Chyba nadszedł już czas, by zacząć szkicować powyborczy pejzaż. Na razie, rzecz jasna, będzie to raczej zarys obrazu, kreślony grubą kreską, gdyż rzeczy się jeszcze dzieją, jak choćby wstępne boje o większość w Senacie.
Cóż więc, ten rysunek węglem, mówi nam o polskiej polityce po wyborach. Otóż kilka rzeczy jest raczej jasne.
Po pierwsze, PiS pomimo utrzymania rządów, otrzymał jednak mniej głosów niż wszyscy chyba zakładali. Kilka procent mniej. To utrudni sprawowanie władzy, szczególnie gdyby nie udało się mu utrzymać kontroli w Senacie.
Po drugie, jasno widać, że już wkrótce zacznie się batalia o wybory prezydenckie. Prezydent Duda ma na dziś solidną pozycję. Można zakładać, iż jego najgroźniejszą kontrkandydatką będzie pani Kidawa-Błońska. Zanosi się na ostre starcie, może nawet nie tyle w sensie "ostrego języka samych kandydatów, ile medialnego wrzasku.W tej kampanii media, zamiast białych rękawiczek, założą raczej kastety. Z tego prosty wniosek jest taki sam jak z ostatnich wyborów: układ sił w mediach ma ogromne znaczenie dla wyników wyborczych. To oczywiście jeden z tych banałów, których nie tylko nie można zapominać, ale z których należy wyciągać praktyczne wnioski.
Po trzecie, nadszedł czas rozliczeń. Pierwszy na celowniku jest oczywiście Grzegorz Schetyna. W tym wypadku, moim zdaniem problemem nie jest nawet słaby wynik wyborczy PO-KO. Tego wszyscy się spodziewali. Prawdziwym problemem PO jest to, że w nowym Sejmie, nie będzie w stanie stanowić jądra opozycji. Nie leży to bowiem ani w interesie SLD, ani PSL. Obie te partie, aby budować swą pozycję musza się w Sejmie wybić na niezależność. Oprócz ataków na rząd, partie te zmuszone będą dystansować się od PO, gdyż elektorat PO jest rezerwuarem ich wzrostu. Najłatwiej będzie PO rozmawiało się z Konfederacją, gdyż tej nie grozi z tego powodu przepływ elektoratu do PO, a PiS będzie i tak celem głównych ataków Konfederacji. To wydaje się oczywiste. Jakby nie potoczyły się rozgrywki o władzę w PO, to moim zdaniem partia jest już na równi pochyłej. Jej jedynej szansą na ocalenie można upatrywać jedynie w ewentualnych grubych błędach Lewicy i PSL. A tego wykluczyć się nie da. Przynajmniej na razie.
Po czwarte, co na dalszą metę może mieć znaczenie, zanosi się na interesujące widowisko. Będziemy świadkami tak zwanego zjednoczenia lewicy, czyli próby pożarcia przez SLD swych wyborczych koalicjantów. Czy Czarzasty pożre skutecznie Biedronia i Zandberga? Zobaczymy.
Po piąte, w nowym Sejmie czeka nas festiwal ze strony Konfederacji oraz nowych "talentów" z PO czy Lewicy.. Ekipa jest mocna i wszyscy się przekonamy, że nikt nie zaknebluje Baruna ani JKM, ani Jachiry, by wymienić tylko ten tercet egzotyczny. Dołączą do nich stare wygi i nowy narybek. Kogo to bawi bawi, będzie miał darmowy spektakl. Mnie zaś to wyłącznie żenuje.
Inne tematy w dziale Polityka