Zabójstwo w Sztokholmie niewinnego Polaka, wywołało w Szwecji niespotykane dotąd poruszenie. Czy tym razem władze skutecznie powstrzymają kolejną falę przemocy?
Po deszczowej niedzieli poniedziałek zapowiadał się słoneczny. Nie można było jednak liczyć na wiele kresek, powyżej zera. Było zimno i wietrznie, gdy z ekipą TVN UWAGA, ponownie odwiedziliśmy miejsce, z którego obrazki w ostatnich dniach, pojawiały się nie tylko w szwedzkich czy polskich serwisach informacyjnych.
W tunelu drogi rowerowej, zaledwie trzysta metrów od osiedlowej pływalni z której Michał wraz z 12-letnim synem Neo, chcieli w środę skorzystać. W miejscu, gdzie doszło do tragedii, zatrzymywali się ludzie, by zapalić znicz czy złożyć kwiaty. Każdy, stanął dłuższą chwilę przed zdjęciem zamordowanego Michała, na cichą modlitwę w jego intencji lub zastanowienie się, dlaczego ten kochający ojciec i życzliwy ludziom 39-letni Polak, stracił życie i osierocił syna?
Postanowiłem się tam nieco dłużej zastanowić, dlaczego Michał zachował się tak jak jeszcze 25 lat temu, zachowałby się każdy mieszkaniec Szwecji, czyli zwracając uwagę komuś, kto w miejscu publicznym, w obecności dzieci, robi coś niewłaściwego. Coś, co nie mieści się w kanonach, przyjętych przez wspólnotę ludzi, identyfikujących się z krajem, w którym żyją.
W Szwecji AD 2024 - nie obowiązują już wartości, które były fundamentem dla solidarnej wspólnoty Szwedów oraz imigrantów, którzy chcieli być jej częścią. Zasady wzajemnej życzliwości, dbałość o dobro wspólne, spełnianie wobec państwa swoich obywatelskich obowiązków, przestrzeganie prawa i norm życia społecznego, były częścią wychowywania dzieci, zarówno przez rodziców, jak i szkołę. Młodzi ludzie wchodzący w dorosłe życie, stawali się pełnowartościowymi obywatelami dzięki którym, instytucje państwa mogły wypełniać wobec nich służalczą rolę oraz gwarantować należytą opiekę, kiedy odejdą na zasłużoną emeryturę.
Dzięki tym wartościom i zasadom, w Szwecji żyło się dobrze i spokojnie. W moim przypadku nawet za dobrze i trochę nudno, podczas gdy w mojej ojczyźnie odradzała się wtedy wolna Rzeczpospolita. Kiedy na początku XXI wieku postanowiłem, by nowy rozdział mojego życia rozpocząć w Polsce, i po dwóch spędzonych tu dekadach, nie pozbyłem się cech charakteru i wartości, nabytych w Szwecji, w czasie gdy tam dorastałem.
Niestety duża część Szwedów, była i jest gotowa poświęcać własną kulturę i tożsamość w imię utopijnego progresywizmu. Zaślepiony swoim narcyzmem oraz sukcesem gospodarczym kraju, poczuciem misyjności - szwedzki establishment zdecydował się pójść za niemieckim przykładem, by zaimportować do Szwecji kapitał ludzki, który miał pozwolić na to by, tubylcy nie musieli wykonywać prac powszechnie uznawanych za proste, a nowym przybyszom dać szanse, by z czasem stali się podobni do swoich wybawicieli.
Niestety, wielu Szwedów miało opory, aby na równi traktować swoich nowych sąsiadów. Woleli wziąć kredyt na kupno domu i zamieszkać z dala od ludzi nierozumiejących ich zwyczajów, pielęgnujących własną religię i język, którzy na dodatek, nie potrafili dostatecznie ich podziwiać. Imigranci postanowili samodzielnie zagospodarować swój kawałek Szwecji. Szwedzi przymknęli na to oko, tym samym doprowadzając do powstania równoległego społeczeństwa, rządzącego się swoimi prawami, gdzie panują inne wartości i zwyczaje. Przez wiele lat władze udawały, że nie widzą narastającego problemu. Twierdzili, że integracja - choć z przeszkodami - odbywa się w zadowalającym tempie.
Kiedy w dzielnicach zamieszkanych przez tych, którym banki nie mogły udzielić kredytu na zakup mieszkania w "lepszej" dzielnicy lub domu za miastem, dochodziło coraz częściej do różnych ekscesów, nikt tym się specjalnie nie przejmował. Czasami newsy o zamieszkach na peryferiach miast, przebijały się na łamy gazet, niekiedy nawet do publicznych mediów, gdzie standardem była polityczna poprawność i norma - że lepiej się do tego nie wtrącać.
Władze chcąc uspokoić niezadowolonych jakością życia i rosnącą przestępczością mieszkańców szwedzkich gett, obiecały wdrożenie kolejnych programów społecznych ukierunkowanych na aktywację młodych ludzi szukających pracy lub mających na celu zwiększanie szans na ukończenie dobrej szkoły przez imigrantów - w kraju uchodzącym na świecie, za najlepsze miejsce do życia. W 2019 roku po kolejnej fali strzelanin i zamachów bombowych w wyniku których, ginęły również niewinne ofiary, walki gangów imigrantów o wpływy z handlu narkotykami; wymuszeń, haraczy oraz innej działalności przestępczej, szwedzki rząd po raz pierwszy przyznał się do swojej nieudolności.
Ówczesny premier centrolewicowego rządu Stefan Löfven, podczas telewizyjnego wywiadu przyznał, że władze „nie dostrzegały problemu rosnącej przestępczości i skutków nieudanej integracji". Choć szef rządu zaklinał się, że natychmiast zostaną przeznaczone znaczne środki na pomoc w edukacje dzieci ze „stref wrażliwych”, przemoc stawała się tam częścią codziennego życia ich mieszkańców.
W kwietniu 2024 roku, kiedy nowa, centroprawicowa koalicja ma za sobą dwa lata rządzenia, ginie od strzału w czoło człowiek, który wierzył, że pomimo grasujących po jego osiedlu gangów, zwycięży w jego Szwecji kiedyś dobro i będzie mógł cieszyć się z życia i wychowywać tam syna według wartości, w które od zawsze wierzył.
Niestety stało się inaczej. Jego i mojej Szwecji już nie ma.
Spoczywaj w pokoju, Michale.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo