Michał Syska Michał Syska
335
BLOG

Monika Olejnik i religijna lustracja

Michał Syska Michał Syska Polityka Obserwuj notkę 7

Pod koniec lat 90. słuchałem w Radiu Zet rozmowy Moniki Olejnik z Józefą Hennelową, ówczesną redaktorką „Tygodnika Powszechnego”. Gwiazda radiowo – telewizyjnego dziennikarstwa zapytała w pewnym momencie katolicką publicystkę (wywiad dotyczył religii i sytuacji Kościoła): „Czy w takim razie grozi nam ateizm?”. Poczułem się wtedy zakłopotany. No bo jak to: dlaczego moja postawa światopoglądowa jest według pani Olejnik czymś groźnym? Czy w związku z tym ja także stanowię zagrożenie dla otoczenia? Czy ludzi o moich poglądach należy w Polsce izolować?

 

Ten wywiad sprzed lat przypomniał mi się podczas oglądania czwartkowej „Kropki nad i” w TVN 24 (http://www.tvn24.pl/-1,1656205,0,1,kosciol-to-moja-prywatna-sprawa,wiadomosc.html) . Redaktor Olejnik wzięła na spytki Grzegorza Napieralskiego. Gdy rozmowa z szefem SLD zeszła na wątek rozdziału państwa od Kościoła, dziennikarka ni stąd ni zowąd zaczęła dość obcesowo dopytywać swego interlokutora o to, czy chodzi do Kościoła i czy posyła swoje dzieci na lekcje religii (gdy zreflektowała się, że pociechy kandydata na prezydenta jeszcze nie chodzą do szkoły, zapytała, czy zamierza je w przyszłości na szkolną katechezę wysłać). Napieralski dość przytomnie stwierdził, że to jego prywatna sprawa.

 

Trudno stwierdzić, jakie były intencje dziennikarki. Czyżby chodziło o to, że według Moniki Olejnik osoba wierząca i praktykująca nie może jednocześnie opowiadać się za świeckim państwem? Czy Monika Olejnik nie wie, że religijność może iść w parze z antyklerykalizmem (rozumianym według podręcznikowych definicji, a nie fałszywego, utrwalonego przez prawicę i część mediów potocznego znaczenia, zrównującego to pojęcie z walką z religią)?

 

W trakcie żałoby po katastrofie w Smoleńsku, a w przerwie między ciągłym płaczem na antenie TVN 24, Monika Olejnik rozmawiała na antenie Radia Zet z przedstawicielami świata nauki na temat możliwych konsekwencji tej tragedii dla życia politycznego. Pytała m.in. Radosława Markowskiego i Andrzeja Rycharda o możliwość zmiany debaty publicznej na lepsze, jej ucywilizowaniu i nadaniu bardziej merytorycznego charakteru. Rozmówcy Moniki Olejnik wspomnieli, że to zależy także od mediów. A więc także od niej samej.

 

Rozmowa z Grzegorzem Napieralskim na pewno nie pogłębiła polskiej debaty publicznej. A mogła. Wszak na samym początku rozmowy pojawił się wątek zakładów Fiata w Tychach i zagrożeniu przeniesienia tamtejszej produkcji do innego kraju. To mógł być przyczynek do ciekawej dyskusji o wpływie globalizacji na rodzimy rynek pracy, pozycji Polski na rynkach światowych, modelu społecznego Unii Europejskiej, roli państwa w korygowaniu procesów gospodarczych itd.. Taka rozmowa pokazałaby, czy kandydat SLD ma coś sensownego do powiedzenia w kwestiach, o których dyskutuje dziś cały świat, a przede wszystkim europejska lewica. Niestety, red. Olejnik ograniczyła się do obcesowo zadanego pytania „Co pan mógłby zrobić dla tych pracowników jako prezydent? Nie jest pan premierem”. Więcej czasu poświęcono za to „pogłębiającej merytorycznie polską debatę publiczną” kwestii „po co pan startuje, skoro nie ma pan szans?”. To tak, jakby dziennikarz „Przeglądu Sportowego” pytał piłkarzy Polonii Bytom (i dwunastu innych drużyn), po co grają w Ekstraklasie, skoro nie mają szans na mistrzostwo Polski.

 

A ja się pytam: po co takie wywiady?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka