Śmieszy mnie dyskusja o ostatnich "szykanach", jakie spotkały blogerkę Katarynę ze strony Dziennika. Mam na ten temat swoje zdanie.
W przypadku Kataryny sytuacja jest taka, że mamy tu do czynienia nie z jakąś "jeszcze jedną" biedną anonimową blogerką, lecz z kimś w rodzaju anonimowej osoby publicznej.
Blog Kataryny wygrał zdaje się nagrodę na najpoczytniejszy blog polityczny polskiego Internetu. Jej "analizy" kształtują punkt widzenia bardzo znacznej grupy czytających jej publikacje osób, podczas gdy ona nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ich jakość. Zasłania się anonimowością, co jest - uważam - do przyjęcia w tej szczególnej konwencji, jaką jest blogowanie, lecz równocześnie Dziennik ma prawo - zgodnie z dziennikarską praktyką - takiego delikwenta docisnąć. Kataryna nie jest dla Dziennika "źródłem", które Dziennik chroni przed ujawnieniem. Kataryna jest dla Dziennika "obiektem" dziennikarskiej pracy i tutaj dziennikarze mają swoje święte prawo mieć gdzieś ambicje Kataryny do zachowania anonimowości.
Byłoby wręcz dziwaczne, gdyby media w ten czy inny sposób nie zabiegały o ustalenie tożsamości tej swoistej blogowej celebrytki, jaką stała się Kataryna.
Nie widzę tutaj nic, co byłoby moralnie naganne. Nie istnieje żadna podstawa prawna, która zakazywałaby Dziennikowi ujawnić tożsamość Kataryny - czy jej się to podoba czy nie. Dziennik dał jej szansę zrobienia tego "na jej warunkach" - nie chce, to kij jej w oko.
Ponadto, to żenujące (zakładam, że to prawda), że Kataryna anonimowo pluła na Kwiatkowskiego, z którym robiła równocześnie interesy. To się nazywa po prostu OBŁUDA.
I w ogóle – jej – zbliżona do "ściosowej" metoda oglądu rzeczywistości (że każda sprawa ma drugie, szwindlowo-agenturalne dno) polegająca na wyrywaniu strzępków zdań z kontekstu i umieszczanie ich w innym jest nie do przyjęcia.
Każdy może napisać coś w rodzaju takiej nośnej emocjonalnie konfabulacji. Biorę pierwszy lepszy fragment z dzisiejszej “Rzepy”:
Zmienione zostaną zasady prowadzenia lekcji wychowania fizycznego w szkołach, a dotychczasowe przysposobienie obronne zastąpi edukacja dla bezpieczeństwa – zdecydował Sejm przyjmując poprawki Senatu do nowelizacji ustaw: o powszechnym obowiązku obronnym oraz o kulturze fizycznej.
I rozpoczynam “dedukcję” w stylu Ściosa czy Kataryny:
Czy to nie dziwne, że właśnie w tym momencie Sejm pod przywództwem koalicji PO-PSL zmienia ustawę o powszechnym obowiązku obronnym i kulturze fizycznej? Być może nie o lekcje WF tu chodzi, lecz o kontrakty na wyposażenie sal gimnastycznych. W skali kraju są to tysiące obiektów i grube miliony do wyłudzenia z państwowej kasy.
Przypomnijmy: radna Katarzyna Munio z warszawskiej platformy od co najmniej roku otwarcie krytykowała swoją partię, szczególnie jeśli chodzi o działania związane z rozwojem sportu w mieście. Ostatnio radną wzburzyła postawa Platformy wobec burmistrza Ursynowa, który poprzez zaniedbania przy budowie hali sportowej naraził miasto na straty finansowe.
- Władze miasta przymykają oczy na marnotrawstwo, jakim była utrata możliwości dochodzenia przez dzielnicę Ursynów blisko stu milionów kary od wykonawcy hali – mówiła Munio. – Wstydzę się za to, że jestem radną tego ugrupowania – dodała.
Czy jest to sytuacja jednostkowa? Czy w całym kraju nie odbywa się “kręcenie lodów”, przy którym politycy i samorządowcy PO dogadują się z prywatnym biznesem kosztem podatnika za sute synekury?
Jak widać – mógłbym tak ciągnąć spod palca. Takie pisanie jest łatwe. Takie myślenie jest bardzo łatwe. Pisząc tak, z dnia na dzień mógłbym stać się jakimś guru prawackiej tuby. Tylko, że tak naprawdę g... z takiego pisania wynika.
Więc nie płaczę nad utraconą czcią Kataryny – kij jej w oko!
Inne tematy w dziale Polityka