Jak ostatnio często czynię, byłem w tych dniach z synkiem w kinie. Tym razem mały wybrał rosyjsko-amerykański film animowany, rozpowszechniany w Polsce pod niezbyt fortunnym tytułem "Biała i strzała podbijają kosmos”. Polski tytuł nie podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze, jak to często bywa, jest fatalnie przetłumaczony. Oryginalny tytuł angielski brzmi "Space dogs", rosyjski zaś „Biełka i Striełka. Zwiozdnyje sobaki” ( Белка и Стрелка. Звёздные собаки) polski powinien więc brzmieć "Kosmiczne psy", lub „Biełka i Striełka. Kosmiczne psy”. Jestem stuprocentowo przekonany, że przyciągnąłby on widzów do kin znacznie skuteczniej, niż ten rozwlekły, na który się zdecydowano. Długie tytuły są bowiem dobre dla książek, ale nie dla filmów. Po drugie nie podobają mi się polskie imiona głównych bohaterek. Skoro już polski dystrybutor zdecydował się na tytuł je zawierający, to należało przynajmniej użyć ich w takim brzmieniu, w jakim od lat funkcjonują w języku polskim. Film jest bowiem oparty na rzeczywistych wydarzeniach, a Biała i Strzała to Biełka i Striełka, dwa psy, które w 1960 roku Sowieci wysłali w kosmos i które, jako pierwsze wróciły z tego kosmosu żywe. I właśnie jako Biełka i Striełka, czyli pod swoimi rosyjskimi imionami są one znane również i w naszym kraju. Chociaż więc zasadniczo jestem zwolennikiem tłumaczenia imion, to w tym konkretnym przypadku transformację Biełki i Striełki w Białą i Strzałę uważam za sztuczną i dziwaczną. A jeśli już koniecznie ktoś chciał te imiona przetłumaczyć, to winien to uczynić wiernie i nazwać pieski Białką i Strzałką.
Zostawmy już jednak na boku tytuł, któremu i tak wiele miejsca poświęciliśmy i przejdźmy do fabuły. Jest ona do bólu przewidywalna, nic, ale to absolutnie nic w tym filmie nie zaskakuje. Po części jest to związane z oparciem scenariusza o historię autentyczną i dobrze znaną. Historii tej fabuła filmu trzyma się dosyć wiernie i w wielu szczegółach, takich jak śmierć poprzednich zwierząt wysłanych na orbitę, obecność na statku kosmicznym, oprócz psów, także myszy i szczurów, czy sprezentowanie prezydentowi USA szczenięcia po jednej z psich astronautek.
Zasadniczy problem z tym filmem leży jednak nie na polu faktografii, a ideologii. Od pierwszych kadrów Związek Sowiecki jest tu przedstawiony jako sympatyczny kraj w którym dobrze się żyje. Co prawda sformułowania te są podbarwione delikatną nutą ironii i na dobrą sprawę mogą być odczytane zupełnie odwrotnie, ale tej ironii, podobnie jak aluzyj nawiązujących do Orwella i Freuda, dzieci, będące wszak głównymi adresatami tego filmu, nie tylko nie zrozumieją, ale nawet nie dostrzegą. Mogą więc ulec niezdrowej fascynacji ustrojem komunistycznym, którego zbrodnicze oblicze nie jest tu nawet zarysowane. Ironia i aluzje są więc tu tylko listkami figowymi, służącymi, jak mniemam, zamknięciu ust krytyce. Oprócz komunizmu film promuje też wielkoruski triumfalizm. Wprost jest w nim zawarta myśl, że wszystko co rosyjskie jest najlepsze na świecie. To że Amerykanie zdecydowali się na współtworzenie takiej agitki, jest kolejnym dowodem na miękkość, żeby nie rzec służalstwo polityki prezydenta Obamy wobec Rosji. Nie wyobrażam sobie współpracy Ameryki przy takim filmie za Reagana, czy Bushów. Nawet zlewaczałe środowisko amerykańskich filmowców chyba by się nie zdecydowało na złożenie tak wyraźnego hołdu wrogiemu imperium bez cichej przynajmniej aprobaty Białego Domu. To jednak jeszcze nie wszystko. Polska premiera tego filmu miała miejsce 17 września. Jestem pewien, że daty tej nie wybrano przypadkowo. Zdecydowano się na nią zapewne po to, by zelżyć i upokorzyć Polaków. Film ten jest więc słaby artystycznie i szkodliwy ideologicznie. Radzę go omijać szerokim łukiem.
Urodziłem się w Rybniku 22 kwietnia 1975. Ukończyłem liceum w Wodzisławiu Śląskim (1994), farmację w Sosnowcu (1999) oraz etnologię w Cieszynie (2004). Jestem więc farmaceutą i antropologiem kulturowym. Mam wspaniałą rodzinę - żonę i dzieci. Przez lata nieregularnie publikowałem w różnych czasopismach i na rozmaitych stronach internetowych. W ostatnich latach skupiam się na blogowaniu. Mam też na koncie dwie wydane książki- "Religia w Polsce" (2010) oraz "Ludzie i religie w Polsce" (2012). Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu blogów i szukam wydawców dla kolejnych książek. O kulturze piszę pod adresem https://svetomir.home.blog/, tu zaś piszę głównie o polityce.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura