Marsz warszawski w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości jeszcze nie ruszył, a już ma bogatą historię. Można powiedzieć, że wydarzenia z nim związane doskonale unaoczniają stan polskiej polityki. Powiem nawet więcej, stan polskiej duszy AD 2018. Jaki jest zatem ten polski pejzaż?
Zacznę od drugiego planu. Rysuje się na nim mglisty majestat, słabego państwa. Po blisko 30 latach wolności i demokracji, nasze państwo nadal nie wypracowało symboli i procedur, które w jasny sposób określałyby jak mamy celebrować największe nawet narodowe uroczystości. A więc; kto i w jakiej kolejności o tym decyduje oraz jaki ma być ich przebieg i symbolika. Dlatego też, byliśmy świadkami organizacyjnego bałaganu, zamieszania i niepoważnych ( w stosunku do obchodzonego święta ) politycznych targów, między władzą państwową a marginalnymi grupami narodowców. Uważam ten spektakl za zawstydzający dla ich autorów, a mnie zwyczajnie obrażający.
Pierwszy plan naszego polskiego obrazka dominuje klimat zgoła ekspresjonistyczny. Zgiełk i wrzawa, w których kłamstwo, hipokryzja i głupota wręcz wylewają się z ram.
Z lewa nacierają ci, którzy publicznie deklarują, że nie wezmą udziału w obchodach rocznicy i warszawskim marszu, gdyż nie podoba im się towarzystwo z którym musieli by się spotkać. Innymi słowy, oburza ich obecność demokratycznie wybranego prezydenta, głowy państwa. A sprawa dotyczy przecież nie partyjnego czy wyborczego wiecu, a obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Czyli co? Ich zdaniem prezydent powinien zostać w domu, by oni mogli przyjść? Przeszkadza im grupka młodzieży z nadmiarem energii i deficytem ogłady, zazwyczaj określana jako narodowcy? Ale obecność Jaruzelskiego, Kiszczaka i innych kolaborantów, jakoś im nigdy nie przeszkadzała na przeróżnych obchodach i fetach.Trudno taką postawę określić, nie używając słów powszechnie uznawanych za grubiańskie. Trzeba też dopowiedzieć rzecz do końca. Politycy, którzy bojkotują nasze narodowe święto ( bez względu na stosowane wymówki ) starają się zamienić je w kolejny antyrządowy happening. Musimy zapamiętać te osoby i ich uczynki. I wystawić im za to rachunek.
Środek dominują koledzy tych od bojkotu. Ci starają się nasze święto po prostu skasować, uznać za wstydliwe i nieistniejące. Tradycja rodem z PRL. Gniewa ich i porusza nacjonalizm, ba wręcz faszyzm z którym chcą zestawić i zrównać warszawski (ale przecież nie tylko ) marsz rocznicowy. Gardłujący na co dzień o demokracji, liberalizmie i konstytucyjnych prawach urzędnicy państwowi, wydają zakazy organizacji marszów. Otwarcie łamiąc prawa wolności słowa i zgromadzeń. Basują im partyjni koledzy i zblatowane media. To już nie Himalaje hipokryzji, to zwykli bezczelni i cyniczni kłamcy. Ludzie bezideowi, którzy tak jak opisani powyżej ich koledzy, do polityki wybrali się dla władzy i pieniędzy.Tych na pewno też nie zapomnimy.
Z prawej strony wdzierają się młodzieżowi narodowcy, którzy też chcą wykorzystać nasze święto do swoich politycznych rozgrywek.Ci młodzi ludzie nie wiedzą, że biją w dziurawy werbel, bo polityczna marka ONR to droga donikąd, w ogóle nie warta wskrzeszania. Ale Marsz Niepodległości to bodaj jedyne ich aktywa, stąd tyle uparta co bezsensowna i niska próba "ugrania" czegoś dla siebie. No cóż, nasze mgliste, niedookreślone, niepewne siebie i słabe państwo, nawet z tym nie potrafi sobie poradzić.
Ramy naszego pejzażu stanowią media, które tak chcą przyciąć ten obraz i wyeksponować te elementy, ( zamazując inne ) by wyszło tak, jak partyjny lub polityczny interes im nakazuje. Oni też chętnie i głośno przedstawiają się jako dziennikarze z wolnych i demokratycznych ( a jakże ) mediów. Ale cóż, nie wszytko co w tv, gazecie lub w radio to informacja i dziennikarstwo. Tak jak widły w rękach chłopa, nie czynią z niego Posejdona...
Tak to moim zdaniem, przedstawia się polski pejzaż w przeddzień setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Dobrze, że nie muszą tego obrazu oglądać wskrzesiciele Niepodległej. Umarli by ponownie.Tym razem ze wstydu.
Inne tematy w dziale Polityka