Przemysław Gołyński
Przemysław Gołyński
Przemysław Gołyński Przemysław Gołyński
1127
BLOG

Narodowe święto Szwedów

Przemysław Gołyński Przemysław Gołyński Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Szwedzi obchodzą dziś swoje narodowe święto. Dla większości naszych północnych sąsiadów to szansa pokazania przywiązania do narodowych barw i dumy z przynależności do wspólnoty bez obawy posądzenia o faszyzm. Są również i ci, którzy nie bez powodu wierzą, że wywieszanie niebieskiej flagi z żółtym krzyżem jest prowokacyjne wobec prawie 25 procent mieszkańców Szwecji, urodzonych poza krajem lub będącymi potomkami emigrantów. Wszystkich Szwedów łączy jednak wspólna cecha narodowa, czyli przekonanie o swojej wyjątkowości.


Ta wyjątkowość ukształtowała się dzięki ruchowi robotniczemu, który za zgodą przemysłowych magnatów i bankierów wykorzystał swoją szansę na awans społeczny i w ciągu prawie stu lat budował państwo politycznego konsensusu i dobrobytu. Oczywiście poza protestanckim etosem pracy oraz pomysłowości Szwedów ten naród został w pierwszej połowie XX wieku obdarzony szczęściem w postaci mądrych, aczkolwiek wyrachowanych przywódców. Pamięć o krzywdach wyrządzonym mieszczanom oraz wiejskiej biedocie przez monarchów, szlachtę czy duchowieństwo determinował socjaldemokratów do budowania jedności Szwedów wokół idei Domu Ludu.


Polityka neutralności pozwalała czerpać garściami z toczącej się wojny światowej, a po jej zakończeniu i chwilowym zapomnieniu o jej ofiarach pozwoliła dzięki stosowaniu miękkiej siły w polityce zagranicznej na pozyskiwaniu wpływów w krajach walczących o swoją niepodległość. Szczególnie tych, które pragnęły uniezależnić się od Stanów Zjednoczonych będących dla szwedzkich socjaldemokratów wierzących w swoją moralną wyższość i misyjność głównym konkurentem politycznym. Kiedy polityka R, Reagana przynosiła wymierne skutki i Żelazna Kurtyna zaczynała się chwiać, stosunek Palmego wobec Stanów Zjednoczonych zmieniał się, za co moim zdaniem, przypłacił życiem w lutym 1986 roku.


Po upadku Muru Berlińskiego socjaldemokratyczna Szwecja tak jak zawsze, kiedy u biedaków wyzyskiwanych przez imperialistów zmieniała się władza, na początek dawała finansowy upominek (w przypadku Polski dotacja 300 milionów koron), by następnie móc w glorii dobrodzieja wysłać przedstawicieli największych koncernów w większości z udziałem skarbu państwa. Kiedy walkę o rynki byłych demoludów Szwedzi przegrali z kretesem na rzecz Niemców czy Francuzów, przyszedł czas na podbój Unii Europejskiej i otwarcia się na świat z mocnym przekonaniem, że Szwecja będzie w niej odgrywać rolę cnotliwej i pięknej panny, która nigdy nie zamierza wyjść za mąż.


Tu, aby móc czerpać prawdziwe korzyści ze wspólnotowego rynku, Szwedzi musieli dla A. Merkel dokonać rachunku sumienia. Na początku XXI wieku Szwedzi otworzyli cześć swoich archiwów i na światło dzienne wyszły wstydliwe fakty na temat współpracy gospodarczej z nazistowskimi Niemcami, braku dostatecznej pomocy dla ruchu oporu w Norwegii czy też niechęci wobec Żydów próbujących po Nocy Kryształowej znaleźć w Szwecji azyl. Zdjęto też retusz z utrwalonych w świadomości Szwedów obrazów przedstawiających bohaterstwo hrabiego Bernadotte ratujących pod koniec wojny żydowskich więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Okazało się, że misja Białych Autobusów powstała z myślą by ratować Szwedów z pożogi III Rzeszy. Pod sam koniec wojny w szwedzkich autobusach opatrzonych z Czerwonym Krzyżem upychano również żydowskich więźniów. Niedługo później Bernadotte wcielił się w mediatora podczas walk w Palestynie. Zginął w 1948 roku w zamachu z rąk ochroniarza Ben Guriona.


Kolejnym etapem europeizacji Szwedów było przekonanie ich, w imię obiecanych korzyści materialnych, do możliwości liberalizacji swojej polityki imigracyjnej. Ta do tej pory była ukierunkowana na kwotowe przyjmowanie uchodźców politycznych oraz w razie potrzeby na imigrację zarobkową. Teraz Szwedzi przekonani o swojej wyjątkowości uwierzyli w to, że napływ migrantów z Bliskiego Wschodu nie tylko pozwoli im udowodnić chęć odkupienia swoich win, ale da im również szansę na ucywilizowanie zacofanych maluczkich uciekających przed swoimi prześladowcami. Danie im możliwości stania się Szwedami co pozwoli im na odprowadzanie podatków i podejmowanie najcięższych prac, do których oni w imię swojej wyższości nie mogą sobie pozwolić wykonywać.


Cena, jaką państwo szwedzkie za to płaci, nie jest specjalnie wysoka. Trochę trzeba było ograniczyć transfery społeczne, ale na tym cierpią przecież ci, którzy są najmniej zamożni, czyli właśnie imigranci oraz ci, którzy uczciwie budowali państwo dobrobytu, w tym ok. 300 tysięcy bieda-emerytów. Establishemntowi najbardziej doskwiera nienajlepszy wizerunek Szwecji za granicą, co z pewnością niedobrze wpływa na eksport i jak są tam odbierani Szwedzi.

No ale przecież w końcu liczy się to, co teraz, a teraz nie jest wcale tak źle. 

Ci, którzy nie chcą być Szwedami, mają swoje przedmieścia, ale to już zaczyna im nie wystarczać.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj19 Obserwuj notkę

Kiedyś byłem Szwedem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka