Pinopa Pinopa
201
BLOG

Tolerancja jest dziś synonimem kłamstwa!

Pinopa Pinopa Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Streszczenie: Yana Poplavskaya obnaża ohydne działania wysoko postawionych ludzi w dziedzinie kultury i polityki. Ich działalność prowadzi do zmiany świadomości społecznej ludzi. To, co dotychczas uważano za zło, będzie uważane za dobro.


  @Яна Поплавская : „Mam dość zniewieściałych mężczyzn i nagich tyłków, które mi wciskają pod postacią wielkiej sztuki”. To spowodowało ogromny rezonans: ktoś podziękował aktorce za prawdę, ktoś obrzucił błotem, a nawet groził. "АиФ" poprosiły Yanę Popławską o skomentowanie sytuacji.

- Każdy wie: głowa jest nam dana, aby myśleć. Niestety, ogromna liczba ludzi używa jej nieprawidłowo, nie zastanawiając się nad tym, co dzisiaj się dzieje.

Często używanym dzisiaj słowem jest tolerancja - ja nie tylko że go nie lubię, ja go nienawidzę! To właśnie za pomocą tego słowa grają brudne gry ze społeczną świadomością i zmieniają rzeczywistość. Istnieje taka teoria, "okno Overtona": jest to koncepcja, dzięki której nawet wysoce moralnemu społeczeństwu można w bardzo krótkim czasie wszczepić dowolną ideę, całkowicie zmieniając świadomość społeczną. Nie jestem demagogiem, od wielu lat prowadzę wykłady dla polityków, biznesmenów, studentów i zwykłych ludzi, uczę ich psychologii mowy. Słowo - to bardzo skuteczna broń.

Tak więc słowo "tolerancja" jest dla mnie najstraszniejszym narzędziem manipulacji. Pod to słowo podpędzają wszystko. Tolerancja jest dziś synonimem kłamstwa, zacierania ostrych społecznych i kulturowych problemów. Na przykład, nacjonalizm bardzo często zastępuje się pojęciem patriotyzmu, a to, jak mówią, "wielka różnica". Powstaje straszna rzecz: destrukcyjna zmiana w pojęciach dobra i zła - są one zamieniane miejscami - z tego powodu tracone są ogólnoludzkie punkty odniesienia.

Żyjemy w społeczeństwie, w którym bardzo wygodnie jest mówić nieprawdę. I zdarza się, że bardzo często politycy postępują jak kameleony, to światowa praktyka, a prawo wówczas jest - jak dyszel: gdzie skierował, tam pojechał.

Dlatego też pojawiło się to "przepiękne" słowo, którym zastępuje się wszystko: tolerancyjność. Kiedy tylko jest niewygodnie mówić prawdę, mówi się: "Jesteśmy tolerancyjni". A w istocie rzeczy to słowo czyni ze społeczeństwa milczące bydło, które zaczyna bać się wszystkiego. Ktoś może się sprzeciwić i powiedzieć: a któż to wie, jak należy prawidłowo żyć? Nie ma takiej książki, gdzie by to było zapisane. W gruncie rzeczy - jest. Nazywa się Biblia. U muzułmanów - to Koran, u Judejczyków - Tora. W tych księgach są zapisane absolutnie wyraźne zasady i wyraźne ludzkie prawa.

Aby to rozumieć, nie trzeba pozjadać wszystkich rozumów, nie trzeba być religijnym człowiekiem. Ostatecznie, można nawet być niezbyt wykształconym ateistą, aby usiąść i przeczytać te prawa. To są ogólnoludzkie prawa, mówiące co jest dobre, a co złe. Każdy może mieć swoją prawdę, ale Prawda jest jedna.

Powiem uczciwie: osobiste życie każdego człowieka mnie nie interesuje.  Ja w żadnym przypadku nie będę "lazła" do cudzych sypialni. To, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami i urządza dwojga ludzi - dwóch -  to jest ich osobista sprawa, ich życie. Jakie ja mam prawo wydawać jakiekolwiek opinie, jeśli ludzie, niezależnie od ich orientacji, w żaden sposób tego nie demonstrują? Ale kiedy wylewa się to publicznie, kiedy to przykrywa się sztuką i kulturą, to wówczas pytam się: dlaczego nikt nie zwraca na to uwagi?

Mitem jest to, że nie można niczego cenzurować. Życie każdej ludzkiej społeczności reguluje prawo. Jest to prawo dla ludzi, prawo państwowe. Bez tego byłaby anarchia.

Czy kiedy wychowujecie swoje dzieci, to nie kontrolujecie ich? Kontrolujecie. Od najwcześniejszych lat mówicie: to jest dobre, to jest złe, tak można się zachowywać, a tak nie można. Wy sami kierujecie się pojęciami, których nauczyli was rodzice. Dlatego że człowiek to nie pojedyncza, ale społeczna istota. On potrzebuje społeczeństwa, on nie wyobraża siebie bez niego i, jeśli to nie pustelnik, nie może żyć w samotności.

Na przykład, kiedy wasze dziecko zaczyna naukę w szkole, nie pozwolicie mu oglądać albo przynosić do klasy pornograficznych materiałów: to jest tabu!!! Nie pozwolicie swemu dziecku w szkolnym wypracowaniu wypisywać przekleństw i, podobnie jak cenzor, bezzwłocznie wykreślicie je. Dlatego że takie słowa to także tabu. I w takich przypadkach nie wykazujecie tolerancyjności, nieprawdaż?  Dlatego że istnieją społeczne prawa, zgodnie z którymi to społeczeństwo żyje.

Ale nagle w ostatnich czasach coś zaczęło się zmieniać. Zbierają się istoty ludzkie, nieważne, jakiej one są płci, i myślą: w jaki sposób skupić na sobie uwagę?

I {co za cud!) do głowy im przychodzi genialna idea: "A dawajcie pokażemy na cały kraj gołe tyłki i nawet przyrodzenie - to nam przyniesie szczęście i dochody, i będzie skandal". Powiedziano - zrobiono.

Pamiętacie niedawny skandal ze spektaklem w Ermitażu, gdzie aktorzy stoją na scenie na zgiętych kolanach nisko pochyleni i dmuchają jeden drugiemu zwiniętymi w rurkę wargami w analny otwór? Obrazek namalowany? W internecie są fotografie...

Wyrosłam w teatralnym środowisku. Mój ojczym, Władimir Wiktorowicz Aleksandrow, który wychowywał mnie od 4 roku życia, pracował cały czas na Tagance z Jurijem Petrowiczem Lubimowym, będąc jego drugim reżyserem. Moja mama pracowała w Teatrze na Tagance i ja, podobnie jak inne dzieci aktorów, wyrosłam za kulisami. W dziecięcych latach grałam w dwóch bardzo znanych  spektaklach («Обмен» и «Перекрёсток») i stykałam się z aktorami legendarnego teatru. Myślę, że nie zaprzeczycie, że Jurij Petrowicz Lubimow był uznanym światowej klasy geniuszem, on pracował faktycznie na wszystkich światowych teatralnych scenach. Ale nawet pod groźbą rozstrzelania Lubimowowi do głowy nie przyszłoby zdejmować majtki z Wysockiego, Chmielnickiego, Zołotuchina i im podobnym, aby, na przykład, Wysocki w roli Hamleta wychodził z obnażonymi genitaliami i mówił: "Być albo nie być".

Na Tagankę zawsze było parcie! Naród szedł nie na gołe tyłki, nie na to, że aktorzy oblewali się wzajemnie kefirem, mlekiem, błotem lub pomyjami, bądź też realizowali akt pseudo-defekacji: kiedy kucają na scenie i wytężają się. I rzucają na salę pseudo-gównem. Właśnie to zostało przedstawiane na rosyjskich teatralnych scenach. Nie trzeba tego nazywać sztuką. Nie trzeba. Sztuka powinna być przepiękna, mniej lub bardziej dostępna, intelektualna, ale nie obrzydliwie patologicznie odpychająca.

Teatralna scena - to nie jest dół ściekowy, nie klozet. Nawet jeśli nie studiowaliście historii teatru, to jestem pewna, że słyszeliście o ulicznych teatrach, które, na przykład, istniały w Niemczech. To nigdy nie było uważane za sztukę, to była rozrywka dla tłumu: chleba i igrzysk! Kiedy wychodzili na scenę, pierdzieli i pierdami gasili świece. Mało wymagający tłum był zachwycony.

Ale zupełnie inna sprawa jest, gdy mówimy o Teatrze Wielkim. Teatr Wielki - to lakmus, to oblicze mojej Moskwy, mojego kraju. Widziałam nagrane odcinki nieudanej premiery baletu "Nureyev". Tam niewątpliwie są rzeczy przedstawione z talentem, bardzo interesujące. Ale mnie nie interesuje to, że Nureyev był ekshibicjonistą i homoseksualistą. Jest to jego osobista sprawa, jego osobiste życie. Nie jestem przekonana, czy sam Nureyev chciałby, żeby jego osobowość była w taki sposób prezentowana.

Mnie interesuje tylko jedno: w jaki sposób ten człowiek, prawdziwa gwiazda, znakomity tancerz, z którym praktycznie na baletowej scenie nie można rywalizować, stał się światową legendą. O nim tworzyli mity, był to niezwykły człowiek, oddany zwariowanej pracowitości, oddany swojej profesji: on dla niej żył. A to, co on robił u siebie w sypialni, mnie nie interesuje. Nie jestem Panem Bogiem, żeby go sądzić.

A teraz przełączę się z pozycji profesjonalisty na obywatela. Na generalnym przeglądzie na centralnej scenie teatru o światowym imieniu przed widzami jest przedstawiana fotografia Nureyeva, kupiona, jak mawiają, za 300 tysięcy euro. Słyszeliście, jaka suma? Mogę tylko domyślać się, że ta fotografia była zrobiona dla kogoś, powiedzmy, z jego ukochanych. Nie jest to tajemnicą, że kobiety także przesyłają intymne zdjęcia swoim ukochanym: to są ludzkie układy i nie ma w tym nic nagannego.

Przecież wy w sypialni także nie chodzicie w majkach, w biustonoszu, i nie zachowujecie się tam, jak partyzant. Ale wy nie pójdziecie na Plac Czerwony  i nie zaczniecie tam uprawiać stosunek ze swoim partnerem po to, aby to nazwać sztuką. Chociaż, patrząc z drugiej strony, dlaczegoż by nie, nieprawdaż? Czy wiecie, ile ludzi się zbierze, żeby na was popatrzeć, dopóki was policja nie zgarnie i nie wlepią wam terminu do odsiadki za rozpustne działania?

A dlaczego zatem można pokazywać genitalia na głównej scenie kraju?  Przecież to marzenie naszego dzieciństwa: pójść do Teatru Wielkiego. "Ja byłem w Wielkim Teatrze!" To w swoim czasie było coś nieosiągalnego. Idąc tam, w odpowiedni sposób ludzie ubierali się, szli jak na wielkie święto, tam intelektualne społeczeństwo zbierało się, aby popatrzeć, co powstało w wielkiej sztuce.

Wiecie, ja swoją notkę o tolerancyjności napisałam w socjalnej sieci i absolutnie nie liczyłam na to, że ona zadziała jak detonator, że będzie powodem aż tak zwariowanego zainteresowania. Było 10 tys. lajków i 2,5 tys. komentarzy. Ludzie pisali: "Dziękuję za to, co napisałaś, dziękuję za twoją odwagę". Dzieci, jaka tam odwaga, jaka śmiałość? Czy pamiętacie bajkę o gołym królu? Ona pasuje tutaj jak nigdy. Tylko maleńkie dziecko wyszeptało, a potem powiedziało głośno: "Król jest nagi!" Ale cała świta, bojąc się okazać durnymi osłami, mówiła królowi o tym, jakie ma przepiękne odzienie. Rzecz w tym, że strach zmienia świadomość. Jeśli "to" pokazują na scenach stolicy, jeśli to, co nie było normą, podsuwają nam jako normę, ludzie zaczynają się bać, mówią jeden drugiemu: milcz, co, chcesz mieć problemy? Bóg z nim, oni sami będą wiedzieć, czego potrzebujesz więcej od innych? Jeśli to pokazują, to możliwe, że to my z tobą niczego nie rozumiemy? To prawda, że zbiera się nam na mdłości, ale ktoś tam wie lepiej.

I ogarnia mnie strach. Dlatego że ja kieruję uwagi do tych ludzi, którzy siebie uważają za patriotów. Urodziłam się w tym kraju, jestem moskwiczanką, bardzo lubię to miasto. Jestem patriotką swoich przyjaciół. Patriotyzm to także bliscy mi ludzie, bliscy pod względem duchowości i mentalności. To są twoje korzenie. Ja kocham swoich przyjaciół, kocham swoją rodzinę, bardzo sobie to cenię. I nie chcę, aby  moim dzieciom, moim przyszłym wnukom zmieniała się świadomość. A do mnie piszą: "Wszystko jedno, suko, my przejdziemy w paradach, jak napisałaś, po twojej Moskwie i po Rosji".

Po publikacji notki za jedną noc dużo tych ludzi zorganizowało się w grupy, które zaczęły przysyłać mi pornograficzne materiały, pisać, że, delikatnie mówiąc, zajmą się oralnym seksem z moimi synami, posiądą ich - wiecie na pewno jak. I wówczas oni zrozumieją, że seks z chłopami jest lepszy niż z babami.
Dwóch moich synów od przesyłanych wściekłości wpadali w konwulsje. Wylał się na mnie niewyobrażalny gniew. Chociaż nie było ani jednego nazwiska i wzywania do prześladowania gejów.

Nie, nie z powodu strachu: ja nie mam czego się bać. Ja w ogóle mało czego w życiu się boję. Ale milczeć nie będę. Dlatego że więcej nie wytrzymam.

Ja nie czynię żadnych zakazanych prawem działań. Czy nie podadzą mi ręki za to, że oburzyło mnie to, co nie nazywa się sztuką? Popatrzcie, co powiedział Ciskaridze: on kategorycznie sprzeciwia się temu, co dzieje się, scena nie jest na to przeznaczona. Sztuka powinna być piękna, to prawda. Tak, ona jest problematyczna, ona porusza różnorodne socjalne tematy. Sztuka zawsze była w naszym kraju alegoryczna, szczególnie w czasach zastoju. Jak powiedzieć to w języku Ezopa, jak pokazać prawdę społeczną, która denerwuje ludzi? Przecież nie gołym tyłkiem! Nie gołymi genitaliami! Nie wystawionym na pokaz analnym otworem!
Do teatru przychodzą rodzice z nastolatkami. Chcecie mi powiedzieć, że to już ukształtowana psychika? Ja pracuję z dziećmi całe swoje życie, prowadzę wykłady, mam fundusz dobroczynny. Nie ważcie się zmieniać ich świadomości. Jest mężczyzna i jest kobieta, dwie płcie: męska i żeńska. A jeśli mówić człowiekowi cały czas, że on jest świnią, to on rzeczywiście zachrząka. Jeśli stale mówić o tolerancyjności, jeśli wciskać ludziom do głowy to, co nie jest prawdą, lecz jest kłamstwem, ale nazywać to prawdą, to przez jakiś czas (bardzo szybko) społeczna świadomość zacznie się zmieniać; u moich i u waszych dzieci. I do piekła polecą wszystkie wartości rodzinne, wszystkie więzi rodzinne się rozpadną, rodzina w takiej formie, w jakiej istnieje, przestanie istnieć - na zawsze, rozumiecie?

Prawdę bardzo trudno jest powiedzieć nawet samemu sobie. Nie mówiąc już o takich trybunach, jak telewizja, druk, media radiowe. Prawda, pojęcia dobra i zła są w nas okaleczone, prawie we wszystkim nastąpiła podmiana. O osobie zaangażowanej w działalność charytatywną powiedzą: to wszystko PR. A ja odpowiadam zawsze tylko jedno:  a popróbujcie sami realizować taki PR. A popróbujcie,  tak jak to czynią  tysiące dobrych ludzi, wyciągnąć rękę z pomocą, organizować samochody, pociągi, samoloty. Poświęcić się dla pomocy innym, cudzym, bezimiennym ludziom, aby dać im nadzieję na ratunek w rozpaczy i samotności. Czyż to nie jest ludzkie prawo? Tak, ludzkie. Można przypomnieć Spartę i mówić: nie pomagajmy. Będzie mniej ludzi, będzie czystsze powietrze.
A jak postrzegasz wyrażenie "słudzy narodu"? Negatywnie. Ale przecież początkowo było inaczej. Mój prapradziadek, jeszcze go widziałam, był oficerem w carskiej armii, w naszym domu mamy Biblię - nagrodę cara Mikołaja. Do ostatnich dni swojego życia on mówił: "Służył Ojczyźnie. Służył swojemu narodowi". On przeszedł wszystkie wojny z przestrzelonym kręgosłupem, w gorsecie.

A dzisiaj wiecie, jakie są dochody deputowanych? Są to setki tysięcy rubli.  Mnie bardzo podnieca pytanie: jeśli postanowiłeś poświęcić się na pewien czas, niech to będzie 5 lat, służbie dla swojego narodu to jakżeż możesz obserwować życie ludzi z okna swojego samochodu? Tylko człowiek, który żyje za taką samą zapłatę, jak jego rodacy, potrafi zrozumieć: jak się jeździ środkami transportu publicznego, czym jest koszyk spożywczy, jak płacić za media. I tylko doświadczając tych samych obciążeń, co cały naród, ten deputowany będzie mógł proponować i pisać prawa, zmieniające życie tych ludzi na lepsze. Jakżeż on może zrozumieć kobietę, znajdującą się w skrajnej rozpaczy, która trzyma na rękach chore dziecko? I dla niej tysiące ludzi w moim kraju zbierają po 100, po 200, po 500 rubli - oto ten chrześcijański wkład - aby pomóc rodzinie zoperować i uratować to dziecko. Ja to znam nie ze słyszenia i składam ukłony tym ludziom: oto oni, prawdziwi Słudzy Narodu.

Dlaczego deputowani i wysocy urzędnicy, którzy otrzymują ogromne pieniądze (po prawdzie, nie bardzo wiem, za co), nie mieli by ofiarować części swojej zapłaty? Niech to nie będzie połowa, Boże, niech to będzie dziesiąta część! Na to, aby pomóc żyć ludziom, których życie w Rosji jest ciężkie. Bardzo dużo jeżdżę po regionach. Jakżeż ciężko żyje się ludziom! W ogóle nie wiem, skąd czasem biorą jakiekolwiek środki na życie.

Możliwe, że powiecie, że jestem wyrośniętą romantyczką. Nie. Jestem bardzo adekwatnym człowiekiem. Ale pojęcie socjalnej niesprawiedliwości jest w ostatnich czasach kolosalne, absolutne. Prezydent mojego kraju osobiście (przy pomocy dużej liczby zastępców, pomocników!) na "prostej linii" z narodem rozwiązuje prywatne problemy pewnej liczby ludzi, którzy tylko w nim pokładają nadzieję. Jak to jest możliwe? Jak? To niech o wszystkim decyduje jedynie prezydent, wówczas nie trzeba trzymać takiego zastępu urzędników i różnorakich działów! Jeśli naród polega tylko na Putinie.

A zatem, chcę, aby ludzie, którzy przychodzą do Dumy i pracują w ramach służby państwu, wiedzieli, jak żyje ten naród. I żeby na własnej skórze odczuwali, co to znaczy, żyć z niewielkiej pensji, wykarmić, uczyć i odziać swoje dzieci. Chcę, aby urzędnicy nie leczyli się za granicą, ale w domu, w swoim kraju. Powinno powstać państwowe prawo na ten temat. Wówczas dobroczynne fundusze nie będą musiały kierować dzieci na operację za granicę. Dlatego że wówczas, gdy urzędnicy będą się leczyli tutaj, będą zbudowane wielkie, niesamowite medyczne centra i będą w nie inwestowane pieniądze.

Jestem zagorzałym ołowianym żołnierzykiem i nie jest mi wszystko jedno. Ludziom, z którymi mieszkam po sąsiedzku, też nie jest wszystko jedno. Ponieważ to nie jest żaden wstyd powiedzieć, co jest prawdą. Rozumiecie? Jest tylko sprawność i honor każdego człowieka, który wychodzi i mówi nie o egoistycznych interesach, ale o tym, co denerwuje kraj.
image
https://www.facebook.com/ourUSSR/photos/a.498822336871903/2292987364122049/?type=3  

.

Pinopa
O mnie Pinopa

Jestem wszystkim, wszędzie i zawsze. I wy wszyscy - także, tylko jeszcze o tym nie wiecie. Odkryjcie to na http://pinopa.narod.ru/Polska.html. Przekazuję prośbę od Łukasza - lukasz@lukasz.sos.pl : Bardzo proszę o 1,5 procent, Was nic nie kosztuje poza wypełnieniem dwóch pól w zeznaniach PIT, a mi ratuje życie. Proszę przekażcie ulotki swoim znajomym. Darowizny: FUNDACJA AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001 BNP PARIBAS Fortis Bank Polska S.A. Bardzo ważny jest dopisek: SOSNA,711 (1,5%) Podatek: KRS: 0000270809 Bardzo ważny jest dopisek: SOSNA,711 PS. Jeżeli znacie firmę, która jest gotowa umieścić mój baner na swojej stronie z przekazaniem 1,5%, również proszę o kontakt. BARDZO DZIĘKUJĘ http://lukasz.sos.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo