Artur Rumpel Artur Rumpel
30
BLOG

NAUKI DUCHOWE PASTORA JAROSŁAWA KUBACKIEGO

Artur Rumpel Artur Rumpel Kultura Obserwuj notkę 3
Poniżej zamieszczam wstęp do zbioru nauk pastora Jarosława Kubackiego, któremu nadałem formę listu. Gdy kto chce ten list otrzymać w całości, niech pisze na adres svetomir@gazeta.pl

5 stycznia leżałem w rybnickim szpitalu, po małym wypadku. Jedną z pierwszych wiadomości, które przeczytałem tego ranka w swoim telefonie była szokująca informacja o nagłej śmierci pastora Jarka Kubackiego, ledwie parę lat ode mnie starszego. Wspominam o tym szpitalu dlatego, że gdybym tam nie trafił, pewnie bym niniejszego listu nie skompilował. Impulsem do tego działania było właśnie to, że on niespodziewanie zmarł, a ja niespodziewanie trafiłem do szpitala. Mnie się w sumie niewiele stało, a on nie żyje. Postanowiłem go upamiętnić, zwłaszcza, że miałem czas, przebywając kilka tygodni na zwolnieniu lekarskim. I w ciągu tych kilku tygodni powstała pierwsza wersja tego listu.

Bo to nie jest książka, to jest list. Skopiowałem nauki pastora Kubackiego z jego profilu na fejsbuku, nie mam do tych tekstów żadnych praw, pod każdym podaję link do źródła. Można by to od biedy podciągnąć pod prawo cytatu, ale byłby to nieco naciągane. Dlatego zdecydowałem się na formę listu. Uznałem, że nie mam prawa tego publikować, toteż tego nigdzie nie publikuję. Wysyłam ten list do osób, które znam i proszę każdego, kto go otrzyma o przesłanie dalej. Niech każdy, kto ten list otrzyma. Prześle go co najmniej dwóm kolejnym osobom. W ten sposób godnie upamiętnimy zmarłego pastora Jarosława Kubackiego, który był niezwykle oryginalnym nauczycielem duchowym, czerpiącym z różnych nurtów chrześcijaństwa: mennonityzmu, kalwinizmu, remonstrantyzmu, unitarianizmu, starokatolicyzmu, mariawityzmu, anglikanizmu, grekokatolicyzmu, prawosławia a także z tradycyj pozachrześcijańskich, zwłaszcza kabały i sufizmu. Syntetyzował to wszystko w sposób bardzo świeży i odkrywczy. Nadto nie był tym rodzajem kontemplatyka, który odcina się od świata. On bardzo aktywnie działał na rzecz poprawy tego świata, zwłaszcza w kwestii Ukrainy.

