pozycja Polski na arenie międzynarodowej, gdyż domowe niesnaski będą z pewnością wykorzystywane przez tych, którzy będą chcieli zrealizować swoje interesy naszym kosztem.
Chociaż PiS jeszcze długo nie będzie miał większości wystarczającej do objęcia realnej władzy, będzie zawsze miał wystarczająco dużo siły, żeby zorganizować głośne czy w iny sposóbj nieprzyjemne protesty przeciw temu czy innemu posunięciu rządu. Może też liczyć na samorodną inicjatywę obywateli - na przykład jak ktoś wymaluje czerwone gwiazdy na żołnierskich grobach (voila - oto Rosjanie mają w ręku kolejny argument dla poparcia tezy o "organicznej rusofobii Polaków"), to może zawsze liczyć jeśli nie na poparcie, to na zrozumienie Prawa i Sprawiedliwości. A jeśli to poparcie czy zrozumienie nie będzie mogło zostać udzielone jawnie, na oficjalnym portalu PiS, to pan Prezez zawsze może polegać na piórach swych najwytrwalszych bojowników zorganizowanych w chorągwiach S24 i niezalezna.pl. Aleksander Ścios przecież wszystko jakoś wytłumaczy.
Inne tematy w dziale Polityka