Lutosław Lutosław
1367
BLOG

JUNTA JUJE!!!

Lutosław Lutosław Polityka Obserwuj notkę 1

 Takie i podobne hasła pojawiały się na murach jak kraj długi i szeroki wkrótce po tym, jak towarzysz Jaruzelski wypowiedział wojnę Polakom. Aresztowano, internowano kilka tysięcy osób, wielu wyrzucono z pracy, wielu zginęło z rąk komunistycznych oprawców działających zarówno w sposób jawny, jak i pod eufemistycznym określeniem „nieznanych sprawców”.

Z perspektywy 30 lat, które minęły od tamtych wydarzeń widać, że ówczesny zamach stanu (przypominam, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego odbyła się bezprawnie, z pogwałceniem konstytucji PRL) złamał z takim trudem i poświęceniem budowaną wiarę w to, że może być lepiej. Karnawał Solidarności przemienił się w dekadę apatii i kładzenia lachy na tym co dzieje się wokół. Tej jedności nie udało się odbudować przez następne lata, nawet w 1989 roku. Dekada lat osiemdziesiątych została dla Polski i Polaków stracona, a winna temu jest junta wojskowa gen. Jaruzelskiego. Jedynymi beneficjentami okazali się komunistyczni aparatczycy i pracownicy rozmaitych resortów siłowych, którzy przymuszeni całkowitą plajtą systemu socjalistycznego i zewnętrznymi uwarunkowaniami (pierestrojka w ZSRR) rozpoczęli wielki skok na kasę, znany szerzej jako uwłaszczenie nomenklatury.

Dzisiaj spór o tamte wydarzenia przebiega na trzech płaszczyznach: postawy Wojciecha Jaruzelskiego, możliwych dróg zachowania armii radzieckiej („wejdą, nie wejdą”) wobec Polski i fundamentalnej, bo określające podejście do przeszłości jako takiej, kwestii czy warto się tym zajmować („bo to tak dawno już było”, „po co do tego wracać”, „jakie to teraz ma znaczenie”, etc.).

Według najnowszych ustaleń pewne jest, że Związek Radziecki nie miał zamiaru interweniować w Polsce. Nie tyle nie chciał, co będąc już zaangażowanym w Afganistanie i obawiając się reakcji USA nie mógł. Zresztą, ich armia nie musiała nigdzie „wkraczać”, ona tu nieprzerwanie była od 1945 roku. Na początku lat osiemdziesiątych stacjonowało u nas ok. 100000 „żołnierzy-sojuszników”.  

Jeśli chodzi o Jaruzelskiego to 13 XII był jedynie ukoronowaniem jego szeroko zaplanowanych działań, które miały ochronić władzę przed narodem. Często pada stwierdzenie, że każdy na miejscu generała postąpiłby tak samo. Otóż nie każdy mógłby zamienić się z nim miejscami. Stanowisko Jaruzelskiego było wynikiem długiej i żmudnej drogi znaczonej zdradą narodową, zaprzaństwem i oddaniem się ciałem i duszą ościennemu mocarstwu (ciekawych szczegółów odsyłam do filmu „Generał”). Jakie procesy musiały zajść w głowie młodego człowieka, że wyrzekł się wiary, ojczyzny, przodków (pochodzi ze szlacheckiej rodziny o tradycjach powstańczych, jego ojciec … Jaruzelski brał udział w wojnie z bolszewikami) i stał się gorliwym kolaborantem??? Czy miał kiedyś z tego tytułu wyrzuty sumienia? Czy może, na co wskazywałoby jego zachowanie, tak długo żył w kłamstwie, że w nie uwierzył i z przekonaniem broni go do końca? Na to może odpowiedzieć chyba tylko on sam w rozmowie z wykwalifikowanym psychologiem.

Historia to fascynująca dziedzina nauki, pozwala zrozumieć przeszłość, a pośrednio również teraźniejszość i nas samych. Próby dyskredytowania tych działań godzą w same podstawy kultury europejskiej i są równoznaczne ze sprowadzaniem ludzi do roli pariasów, których horyzonty myślowe nie sięgają dalej niż jedzenie, kopulacja i defekacja, a pamięć zdarzeń przeszłych utrzymuje się na poziomi złotej rybki. I nie chodzi tu o rewanż, czy zemstę (zmarłych nikt nie przywróci do życia, złamanych karier nikt nie odtworzy), ale o pamięć i naprawdę elementarną sprawiedliwość.

Jaruzelskiego, Urbana, Kiszczaka et consortes nikt już raczej do paki nie zaprowadzi, od momentu przełomu minęły 22 lata i wariant rumuński raczej też nie wchodzi w grę. Polska to niestety nie Izrael, który ściga wojennych zbrodniarzy do przysłowiowej … śmierci. Ktoś kto 70 lat temu podniósł rękę na Żyda nie może być pewien dnia ani godziny. Podziwu godna konsekwencja w ściganiu wrogów własnego narodu. Wciąż mam nadzieję, że III Rzeczpospolitą stać na nazwanie rzeczy po imieniu, w imię prawdy historycznej. A jak nie tego, to w diabły ze szczytnymi słowy — po prostu w imię zwykłej przyzwoitości.

 
Lutosław
O mnie Lutosław

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka