Od pewnego czasu przedstawiciele totalnej opozycji obnoszą się z piętnem tzw. gorszego sortu. Tę obraźliwą łatkę rzekomo miał im przypiąć oczywiście nie kto inny, jak sam szef PiS – Jarosław Kaczyński, słynący z ciętego języka i niebanalnych porównań. Pomimo, że opozycja chętnie oskarżyłaby przeciwnika o mowę nienawiści, to prawda wygląda zupełnie inaczej.
Mowa nienawiści i przemysł pogardy w Polsce rozwinęły się w kilkanaście lat temu. Był to sposób na odsunięcie od władzy rządzącej wówczas koalicji PiS z Samoobroną i LPR (2005-2007). To wtedy wyborcy Prawa i Sprawiedliwości zostali nazwani przez Donalda Tuska moherami, a bracia Kaczyńscy to były dwa "kartofle" – tę nazwę wytransferowano nawet do mediów zagranicznych. Wszyscy pamiętamy też o "dorzynaniu watah" czy "patroszeniu kaczek" – to była codzienność – metody, którymi walczono z „kaczorami”. Hejt i agresja, z internetu i z mediów wylewały się na ulice. W 2010 roku w okresie żałoby narodowej po tragedii smoleńskiej przeżyliśmy apogeum przemysłu pogardy. To wtedy dzikie hordy atakowały modlących się na Krakowskim Przedmieściu ludzi. Wkrótce po tym, w Łodzi doszło do zabójstwa Marka Rosiaka - asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego. Ataku dokonał były członek PO – Ryszard Cyba, który krzyczał, że nienawidzi PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ten fanatyczny zabójca ciężko zranił również drugiego pracownika biura europosła.
Warto podkreślić, że ta dzika agresja nie wzięła się znikąd. Mowę nienawiści i przemysł pogardy nakręcały mainstreamowe media przy pomocy polityków PO i Ruchu Palikota. I bez znaczenia było czy PiS był u władzy, czy w opozycji. Świadczy to jedynie o tym, że ta partia wraz ze swoim przywódcą, była i jest dla dzisiejszej totalnej opozycji śmiertelnym zagrożeniem. Chociażby z tego powodu nie można oczekiwać normalności czy radykalnej zmiany w naszym życiu publicznym.
Przypomniałam powyżej parę faktów, ponieważ ci, którzy uważają się za gorszy sort, zdają się o nich nie pamiętać. Nie pamiętają również o tym, że najgorszym sortem Jarosław Kaczyński określił tych naszych rodaków, którzy w przeszłości donosili na naszą ojczyznę do obcych. Myślę, że dla rozwiania wszelkich wątpliwości warto przytoczyć tu fragment wywiadu, w którym Jarosław Kaczyński o tym mówi:
"To powrót do metod z lat 2005 – 2007, ale także z czasów rządu Jana Olszewskiego, czyli też naszych, bo to był też rząd Porozumienia Centrum. To się powtarza. Ten nawyk donoszenia na Polskę za granicę. W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. I to jest właśnie nawiązywanie do tego. To jest w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. Ten najgorszy sort właśnie w tej chwili jest niesłychanie aktywny bo czuje się zagrożony.
Wojna, później komunizm, później transformacja przeprowadzona tak, jak ją przeprowadzono właśnie ten typ ludzi promowała, dawała mu wielkie szanse. On dziś boi się, że te czasy się zmienią, że przyjdzie czas, że tak jak to być powinno – inny typ ludzi, mających motywacje wyższe, patriotyczne będzie wysunięty na czoło i to będzie dotyczyło wszystkich dziedzin życia społecznego, także ze strony gospodarczej. Tu jest ten wielki strach o to, jaki rodzaj Polaków będzie miał te największe szanse. Czy ci, dla których wszelkie sprawy związane z czymś szerszym, niż własny interes, narodem, godnością narodową, są ważne. Czy ci, dla których to nie ma żadnego znaczenia, a cała filozofia sprowadza się do takiego powiedzenia „nie ma takich grabi, które by od siebie grabiły”
Właściwie to nic dziwnego, że przedstawiciele totalnej opozycji poczuli się, pomimo, że nie zostali tak nazwani - gorszym sortem - w końcu to jej przedstawiciele paktują z obcymi (Niemcami, przedstawicielami UE) przeciwko Polsce. Nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego elektorat i sympatycy totalnej opozycji, również mają poczucie „gorszego sortu”, może dlatego, że potraktowali to określenie dosłownie. A o to, by tak się stało, postarały się wprawione w mowie nienawiści media i hejterzy.
Ale chociażby dlatego, że nikt de facto nie nazwał totalnych i ich wyborców "gorszym sortem", lider PO, Grzegorz Schetyna, nie powinien nazywać polityków PiS oraz ich wyborców „pisowską szarańczą”, co miało miejsce na jednym z ostatnich spotkań z wyborcami, gdzie Schetyna powiedział:
„Dla dobra Polski i jej obywateli, dla naszego miejsca w Europie, musimy wygrać te wybory. Zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS-owską szarańczę”
Natomiast kilka dni wcześniej, Schetyna mówił o „pisowskich milionerch” , że „obsiedli urzędy, spółki, agencje jak wielkie tłuste muchy”
Podsumowując, chciałabym, by pan Schetyna i jego totalni towarzysze nie obrażali polityków PiS, a tym bardziej ich wyborców. Jako wyborca i sympatyk PiS, w żaden sposób nie utożsamiam się z szarańczą, żadną, ani z żadną tłustą muchą. Wiem skądinąd, że jeszcze wiele tłustych much z PO i PSL siedzi w urzędach, spółkach, może mniej w agencjach – niektóre podobno są nie do ruszenia, co muszę przyznać, jest dla mnie niezrozumiałe.
A pogardy mam(y) już dość, panie Schetyna. W ten sposób nie wygrywa się wyborów, chociaż wam udało się to już kilka razy. Ale wy przecież macie nieoceniony elektorat….
Syzyfoptymista
Polecam kliknąć w pierwszy link - spot wyborczy Koalicji Obywatelskiej, w którym celebryta zachęca do udziału w wyborach (oczywiście w języku miłości):
Bo nie chciałbym, aby wygrał byle jaki kandydat - przekonuje Michał Piróg....
https://www.prawdaobiektywna.pl/polska/spot-ko-5961.html
https://wmeritum.pl/najgorszy-sort-polakow-co-tak-naprawde-powiedzial-jaroslaw-kaczynski/130074
https://www.salon24.pl/u/kisiel/467952,przyklady-mowy-nienawisci
Inne tematy w dziale Polityka