Nie znałem go aż tak dobrze, by wiele o nim napisać, dlatego zacytują dwa teksty wspomnieniowe, które napisali inni. Najpierw dominikanin, ojciec Maciej Biskup OP: Dotarła przed godziną do mnie smutna wiadomość, że dziś w nocy nieoczekiwanie zmarł, w trakcie pobytu na Ukrainie, Jarosław Kubacki. Urodzil się w 1971 roku w Łodzi, ale od lat mieszkał w Holandii. Teolog, publicysta, tłumacz, kaznodzieja i pastor Zjednoczonego Zboru Mennonickiego Vrijzinnigen. Nederland. W przekonaniu wielu osób to był człowiek-dusza ruchu ekumenicznego. R.I.P. O swojej wspólnocie i wierze mówił w wywiadzie: "Łączy nas postawa duchowych poszukiwaczy, otwartość na różne impulsy i wyzwania, krytycyzm, wiara w człowieka i jego możliwości: poznawcze, duchowe, moralne, przekonanie, że jest pewien rodzaj indywidualizmu, który nie wyklucza potrzeby wspólnoty. I, last but least, to, co Paul Tillich nazwał byciem ‘Grenzgänger’ — czyli skłonnym do chodzenia po granicach. Jeden z oddziałów, w którym kilka razy do roku prowadzę nabożeństwa zamieścił na swojej stronie internetowej następujące zdanie: ‘Nasze korzenie tkwią w chrześcijaństwie, ale sposób, w jaki przeżywamy wiarę, nie jest ograniczony do chrześcijaństwa’. Te słowa wyznaczają pole napięć, w którym i ja się świetnie odnajduję. Jestem zakorzeniony w pewnej głębi i tradycji, ale swoimi ‘gałęziami’ sięgam w różne strony, nie przejmując się przy tym zanadto utartymi ścieżkami i wyznaczonymi przez tradycję granicami." Więcej tutaj: https://www.ekumenizm.pl/.../wszystkiego-akceptowac-sie.../ ŹRÓDŁO A następnie Dariusz Bruncz: Niespodziewanie odszedł do wieczności Ktoś, kto nie był osobą znaną z pierwszych stron gazet czy serwisów religijnych. Ale odszedł Ktoś, bez kogo chrześcijaństwo w jego niszowej i nieoczywistej odsłonie straciło naprawdę niepowtarzalny koloryt. W wieku 54 lat zmarł pastor Jarosław Kubacki. Jakieś trzy tygodnie temu rozmawiałem z Jarkiem przez łącza internetowe i każdy, kto go znał, wie, że rozmowa z nim po prostu nie mogła być krótka. To było niemożliwe. Nawet jeśli okoliczności nie sprzyjały, nawet jeśli nie miało się akurat w tym momencie zbyt dużo czasu to Jarek wciągał w rozmowę, która „nagle”, po kubackiemu trwała co najmniej godzinę, a najczęściej dłużej. Właściwie jak dyskusyjny cyklon wsysał w wir wątków pobocznych, aluzji, ale zawsze był to dialog, tzn. Jarek słuchał, reagował, odpowiadał i – co najważniejsze – opowiadał. A był Jarek – jakże trudno pisać w czasie przeszłym o kimś, kto właściwie był zawsze online, dokumentował swój niespokojny świat na Facebooku bez ustanku – człowiekiem, którego absolutnie nie dawało się umieścić w sztywnych ramach. Można by przewrotnie rzec, że tak jak buntował się przeciwko dogmatom, był wręcz konserwatywnym antydogmatystą, to jednocześnie był chodzącym dogmatem złożonym, mozaiką wciąż zmieniającą się aż do poirytowania jednych, a zachwytu drugich. Również ta okoliczność sprawiła, że nie odnajdywał się w strukturach tradycji tak mocno konfesyjnych. Otarł się o wiele tradycji, część z nich zaabsorbował, stały się we fragmentach fragmentem jego samego, niósł je przez burzliwe życie jako swoje dziedzictwo nieustanie krytycznie filtrując, to negując to akceptując. Dzięki temu, a może i wbrew temu posiadał dystans, ale nie był to dystans religijnego lekkoducha, a o wiele bardziej wytrawnego podróżnika-obserwatora, który na serio traktował tych, których widział, to, co widział i słyszał. Jarek związany był w swoim życiu z wieloma tradycjami – reformowaną, rzymskokatolicką, luterańską, mariawicką, anglikańską, prawosławną, mennonicką, unitariańską i oczywiście unicką. Zresztą, nasza ostatnia rozmowa dotyczyła co najmniej kilku z nich i zaczęliśmy od luteranizmu poprzez mariawityzm w różnych jego odcieniach, by zakończyć na Wschodzie, do którego miał zawsze jakąś słabość, oczywiście krytyczną słabość. To wszystko nie byłoby możliwe nie tylko bez wspomnianego paradygmatu podróżnika, ale tego, co zawsze wywoływało – przynajmniej u mnie – ogromny podziw. Jego ogromna wiedza, zawstydzająco rozległa, wręcz w swojej burzliwości genialna. Był chodzącą encyklopedią historii polskich nurtów protestanckich, starokatolickich, ale też nikt nie wiedział tyle, co on różnych protestantyzmach w Europie i poza nią. Nikt. Nigdy mu tego nie powiedziałem, ale dla mnie był jednym z dwóch najwybitniejszych teologów, jakich w życiu poznałem i których cenię. Obaj pochodziliśmy z Łodzi, tylko że Jarek miał znacznie bardziej kolorową historię wyznaniowej tożsamości. Można było odnieść wrażenie, że Jarosław Kubacki był ostatnim łodzianinem na świecie, tym łodzianinem Łodzi dawnej, rzeczywiście wielokulturowej, Łodzi tyglu kultur, tyglu, którym był on sam. Na łamach ekumenizm.pl, w komentarzach i wywiadach widać urywki jego złożonej tożsamości – jestem wdzięczny, że właśnie temu miejscu poświęcił część swojego życia i mądrości. Inna, znana mi część znajduje się na jego zarchiwizowanym blogu Don’t shoot the prophet, który prowadził ze swoim życiowym partnerem Łukaszem Liniewiczem. To był czas zaangażowania w episkopalny projekt, który – nawet jeśli nie stał się ciałem – zmienił życie co najmniej kilku ludzi. A tak właśnie było z Jarkiem – zmieniał ludzi, życie i świat dookoła, o czym świadczy jego bohaterska i ofiarna pomoc na rzecz Ukrainy. Na żywo poznaliśmy się wiele lat temu w Krakowie, kiedy Jarek zaangażowany był we wspomnianą inicjatywę polskiej wspólnoty episkopalnej. Ostatecznie projekt nie wypalił strukturalnie z wielu przyczyn, ale podczas tych dni, rekolekcji odbyło się wiele ważnych rozmów, spotkań i historycznych wydarzeń, powstały wartościowe teksty i przekłady. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie w realu na Grodzkiej 58 w Krakowie, wówczas Pradusz stał się dla mnie Jarkiem Kubackim z krwi i kości. Jaki był Jarek? Przede wszystkim autentyczny, w swoim oburzeniu integralny, a w zaangażowaniu nie do złamania, co pokazało jego serce dla Ukrainy, gdzie też zmarł. A o tym jak wygląda niesienie tej pomocy, jak przedstawiciele różnych wyznań krzywdzili tych, których kochał, którym (wespół)pomagał mówił wiele – dziś jeszcze raz przeczytałem sobie naszą ostatnią rozmowę na messangerze. Pisaliśmy przez godzinę, później ponad godzinę rozmawialiśmy przez telefon. Dziś też powróciłem do wywiadu, jaki przeprowadziłem z nim w 2017 roku. Jeśli ktoś z czytających te słowa nie znał go w ogóle to zachęcam do lektury. A tych, którzy znali go lepiej ode mnie również zachęcam, bo odnajdą tam Jarka w wysokim stężeniu jego rozkminy. Cóż, jeszcze powiedzieć… nie będę ukrywać, że z Jarkiem częściej się nie zgadzałem niż zgadzałem, zresztą nasza wieloletnia znajomość bazowała na sporze, wielu irytacjach, przekomarzaniach, ale mam też wrażenie, że na szacunku. Z właściwą sobie „kubackością” Jarek wyrzucał mi notoryczny konserwatyzm konfesyjny, momentami wręcz luterański beton, a ja jemu wyznaniowe rozmemłanie choć nazywałem to bardziej labilnością. Te „uprzejmości” były typowe polskie, choć Jarek myślał już od dawna innymi torami, oczywiście wieloma na raz. Nie zmienia to faktu, że z latami, nasze pozycje w wielu kwestiach się zbliżyły, a może to tylko dobór słów się zmienił i może nie byliśmy aż tak mocno różni? Nie wiem. Żałuję, że nie zrealizowaliśmy planu wspólnego spotkania w Utrechcie, obiecał pokazać mi swoją Holandię, nie odbyliśmy też dłuższej rozmowy o mariawityzmie, na którą się umawialiśmy. Pamiętam jak bardzo przybiła go śmierć kapłana Konrada M. Pawła Rudnickiego, miałem wrażenie jakby odszedł mu ojciec, tego cielesnego ojca pochował całkiem niedawno. Przyznam się Wam, że nie potrafię dziś płakać po Jarku Kubackim, bo myśląc o nim, wspominając go, czuję radość, że dane mi go było poznać, odczuwam ogromną wdzięczność za niego, za jego życie, za to, że pozostał inspiracją nawet po swoim odejściu. Myślę też, że byłby oburzony, gdybyśmy ze smutnymi minami pochylali się nad jego śmiercią, ale chciałby, abyśmy wzięli się do roboty. A jednak smucę się z tymi, którym jego odejście wyrzeźbiło w sercu ziejący krater. Jarku, dziękuję! ŹRÓDŁO

I na koniec kilka uwag technicznych. Pastor Kubacki pisał głównie po angielsku, rzadziej po polsku, ukraińsku i niderlandzku. Zamieściłem tu oryginały wpisów, a w przypadku wpisów obcojęzycznych, których jest znakomita większość uzupełniłem je tłumaczeniem automatycznym z fejsbuka. W sytuacjach, gdy fejsbukowy tłumacz nie dawał rady, zastępowałem go guglowskim. W obydwu przypadkach najbardziej rażące błędy poprawiałem ręcznie. Wpisom polskojęzycznym uzupełniałem polskie znaki, Zdaję sobie sprawę, że tych moich poprawek jest stanowczo za mało. Wiele miejsc jeszcze wymaga poprawienia. Dlatego planuję stworzenie drugiej wersji tego listu, lepiej opracowanej. Jeśli chcecie ją otrzymać, piszcie po 1 stycznia 2026 na adres svetomir@gazeta.pl Na ten sam adres proszę przesyłać wszelkie uwagi i propozycje. Proszę tego listu nie umieszczać na żadnych serwerach, czy stronach. Rozpowszechniajmy go tylko poprzez rozsyłanie znajomym, aby nie naruszać praw spadkobierców pastora. Mam nadzieję, że ten zbiór pomoże jego czytelnikom w rozwoju duchowym, czego na pewno chciałby pastor Jarek.

Urodziłem się w Rybniku 22 kwietnia 1975. Ukończyłem liceum w Wodzisławiu Śląskim (1994), farmację  w Sosnowcu (1999) oraz etnologię w Cieszynie  (2004). Jestem więc farmaceutą i antropologiem kulturowym. Mam wspaniałą rodzinę - żonę i dzieci. Przez lata nieregularnie publikowałem w różnych czasopismach i na rozmaitych stronach internetowych. W ostatnich latach skupiam się na blogowaniu. Mam też na koncie dwie wydane książki- "Religia w Polsce" (2010) oraz "Ludzie i religie w Polsce" (2012). Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu blogów i szukam wydawców dla kolejnych książek. O kulturze piszę pod adresem https://svetomir.home.blog/, tu zaś piszę głównie o polityce. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura