Prezydent znów został przez swój obóz polityczny postawiony przed sporym dylematem.
3 tygodnie ma prezydent RP na ogłoszenie, czy podpisze przegłosowany przez Sejm projekt zakładający powstanie sejmowej speckomisji do spraw wpływów rosyjskich. Opozycja i przychylne jej media po raz kolejny wieszczą koniec demokracji. Tym razem jednak głośny sprzeciw dobiegający z ław opozycji wydaje się uzasadniony. Uprawnienia organu będą bowiem bezprecedensowe i niemal nieograniczone, co wykazał już w serwisie Wirtualnej Polski red. Patryk Słowik. Prezydencki minister Andrzej Dera twierdzi, że decyzji głowy państwa możemy spodziewać się niebawem - Andrzej Duda zdaje się zatem mieć wyrobiony pogląd na tę sprawę. Jaki?
W interesie prezydenta, który od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę wypełnia swe powinności w sposób absolutnie prawidłowy (za co zbiera pochwały również od pojedynczych reprezentantów przeciwnego obozu) leży, by jego prezydentura zapisała się w oczach Polaków jako jednocząca i wymykająca się partyjnym podziałom. Głowa państwa ostatnio nie włączyła się choćby w konflikt między szefem MON a dowódcami, wysyłając jasny sygnał (również poprzez publiczne spotkanie z generałami), że liczy na rozważne działania i kontynuowanie współpracy między resortem i wojskiem. Postawie Dudy sprzyja także fakt, że jego druga kadencja będzie zarazem ostatnią. Nie musi on zatem podporządkowywać swej polityki nadchodzącej elekcji. Andrzej Duda niejednokrotnie udowadniał również (choć zapewne nie tak często, jak chcieliby tego jego przeciwnicy), że jego obecność w Pałacu może zabezpieczać system przed "posybilizmem" PiS. Ponadto, należy pamiętać, że w 2025 roku Andrzej Duda będzie miał 53 lata i z pewnością nie myśli o politycznej emeryturze. Propozycje (również te międzynarodowe) zależą jednak również od tego, jakie wrażenie zostawi po sobie wraz z końcem kadencji.
W związku z powyższym przewiduję, że prezydent może zdecydować się na coś w rodzaju ucieczki do przodu. Wygłaszając oświadczenie Duda może na przykład:
- odwołać się do jedności wspólnoty i zawetować ustawę w związku z tym, że najprawdopodobniej w komisji nie będzie przedstawicieli opozycji, która już zapowiedziała jej bojkot,
- wydłużyć badany przez komisję okres o wczesne lata III RP,
- zaproponować warunki sine qua non, bez spełnienia których nie podpisze on ustawy, tj. zasadnicza zmiana zapisów wskazanych przez red. Słowika w WP,
- zadeklarować, że komisja jest potrzebna i powinna powstać, jednak jej kształt i uprawnienia powinny być wynikiem kompromisu i uzgodnień między wszystkimi parlamentarnymi siłami (a obecna propozycja jest polaryzująca i może budzić wątpliwości partnerów Polski),
Czy tekst ten jest życzeniowy? Zapewne tak. Zarówno z punktu widzenia technologii politycznej, jak i racji stanu to zapewne doradzałbym prezydentowi, gdybym zasiadał w jego radzie doradczej. Uważam też, że wybierając tę drogę, głowa państwa przysłuży się swojej macierzystej partii, która uznała, że na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi zmobilizuje sennych nieco wyborców opozycji.
Inne tematy w dziale Polityka