Źródło: https://wsensie.pl/
Źródło: https://wsensie.pl/
Strzelając Paragrafami Strzelając Paragrafami
604
BLOG

Molestowanie w Komendzie Stołecznej Policji.

Strzelając Paragrafami Strzelając Paragrafami Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Czasami, kiedy błądzę po odmętach Internetu, natrafiam na takie jego zakamarki, w których rzeczywistość miesza się z fikcją. Tak samo było z artykułem opublikowanym na stronie internetowej miesięcznika „Szturm”. Swoją drogą, nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Ale może to lepiej, bo poziom absurdu przekracza tam wszelkie granice.

Nazwa artykułu wybrzmiewała niezwykle poważnie – „Czego nie ma w protokole – molestowanie w Komendzie Stołecznej Policji”. Skoro temat porusza rzekome działania policji, to stwierdziłem, że należy wypowiedzieć się w tym temacie. 

„To miał być dla niej pierwszy w życiu Marsz Niepodległości. (…) Od kilku lat zamieszkała za granicą, osiemnastoletnia Polka od kilku miesięcy zaangażowana była w działalność narodową. Zbliżająca się setna rocznica odzyskania niepodległości miała być dla niej pierwszym wydarzeniem patriotycznym,  w którym wzięłaby udział. Chciała poczuć «polskość», której brakowało jej mimo dobrego życia  na emigracji. Jak sama mówi – była bardzo podekscytowana, zwłaszcza że miała wtedy pierwszy  raz spotkać się z chłopakiem, z którym od dawna pisała.” 

Pierwszy marsz niepodległości, osiemnastoletnia Polka, która mieszka za granicą, zaangażowana w działalność narodową od kilku miesięcy. Chciała poczuć „polskość”, była podekscytowana,  miała spotkać się tam z chłopakiem, z którym od dawna pisała. CLICHÉ. Sztampowe, przewidywalne do bólu. Widać, że autor nie pochylił się nawet nad jakością tekstu, który miałby go jakoś bardziej uprawdopodobnić, bo przytoczony opis z góry wskazuje na to, iż jest to historia po prostu zmyślona. Swoją drogą piękne jest zawsze to, iż "prawdziwi patrioci" uciekają za granicę, nie?

„Do Warszawy przyleciała z przyjaciółmi kilka dni przed 11 listopada – chciała pozwiedzać miasto, zobaczyć starówkę, pójść do Muzeum Powstania Warszawskiego. Już wieczorem okazało się jednak, że plany będą musiały ulec poważnej zmianie, bowiem zaczęły dochodzić pierwsze informacje o zatrzymaniach nacjonalistów w różnych częściach kraju, o przeszukaniach, o stawianiu pierwszych zarzutów.” 

No tak, bo oczywiście na starówce oraz przy Muzeum Powstania Warszawskiego stały już w tym czasie kordony policji, które tylko czyhały na wolność osób, które przyjechały przejść się w „Marszu Niepodległości”. Tak zapewne było! Przecież policja wcale nie ma ważniejszych rzeczy do roboty, niż prześladowanie biednych nacjonalistów, to jest ich zadanie priorytetowe, czyż nie? 

„Następny dzień upłynął jednak spokojnie, mimo narastającej – jak mówi – atmosfery «polowania».”

Myślę, że każdy obywatel tą atmosferę polowania odczuł. Widać to było też zapewne na samym marszu. Przecież to było jedno wielkie polowanie. Biedni nacjonaliści nie wiedzieli już się nawet gdzie chować, więc po prostu szli ulicami Warszawy jakby nigdy nic trzymając w rękach odpalone race, tak po prostu, dla niepoznaki. Ukryli się w tłumie innych nacjonalistów, niczym rasowi skrytobójcy  i nikt ich tam nie znalazł. 

„Zaskoczenie przyszło dopiero w nocy. Monika spała w samochodzie wraz z przyjaciółmi. Ona ze swoim chłopakiem z przodu, z tyłu dwóch kolegów i dziewczyna jednego z nich, młodsza nawet od Moniki, bo siedemnastoletnia. W pewnym momencie obudził ją krzyk koleżanki i zobaczyła, że do samochodu podbiega kilkunastu uzbrojonych mężczyzn. Funkcjonariusze, jak się okazało po chwili, bowiem nie byli w mundurach, ani nie pokazywali legitymacji, otworzyli drzwi samochodu i mierząc z broni jeden z nich krzyknął tylko: «Wysiadać kurwa!».” 

Od tego momentu opowiadania fantazja autora podryfowała już bardzo daleko po wzburzonych falach wyobraźni. I nie mówię już o tym, że Monika, której przecież wiodło się wspaniale za granicą, spała przy jednej z Warszawskich ulic w aucie, do tego ze swoim chłopakiem, no bo po co wynajmować jakiś pokój, lepiej przekimać w samochodzie. Nasuwa się także kolejne pytanie: Monika przyleciała z chłopakiem poznać wymarzonego chłopaka z którym od tak dawna pisała, czy to już ten właśnie chłopak został jej chłopakiem? Nie ważne, nie oceniam abstrakcyjnego toku myślowego autora. 

I teraz najlepsze. Do zaparkowanego przy ulicy samochodu podbiega „kilkunastu uzbrojonych mężczyzn”. Niezły odlot! Scena opisana już całkowicie niczym wyciągnięta ze średniej klasy filmu akcji, no ale przecież atmosferę „polowania” należy utrzymywać. Do samochodu, w którym śpią sobie jakieś przypadkowe osoby, w tym Monika, która mieszka od wielu lat za granicą i mając aktualnie 18 lat, zapewne nie była nigdy wcześniej notowana, podbiega banda nieumundurowanych policjantów, czy cholera wie kogo, po czym wszyscy zostają, ot tak, po prostu, bez żadnego powodu - zatrzymani. Oczywiście po uprzednim mierzeniu w ich kierunku bronią palną. Nie mówiąc już o tym, że oczywiście wszyscy spali w samochodzie otwartym, no bo po co się zamykać na noc. 

„Dopiero gdy kierowca włączył GPS, zobaczyła gdzie ją wiozą: komenda stołeczna policji, pałac Mostowskich.” 

Przecież oczywistym jest, że funkcjonariusze z Warszawy nie wiedzą, gdzie jest Komenda Stołeczna Policji, więc po „ściśle tajnej” akcji przeciwko narodowcom, ku uciesze naszej bohaterki, włączają nawigację i mkną czym prędzej do „pałacu” wskazując jej cel podróży. Sam bym tego lepiej nie wymyślił. Kabaret.

„Po dojechaniu na komendę została zaprowadzona do jednego z pokoi (…) policjant prowadząc ją do pokoju złapał ją mocno za rękę, jednocześnie pociągając za włosy, mimo iż nie stawiała żadnego oporu. Monika szarpnęła się i powiedziała, że „sama umie chodzić”. Po tych słowach policjanci już jej nie przytrzymywali. Zaproponowano jej wodę, Monika jednak odmówiła, bojąc się wyrażać zgodę na cokolwiek, co jej proponowano. (…) policjanci próbowali rozmawiać z nią „poza protokołem” pytając m. in. o arabskich imigrantów na Zachodzie, o pismo «Szturm» (…)”.„ 

Policjant złapał naszą biedną bohaterkę za rękę, jednocześnie pociągając ją za włosy. Bo to oczywiście standard na terenie jednostek policji, aby traktować zatrzymanych w taki właśnie sposób. Zapytajcie się innych osadzonych, zapewne to potwierdzą! Ale oczywiście po heroicznym szarpnięciu wszyscy zostawili ją w spokoju, bo się przestraszyli 18-to latki. Paranoja naszej bohaterki narasta, gdyż boi się już nawet wziąć łyk wody, wszak zło czai się w policyjnym mundurze. Poza protokołem nasza bohaterka została rozpytana przez policjantów, a jakże by inaczej, o arabskich imigrantów na zachodzie oraz pismo „Szturm”. Tak, o to samo pismo, które właśnie tą sytuację opisuje! Przypadek? Nie sądzę! Swoją drogą piękne połączenie, bo przecież narodowcy są za przyjęciem imigrantów do naszego kraju, nie? Widzę tutaj znaczne powiązania i sens poruszania właśnie takich tematów z tymi osobami.  

„W pewnym momencie do pokoju wszedł kolejny funkcjonariusz i widząc ją zapytał: «Co taka ładna dziewczyna tutaj robi?». Wtedy Monika pierwszy raz faktycznie dowiedziała się co było powodem zatrzymania (…). Ze słów policjantów wynikało jakoby materiały te miałyby posłużyć do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego na Marszu Niepodległości. Monika była w szoku, zaśmiała się. Za chwilę jednak została zaprowadzona do innego pokoju, w celu przeprowadzenia testów pirotechnicznych. Przeprowadzał je człowiek w wojskowym mundurze, z zasłoniętą twarzą.” 

No i tutaj mamy już pierwsze przejawy rzekomego molestowania. Autor tekstu nie pokazuje nam jednak szczytu swoich możliwości, to dopiero nadejdzie. We wcześniejszych cytatach pokazał nam już, że czego jak czego, ale kreatywności mu nie brakuje. Nasza bohaterka Monika zostaje zatrzymana w związku z posiadaniem materiałów wybuchowych, które miały posłużyć do przeprowadzenia zamachu terrorystycznego, a gdyby tego było za mało, to za chwilę w jej obecności przeprowadzane  są testy pirotechniczne, przez człowieka z zasłoniętą twarzą, ubranego w mundur wojskowy. Ale jak to? Uwielbiane przez narodowców Wojsko Polskie także jest przeciwko nim? Cholera jasna! Brakuje nam tylko do pełni szczęścia agentów obcego wywiadu. ODLOT TOTALNY.  

„Pierwszym co tam zobaczyła był jej chłopak, prowadzony przez innego policjanta do celi. «Od razu zrobiło mi się lżej, bałam się że porozwozili nas po całej Warszawie i potem nie będziemy mogli się znaleźć.» – mówi Monika (…). Kazano im odwrócić się twarzami do ściany, tak by nie widzieli się nawzajem. Dalej kolejne przeszukanie i zdanie rzeczy do depozytu (zabrano jej również stanik, który „zawierał metalowe elementy”), podczas których policjanci mówili do siebie jakie to kobiety «mieli już na dołku». Następnie zaprowadzono ją po odbiór materaca, koca i pościeli. Policjant, który z nią szedł spytał się czy chciałaby wziąć prysznic, na co Monika wyraziła chęć. Powiedział że w takim razie rano obudzi ją, żeby mogła się umyć. „Będzie pani grzeczna, to my będziemy grzeczni” – dodał . Jak się wkrótce okazało była to zupełnie fałszywa obietnica.”

Błędem w toku myślenia autora tekstu w tym przypadku, jest fakt, iż osób zatrzymanych do jednej sprawy, a szczególnie tych, które działają wspólnie i w porozumieniu, nie osadza się razem w PDOZ1. Oczywistym jest, iż cele nie są dźwiękoszczelne, a osoby osadzone mogą się tam bez przeszkód komunikować, co w takich sytuacjach nie jest wskazane, aby nie mogły ustalić jednej, wspólnej wersji zdarzeń. W takim przypadku jak opisany powyżej, osoby zostałyby rozwiezione po różnych komendach, szczególnie w Warszawie, gdzie jest ich niemało. Osadzonej zabrano stanik. Tutaj widać zapewne doświadczenia własne autora, gdyż faktycznie, przed osadzeniem w PDOZ odbiera się przedmioty, które mogą zostać wykorzystane do zachowań autoagresywnych. Są to przedmioty takie jak np. sznurówki, paski czy w przypadku kobiet, staniki właśnie. Osoba która jest zatrzymana, jest odpowiedzialnością policjanta i nikt nie chce brać odpowiedzialności, za ewentualnego „samobója”. W związku z powyższym przykłada się szczególną uwagę do tego,  aby takich zdarzeń nie było, bo nikomu to potrzebne nie jest. 

„Rano, przed śniadaniem, ten sam policjant otworzył drzwi od celi i zaprowadził Monikę do magazynu. «Powiedział mi, żebym się rozebrała i poszła pod prysznic» – opowiada – «Stał wtedy nie dalej niż półtora metra ode mnie i cały czas się na mnie patrzył». (…) «Gdy byłam pod prysznicem, stanął przy oknie w drzwiach i cały czas na mnie patrzył. Okno było duże i całkowicie przejrzyste, więc nie miałam zachowanej żadnej intymności podczas kąpieli». (…) Gdy wychodziła funkcjonariusz powiedział: «Za szybko ten prysznic wzięłaś». Następnie zupełnie naga musiała iść do magazynu, podczas gdy policjant cały czas się na nią patrzył. Stał z jej ręcznikiem w dłoni i gdy myślała, że chce jej go podać, policjant schylił się i dotknął jej uda tuż przy kroczu mówiąc: «Wyszła pani wysypka, ale to nic poważnego». Monika stała sparaliżowana strachem. «Myślałam, że za chwilę mnie zgwałci» (…) Gdy zaczęła się ubierać, usłyszała komentarze na temat swojej bielizny: «Czy to są stringi? Bo jeśli tak to nie możesz ich mieć».”

Spirala wyobraźni nakręca się coraz dalej, a wydarzenia opisane powyżej to idealny tego przykład. Policjant prowadzi naszą bohaterkę do magazynu. W tym samym magazynie nakazuje jej się rozebrać, chociaż nie wiadomo dlaczego akurat tam. Następnie bojowniczka o wolność udaje się pod prysznic, który jest zapewne w innym pomieszczeniu, więc teoretycznie musi przejść naga korytarzem do kolejnego pomieszczenia, gdzie może wziąć już upragniony prysznic. Kiedy bierze prysznic, policjant stoi przy drzwiach pomieszczenia, cały czas patrząc w jej stronę. Następnie dochodzi do kilku seksistowskich komentarzy a nasza bohaterka wraca znowu zupełnie naga i mokra, zostawiając za sobą plamy wody, do magazynu. Oczywiście wszystko dzieje się pod baczną obserwacją złego policjanta. Kolejne zachowania są już łatwe do przewidzenia, czyli od słów, zboczony policjant przechodzi do czynów i dotyka naszej sparaliżowanej strachem bohaterki w okolice krocza. Kolejno znowu słyszy ona nieadekwatne komentarze.

Niezła historia ułożyła się w głowie naszego autora, czyż nie? Jak widać, hormony w jego ciele muszą buzować, gdyż same świństwa siedzą mu w głowie. Dobrze, że jest to tekst dostępny publicznie, to nie rozwinął się jeszcze bardziej, bo kto wie, gdzie doprowadziłaby go wyobraźnia. Pomijając już ten wątek, przeanalizujmy dalej sens tego tekstu. Policjanci zazwyczaj pełnią służby maksymalnie 12-to godzinne, mało prawdopodobnym jest zatem, aby przed śniadaniem służbę pełnił ten sam policjant, aczkolwiek jest to możliwe. Pomieszczenia PDOZ są stale monitorowane. Monitorowane są także zarówno cele, jak i korytarze do nich przylegające, co podyktowane jest względami bezpieczeństwa zarówno policjantów, jak i samych osadzonych. Pomieszczenia toalety monitorowane nie są, aczkolwiek faktycznie pozwalają na ciągłą kontrolę zatrzymanego, jednocześnie pozwalając na zachowanie prywatności przy sprawach natury fizjologicznej, czy także opisanym tutaj prysznicu, poprzez zastosowanie częściowych zasłon. Należy pamiętać, iż osoby zatrzymane potrafią być bardzo kreatywne, bardzo często dopuszczają się także zachowań agresywnych, więc wszystko musi odbywać się pod nadzorem. Inaczej to funkcjonować nie może. Następnie opisanych rzekomych przewinień których miał dopuszczać się policjant nie chcę nawet komentować, bo są tak idiotyczne, że aż ociekają absurdem. W jakim celu, w monitorowanym PDOZ, policjant miałby przeprowadzać przez cały korytarz nagą osadzoną kobietę z pomieszczenia do pomieszczenia? Jeżeli chciałby już faktycznie zrobić coś niezgodnego z prawem, co absolutnie potępiam, to chyba raczej przemyślał by to bardziej, a nie pozwolił na to, aby cały proceder tak bezczelnie został zarejestrowany na monitoringu. W przypadku złożenia skargi na zachowanie takiego funkcjonariusza od razu zostałoby to zweryfikowane, a on sam pożegnał by się ze służbą w Policji. Swoją drogą, musiałby to być kompletny idiota, aby postąpić w taki sposób. Jednakże autor, nie zważając na bezsensowność działań bohaterów swojego opowiadania, dzielnie je opisał. W końcu trzeba pokazać, jak bardzo jesteśmy uciskani ze strony naszego państwa. Tego państwa, które tak kochamy, a jednocześnie tak nienawidzimy. TAKI NACJONALISTYCZNY PARADOKS. Fantazja autora opisanego przeze mnie tekstu nie zna chyba granic absurdu, no ale wiadomo, fantazja jest wszak od tego, aby bawić się na całego! Tak też było w tym przypadku. Totalny opresyjno-prawicowy bełkot.


Należy pamiętać, że każda skrajnia jest zła. Zarówno ta z lewej, jak i z prawej strony. Wiem, że z każdej strony politycznego konfliktu zdarzają się takie perełki. Dokonałem analizy tego konkretnego przypadku, gdyż wpadł mi ostatnio w oko. Artykuł nie ma na celu zaatakowania żadnej ze stron konfliktu politycznego, gdyż od polityki stronię i nie chcę się w to angażować, jest mi to zupełnie do szczęścia niepotrzebne. Walczę jedynie z tą całą papką, która coraz częściej pojawia się w naszym życiu. A wszystkie „fake newsy”, które zalewają obecnie Internet, są tego doskonałym przykładem. Autor w artykule opisuje, że „w sprawie zostało złożone zażalenie”. Czekamy więc zatem na rozstrzygnięcie. Mam nadzieję, iż o tym także zostaniemy poinformowani! Swoją drogą, gdyby tak skandaliczna sytuacja wydarzyła się naprawdę, to chyba dowiedzielibyśmy się tego także z innych źródeł medialnych. Jeżeli okaże się, że to jednak prawda, odszczekam wszystko, aczkolwiek nie przewiduję takiego zakończenia tej sprawy.


1 Pomieszczenie Dla Osób Zatrzymanych


Źródło i całość tekstu poniżej:
http://www.szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/804-fc-czego-nie-ma-w-protokole-molestowanie-w-komendzie-stolecznej-policji


Pies Biurowy. Etatowy niszczyciel lasów. Subiektywna relacja zza biurka.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo