…czyli jak Polacy wzbogacili się na II wojnie światowej?
W ten piękny zimowy weekend „Gazeta Wyborcza” postanowiła zabawić nas artykułem o współczesnej polskiej kulturze ludowej, a dokładniej rzecz biorąc o obrazkach z Żydem liczącym pieniądze (lub też, jak to napisano w tekście: liczącym pieniążki). Z początku dowiedzieć się można o rozmaitych zwyczajach, które jakoby miały być szeroko praktykowane przez posiadaczy owych obrazków: wieszanie w odpowiednim miejscu, przekrzywianie ramy, odwracanie do ściany na czas szabasu, a do góry nogami na nowy rok, etc. Osobiście nigdy nie spotkałem, ba nawet nie słyszałem o takich zabiegach, no ale skoro pani antropolog tak pisze, to widać coś w tym musi być (tutaj mała uwaga – celowo piszę „antropolog” zamiast używanej przez „GW” „antropolożki”, czy „antropolożka” na starość zostaje antropolochą?).
Dalej robi się dopiero ciekawie ‒ autorka, prof. Joanna Tokarska-Bakir dokonuje niesłychanej ekwilibrystyki umysłowej doszukując się w tandetnych reprodukcjach, mogących uchodzić za esencję kiczu, ni mniej ni więcej tylko… odniesień do krzywd jakich Żydzi doznawali w Polsce i od Polaków!
Bo nie wiem, czy Państwo wiecie, ale żyjemy "w kraju, którego społeczeństwo tak bardzo wzbogaciło się na ‘zniknięciu’ swoich Żydów" !!!
Niech ktoś mi proszę wytłumaczy jak do ciężkiej nędzy mając tytuł profesora, można napisać, że Polacy wyszli z II wojny światowej wzbogacenie, bo „zniknęli Żydzi”??? Przecież to jest wypowiedź na poziomie niemieckiego narodowego socjalisty, a nie naukowca! No chyba, że autorka wierzy w hitlerowską propagandę o niezmierzonych żydowskich bogactwach zdobywanych kosztem aryjczyków i w „rycerski Wehrmacht”, który tylko z przymusu patrzył przez palce na antysemickie wybryki tubylców Europy Środkowej i Wschodniej???
Aż mowę odbiera na te bzdury, gdy człowiek przywoła sobie w pamięci kroniki filmowe ilustrujące to morze ruin jak kraj długi i szeroki, te miliony ludzkich istnień, które przerwała lub złamała wojna, najlepsze córki i synów tego kraju zamęczonych i zakatowanych przez Niemców, Rosjan i rodzimych zdrajców w nazistowskich i sowieckich kazamatach! Czy ludzie, których cały dobytek niejednokrotnie mieścił się w jednej walizce bogacili się znajdując dach nad głową w opuszczonych mieszkaniach? Czy była różnica kto tam mieszkał przed wojną ‒ Polak, Żyd? Kto przy zdrowych zmysłach wypisuje takie brednie?! Kto to drukuje?!
Fakty są takie, że w wyniku wspólnych działań dwóch totalitaryzmów w latach 1939-1945 ubyło ok. 6000000 obywateli Rzeczpospolitej! Jak celnie kiedyś zauważył Szewach Weiss, trudno jest stwierdzić ile spośród tych osób (również narodowości żydowskiej) byłoby świetnymi artystami, naukowcami. Ilu straciliśmy potencjalnych wynalazców, laureatów Nobla? Nobliści narodowości żydowskiej pochodzący z ziem polskich stanowią całkiem znaczny odsetek. Oczywiście takie gdybanie niesie wiele znaków zapytania, z pewnością w innych warunkach losy wielu potoczyłyby się zgoła inaczej. Mimo to, dojmująca jest świadomość ilu Szpilmanów, Edelmanów, Tuwimów zostało dla polskiej nauki i kultury bezpowrotnie straconych?
Ale kto by się tym martwił! W końcu obrazek z Żydem jest dobitnym świadectwem na funkcjonujący w narodzie mit Żydów-krwiopijców. I znów nieprawda. Jak słusznie zauważono w jednym z komentarzy, Żyd był postrzegany przez ogół bardziej jako geszefciarz, drobny handlarz niż krwiopijca. Ten ostatni termin propaganda komunistyczna zarezerwowała dla kapitalistów, obszarników i innych „wyzyskiwaczy ludu pracującego”. Ale kogo to obchodzi?
Ważniejsze jest pytanie dlaczego nie zaistniało w powszechnej świadomości pojęcie żydowskiej „wirtualnej figury mściciela, wielce prawdopodobnej w kraju, który tak bardzo Żydów doświadczył"! W jakiż to sposób Polska na przestrzenie wieków doświadczała Żydów? Jakoś nie stało autorce miejsca lub chęci na przytoczenie konkretów, a z chęcią bym o takich poczytał. Chodzi mi oczywiście o fakty, a nie o ahistoryczny i antynaukowe interpretacje wydarzeń minionych przez pryzmat współczesnej mentalności, przy braku absolutnego odniesienia do ówczesnego kontekstu (w kraju i w innych państwach).
Artykuł z „Wyborczej” jest sztandarowym przykładem na to, jak używając kilku modnych postmodernistycznych chwytów można napisać tekst pod z góry przyjętą tezę. Nie ma tu refleksji, że nawet na gazetowej fotografii ów nieszczęsny Żyd-talizman leży obok odpustowych obrazków z Matką Boską, czy Janem Pawłem II, że to wszystko jeden estetyczny jarmark. Jak dla mnie obecność takich przedstawień i takich zwyczajów (jeśli rzeczywiście istnieją) jest przejawem swoistej normalizacji i oswojenia wizerunku Żyda jako takiego. Jest to oryginalny wytwór współczesnej kultury popularnej, którego korzeni należy raczej szukać nie w „polskim antysemityzmie” lecz w pewnej fascynacji tym narodem i jego kulturą. Fascynacji powstałej na bazie rozmaitych festiwali popularyzujących muzykę i kulturę żydowską obecną przez stulecia na ziemiach Rzeczpospolitej, a biorącej się z chęci poznania Żydów nie tylko przez pryzmat tragedii wojennej.
Nie wiem który Żyd spogląda z obrazu w domu u pani profesor i nie wiem jaki Żyd ozdabia wnętrza redakcji na Czerskiej. Mogę tylko stwierdzić, że Żyd, który wisi u mnie na ścianie nie skrywa w dłoniach błyszczących monet a koślawe głownie bratnali.
Inne tematy w dziale Kultura