Artur Rumpel Artur Rumpel
421
BLOG

Niby-bajka o skradzionych insygniach

Artur Rumpel Artur Rumpel Kultura Obserwuj notkę 17

 Święte Królestwo jest dostojniejsze od wszystkich innych królestw na świecie, dlatego że posiada Święte Insygnia. Nimi koronują się królowie tego kraju i ich używają w czasie wielkich uroczystości państwowych. Insygnia te nie pochodzą z naszego świata. Wykuli je w niebiańskich kuźniach aniołowie, jeszcze przed stworzeniem człowieka. Zostały wykonane ze złota tak czystego, jak żadne inne, a jednocześnie cudownym sposobem twardszego i wytrzymalszego od najlepszej stali. Na ziemię przybyły, kiedy król-kapłan Melchizedek, którego niektórzy uważają za anioła, lub nawet pomniejszego boga, otrzymał je od Najwyższego. Nimi prorok Samuel koronował Saula i Dawida. Później używali ich wszyscy królowie w Jeruzalem, aż do niewoli babilońskiej. Gdy ta nastała, prorok Jeremiasz ukrył je w obcej ziemi. Odnalazł je po kilku wiekach, natchnieniem Ducha wiedzion, król Melchior, ten który Naszemu Panu ofiarował kadzidło. Od tego właśnie czasu jego kraj nazywany jest Świętym Królestwem. Starożytne prawa królestwa każdego, kto by się poważył ukraść insygnia skazują wraz z całą rodziną na śmierć, konfiskatę majątku a także wymazanie nazwiska ze wszystkich dokumentów i kronik. Była to kara straszliwa, przed którą drżeli wszyscy, mali i wielcy, dlatego w całych dziejach królestwa raz tylko miała miejsce kradzież insygniów. A było to tak.

 

W każdym państwie, nie tylko w duńskim od czasu do czasu źle się dzieje. Zasada ta dotyczy również Świętego Królestwa. Był bowiem taki czas, że kraj ten ogarnęły nastroje rewolucyjne. Stały się one tak powszechne, że uległ im nawet sam król. Ogłosił, że odtąd nie jest już królem, a pierwszym obywatelem. W konsekwencji postanowił przetopić Święte Insygnia, a z uzyskanego złota wybić dukaty na jałmużnę dla ubogich. Cały lud zamarł z trwogi wobec zamiarów tak świętokradzkich. Nikt jednak nie odważył się protestować, bo rewolucja była potwornie okrutna i bardzo łatwo było dostać się pod ostrze gilotyny. Znalazł się jednak pewien odważny senator, który uznał, że protest nie ma sensu, należy natomiast działać. Sprzedał te spośród swoich majątków, które leżały daleko od stolicy. Pozostałych sprzedać nie mógł bez zwracania na siebie nadmiernej uwagi. Całą swą rodzinę, w towarzystwie zaufanych sług dyskretnie wyprawił wraz ze złotem i kosztownościami do dalekiego kraju. Kiedy otrzymał sekretnymi kanałami wieść, że dotarli bezpiecznie, przystąpił do działań konkretniejszych. W nocy włamał się do królewskiego skarbca, skradł insygnia i zbiegł ze stolicy. Jakimi drogami i jakimi sposobami uciekał przed strażami i wojskiem tego nie wie nikt. Wiadomo jednak, że po trzech miesiącach, trzech tygodniach i trzech dniach dotarł do rodziny. Tymczasem Pierwszy Obywatel wpadł we wściekłość. Choć dawno już zapomniał o starożytnych prawach i nigdy, w żadnej sprawie się nimi nie kierował, to w tym przypadku zastosował je w całej rozciągłości. Skazał senatora i całą jego rodzinę na śmierć, konfiskatę majątku a także wymazanie imion ze wszystkich dokumentów i kronik. Podwładni królewscy, nie mogąc zrealizować pierwszej części wyroku, gorliwie wypełnili dwie pozostałe. Ludzie jednak wiedzieli, że wyklinany przez władze senator uratował Święte Insygnia i przechowywali jego imię w dobrej pamięci. Po pewnym czasie zmarł Pierwszy Obywatel, a niedługo po nim senator. To jednak nie koniec tej historii.

 

Jak wszystko na tym świecie, tak i nastroje rewolucyjne z czasem przemijają. Zazwyczaj dzieje się to po upływie pokolenia, rzadziej dwóch. Tak też było i w Świętym Królestwie. Jeszcze następny Pierwszy Obywatel kontynuował politykę swego ojca, ale już trzeci nosiciel tego tytułu, świadom że rewolucja po pierwsze nie przyniosła nic dobrego, po drugie zaś już się prawie wszystkim przejadła, zaczął powoli przywracać stary porządek. Chciał się też koronować, ale nie mógł, bo nie miał Świętych Insygniów. Gdy o tym usłyszał na swym dalekim wygnaniu sędziwy już syn wyklętego senatora, uznał, że jak niegdyś dla jego ojca, tak teraz dla niego nadszedł czas działania. Oświadczył, że z wielką radością insygnia zwróci, o ile uprzednio kary na niego i jego rodzinę nałożone, zostaną zdjęte. Król na to odpowiedział, że kary zdejmie po zwrocie insygniów, na razie zaś może dać wygnańcowi gwarancje nietykalności. Syn senatora przystał na to, wrócił do kraju i insygnia zwrócił. Król ogłosił wielką uroczystość z okazji powrotu insygniów. Podczas jej obchodów nie tylko anulował wszystkie kary nałożone na senatorowicza i całą jego rodzinę, ale nadał mu dwukrotnie większy majątek niż przed konfiskatą i dwukrotnie wyższe krzesło w senacie, niż to które zajmował jego ojciec a także najwyższe odznaczenie państwowe i wysoki tytuł arystokratyczny. Również zmarłego senatora zrehabilitował i odznaczył. Wygłosił też mowę, w której zawarł następujące słowa: Ludzie sprawiedliwi przestrzegają prawa i chwała im za to. Jednak tylko ludzie naprawdę wielcy wiedzą, kiedy prawo trzeba złamać i mają odwagę to uczynić, mimo grożących im z tego tytułu niebezpieczeństw. Czyn senatora był odważny, mądry i wielki, jednak nie niósł by ze sobą żadnej zasługi, gdyby nie został dopełniony szlachetnym czynem jego syna. Dlatego to im obydwu należy się cześć za uratowanie Świętych Insygniów. 

Urodziłem się w Rybniku 22 kwietnia 1975. Ukończyłem liceum w Wodzisławiu Śląskim (1994), farmację  w Sosnowcu (1999) oraz etnologię w Cieszynie  (2004). Jestem więc farmaceutą i antropologiem kulturowym. Mam wspaniałą rodzinę - żonę i dzieci. Przez lata nieregularnie publikowałem w różnych czasopismach i na rozmaitych stronach internetowych. W ostatnich latach skupiam się na blogowaniu. Mam też na koncie dwie wydane książki- "Religia w Polsce" (2010) oraz "Ludzie i religie w Polsce" (2012). Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu blogów i szukam wydawców dla kolejnych książek. O kulturze piszę pod adresem https://svetomir.home.blog/, tu zaś piszę głównie o polityce. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura