Artur Rumpel Artur Rumpel
498
BLOG

Prowokacja w walce z krzyżem

Artur Rumpel Artur Rumpel Polityka Obserwuj notkę 0

 krzyż

W 35-36. tegorocznym numerze „Najwyższego Czasu!” ukazał się doskonały artykuł Mirosława Salwowskiego zatytułowany „Kto sieje wiatr zbiera burzę”. Artykuł ten kończy celna konkluzja: „Jeśli ktoś chciałby dostarczyć silnych argumentów przeciw obecności krzyża w przestrzeni publicznej, postawa owych obrońców stanowiła właśnie taki argument”. A kwestia obecności krzyża w przestrzeni publicznej jest niezwykle istotna i może mieć daleko idące implikacje. Warto więc przyjrzeć się tej sprawie w szerszym kontekście.

 

Pod koniec ubiegłego roku, po kuriozalnym wyroku strasburskiego trybunału, uznającego krzyż we włoskiej szkole za naruszenie praw i wolności niewierzących i innowierców, rozpętała się w naszym kraju prawdziwa nagonka na ten najważniejszy symbol chrześcijańskiej wiary. Praktycznie codziennie można było przeczytać o jakimś krzyżu, który gdzieś tam komuś przeszkadza. A to w Stalowej Woli prezydent z PO walczył z krzyżem postawionym na miejskiej działce, a to w Bierutowie na Dolnym Śląsku ktoś przypadkiem zniszczył średniowieczny krzyż pokutny stojący w lesie, a miejscowa władza starała się sprawę zatuszować, a to w Warszawie służby komunalne (podległe pani prezydent z PO) usunęły, pod pretekstem rzekomego zagrożenia ruchu drogowego, kilkaset krzyży ustawionych przy drogach w miejscach śmiertelnych wypadków. Najbardziej spektakularnym przypadkiem była sprawa wrocławskiego liceum, w którym czterej maturzyści (stanowiący mniej niż jeden procent uczniów tej szkoły), związani z organizacjami wojujących antyklerykałów, zażądali usunięcia ze szkoły wszystkich krzyży. Sprawa w istocie była marginalna i nic nie znacząca, ale zaskakujący jest rozgłos medialny, jaki został jej nadany, przedewszystkiem przez Gazetę Wyborczą. Dzięki temu o szczeniackiej awanturze, która normalnie nawet w szkole nie wzbudziłaby szczególnie wielkiego zainteresowania, dowiedziała się cała Polska.

 

Tuż przed końcem roku ataki ustały. Najprawdopodobniej inspiratorzy akcji zrozumieli, że w społeczeństwie polskim nie ma przyzwolenia na usuwanie krzyża z przestrzeni publicznej. Postanowili więc poczekać na dogodną okazję do zmiany tej sytuacji. Okazja taka nadarzyła się w połowie tego roku, w związku z krzyżem ustawionych przez harcerzy przed pałacem prezydenckim dla uczczenia ofiar katastrofy smoleńskiej. Sprawę można było załatwić szybko i delikatnie, budując w miejscu krzyża niewielki pomnik w formie symbolicznego grobu. Zapewne nie wszystkich by to usatysfakcjonowało, a to z tej przyczyny, że rozwiązania satysfakcjonujące wszystkich po prostu nie istnieją, ale jestem przekonany, że z racji swojego kompromisowego charakteru, nie wywołałoby głębszych protestów. Kompromisowe rozwiązanie nie leżało jednak w interesie wrogów krzyża. Doszli oni bowiem do wniosku, że wywołanie pod Pałacem Prezydenckim "wojny krzyżowej" spowoduje wzrost społecznej akceptacji dla usuwania znaku krzyża z przestrzeni publicznej. Jest wielce prawdopodobne, a wręcz niemal pewne, że dla osiągnięcia tego celu posłużono się prowokacją i to najpewniej wielowarstwową. Najsampierw należy zauważyć, że wyraźne znamiona prowokacji miała zapowiedź usunięcia krzyża, wygłoszona przez prezydenta elekta tuż po wyborach. Nie twierdzę bynajmniej, że organizatorem prowokacji i opartej o nią akcji przeciwko krzyżowi jest sam Bronisław Komorowski. Inspiratorów tej wypowiedzi szukałbym raczej w gronie jego lewicowych doradców (a jak wiemy szczególnie upodobał on sobie współpracę z przedstawicielami szeroko rozumianej lewicy). Prowokatorzy najprawdopodobniej działają również wśród samych obrońców krzyża, radykalizując nastroje i podgrzewając konflikt, aby przypadkiem nie wyciszył się sam, jak to nieraz z podobnymi konfliktami bywa. Jestem przekonany, że wrogom krzyża zależy na tym, żeby awantura przeciągała się przez kilka miesięcy, bo taki mniej więcej okres jest potrzebny do wytworzenia i wykorzystania odpowiedniego dla nich nastawienia społecznego. To wykorzystywanie zresztą już się zaczęło. Pod koniec sierpnia usunięto metalowy krzyż ze szczytu Rysów, co nie wywołało praktycznie żadnych protestów. Praktycznie nazajutrz posłowie Lewicy poinformowali o swojej inicjatywie ustawodawczej która ma na celu prawne wyrugowanie krzyża z przestrzeni publicznej. I właśnie ta inicjatywa jest niezwykle groźna, jej realizacja może bowiem doprowadzić do przekształcenia Polski w państwo ateistyczne, w którym publiczne wyznawanie jakiejkolwiek religii będzie zabronione.

 

 

Przyjrzyjmy się aktualnemu stanowi prawnemu w tej kwestii. Wrogowie krzyża twierdzą, że skoro konstytucja przewiduje rozdział Kościoła od Państwa, to w instytucjach publicznych, czy szerzej w przestrzeni publicznej nie wolno umieszczać żadnych symboli religijnych. Mylą się jednak i to pod kilkoma względami. Po pierwsze, obecna konstytucja mówi nie o rozdziale Kościoła od Państwa, ale o wzajemnej autonomii tych dwóch instytucyj: „Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.” (Art. 25) Po drugie, rozdział, czy też autonomia, nie dotyczy takich spraw jak umieszczanie symboli religijnych w szkołach, biurach, czy na ulicach. Rozdział polega na tym, że instytucje kościelne nie mają decyzyjnego wpływu na funkcjonowanie Państwa, a instytucje państwowe nie mają decyzyjnego wpływu na funkcjonowanie Kościoła. Naruszenie owego rozdziału następowałoby w przypadku, gdyby krzyże w publicznych szkołach zawisły, czy przed Pałacem Prezydenckim stanęły, na mocy dekretu miejscowego biskupa, czy innej władzy kościelnej, nie następuje zaś gdy są one wieszane na skutek wolnej decyzji obywateli.

 

W sprawie krzyży w przestrzeni publicznej adekwatny jest inny zapis konstytucji, a mianowicie ten, który mówi o wolności religii: „Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie.” (Art. 53) Jak widać przepis daje wierzącym między innymi prawo do publicznego wyznawania swojej wiary, w czym zawiera się także prawo do eksponowania własnych symboli religijnych w miejscu, w którym się uczą, pracują, czy przebywają. Prawo do swobodnego wyznawania swej wiary jest więc między innymi prawem do krzyża. Wrogowie krzyży w przestrzeni publicznej argumentują, że wolność wyznawania religii jest ograniczona wolnością innych osób. Częściowo w istocie tak jest, ale nie jest to takie proste, jak usiłują nam wmówić. Konstytucja stanowi: „Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.” (Art. 53) Wolność innych osób nie ogranicza więc wolności wierzących automatycznie. Aby ją ograniczyć, konieczna jest ustawa. Wiedzą o tym wojujący ateiści i dlatego zgłosili swój projekt. Przewiduje on zakaz umieszczania symboli religijnych w miejscach sprawowania władzy publicznej oraz eksponowanie tychże symboli przez funkcjonariuszy publicznych. Wejście w życie takiego prawa może doprowadzić do usunięcia wszystkich krzyży nie tylko ze szkół i urzędów, ale także z ulic i placów. Ministrowie, posłowie, policjanci, nauczyciele i inni nie mogliby nosić nawet krzyżyka na szyi, ani na przykład przeżegnać się mijając świątynię. A na tym pewnie się nie skończy. W dalszej kolejności zapewne zabronią wszystkim obywatelom noszenia krzyży i krzyżyków na szyi i na ubraniu, a przy okazji procesyj, bicia w dzwony i jakiegokolwiek publicznego manifestowania swojej religijności.

 

W obecnej sytuacji, podgrzanej awanturą spod pałacu istnieje poważne ryzyko, że projekt ustawy uzyska poparcie posłów PO i prezydenta Komorowskiego. Jest więc niestety całkiem prawdopodobne, że jeszcze w tym roku Polska stanie się państwem ateistycznym, w którym publiczne wyznawanie wiary będzie zabronione i surowo karane. Przerażająca to perspektywa.

Urodziłem się w Rybniku 22 kwietnia 1975. Ukończyłem liceum w Wodzisławiu Śląskim (1994), farmację  w Sosnowcu (1999) oraz etnologię w Cieszynie  (2004). Jestem więc farmaceutą i antropologiem kulturowym. Mam wspaniałą rodzinę - żonę i dzieci. Przez lata nieregularnie publikowałem w różnych czasopismach i na rozmaitych stronach internetowych. W ostatnich latach skupiam się na blogowaniu. Mam też na koncie dwie wydane książki- "Religia w Polsce" (2010) oraz "Ludzie i religie w Polsce" (2012). Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu blogów i szukam wydawców dla kolejnych książek. O kulturze piszę pod adresem https://svetomir.home.blog/, tu zaś piszę głównie o polityce. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka