![Bereza](http://svetomir.blox.pl/resource/bereza.jpg)
Podobnie jak artyści plastycy, również duchowni katoliccy będą w tegorocznym cyklu wspomnieniowym znacznie szerzej reprezentowani, niż w poprzednim. W ubiegłym roku omówiłem bowiem tylko jednego księdza, w tym poświęcę teksty trzem. Nadal, co prawda, obawiam się wprowadzenia tutaj nadreprezentacji duchowieństwa, jestem jednak głęboko przekonany, że żadnego z tej trójki nie mogę pominąć. Podobnie jak w przypadku wszystkich omawianych w tym cyklu wspomnieniowym zmarłych ludzi kultury, tak również jeśli chodzi o duchownych, mój wybór jest całkowicie subiektywny. Czasem wybieram postacie mające fundamentalne znaczenie dla narodowej, a nawet światowej, czasem zaś osoby ogólnie mało znane, mające za to fundamentalne znaczenie dla mojej osobistej formacji kulturalnej. Wśród tegorocznych księży tutaj omówionych, znajdują się przedstawiciele obydwu grup. Opisany w ubiegłym tygodniu arcybiskup Życiński należy do pierwszej z nich, dwaj pozostali księża, a właściwie ojcowie, bo chodzi o zakonników, do drugiej.
Ojciec Jan Bereza OSB z Opactwa Benedyktynów w Lubiniu, niedaleko Leszna był bardzo interesującą postacią. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku był blisko związany z początkującym wówczas zespołem Maanam jako jego "nadworny" fotografik. Fotografią artystyczną parał się zresztą aż do końca życia, również jako mnich. Pozostawił po sobie wiele pięknych zdjęć, przedewszystkiem macierzystego opactwa. Nie fotografia jednak dominowała w jego twórczości. Bo twórcą był bez najmniejszej wątpliwości. Uprawiał tę dziedzinę twórczości, która kapłanowi przystoi najbardziej, czyli pisarstwo duchowe. Co prawda zwartych publikacyj pozostawił po sobie niewiele, ledwie dwie, czy trzy niewielkie książeczki, ale czytelnicy i widzowie pamiętają go także z niszowych biuletynów i programów telewizyjnych. Jego największym dziełem była jednak grupa medytacyjna skupiona wokół lubińskiego klasztoru. Jej praktyki łączyły w sobie elementy medytacji chrześcijańskiej opartej na doświadczeniu Ojców Pustyni i buddyzmu zen.
Myślę, że ojciec Jan bardzo świadomie wybrał akurat zen, gdyż jest on, wśród dalekowschodnich systemów medytacyjnych, jedynym dającym się praktykować w wersji okrojonej, pozbawionej własnej treści religijnej. Taki okrojony buddyzm zen bez buddyzmu daje się wkomponować w religijność chrześcijańską. Różnie można oceniać takie połączenie. Z jednej strony, skoro wspólnoty takie jak lubińska istnieją i trwają, oznacza to, że jest na nie zapotrzebowanie. Być może istnieją nawet ludzie, dla których są one jedyną drogą do Chrystusa i Kościoła. Z drugiej jednak strony pozostaje niebezpieczeństwo synkretyzmu. Jestem głęboko przekonany, że ojciec Jan synkretystą nie był. Świadczyły o tym jego kazania, jego Msze z Kanonem Rzymskim i wiele innych szczegółów. Nie mogę jednak tego samego szczerze powiedzieć o wszystkich uważających się za jego uczniów. Dlatego nie ganię tej ścieżki, ale też jej nie wychwalam. Dla mnie była ona etapem drogi powrotu do korzeni katolickiej wiary, co sobie cenię, dla kogo innego może być jednak krokiem w kierunku odejścia od Chrystusa i Kościoła, czego nie lekceważę.
Urodziłem się w Rybniku 22 kwietnia 1975. Ukończyłem liceum w Wodzisławiu Śląskim (1994), farmację w Sosnowcu (1999) oraz etnologię w Cieszynie (2004). Jestem więc farmaceutą i antropologiem kulturowym. Mam wspaniałą rodzinę - żonę i dzieci. Przez lata nieregularnie publikowałem w różnych czasopismach i na rozmaitych stronach internetowych. W ostatnich latach skupiam się na blogowaniu. Mam też na koncie dwie wydane książki- "Religia w Polsce" (2010) oraz "Ludzie i religie w Polsce" (2012). Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu blogów i szukam wydawców dla kolejnych książek. O kulturze piszę pod adresem https://svetomir.home.blog/, tu zaś piszę głównie o polityce.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura