„(…) Policja już nie będzie taka, jak była przed protestem(…), „Kończymy z pompowaniem statystyk! (...)” zakrzyknął na łamach portali internetowych dumnie szef policyjnych związkowców. Piękne to frazesy, wzniosłe bardzo!
ZWYCIĘSTWO!
Chyba każdy z funkcjonariuszy chciałby, aby ta magia którą udało się chwilowo osiągnąć podczas protestu służb mundurowych pozostała w firmie na zawsze. Aby wszystkie wykresy, arkusze i tabelki odeszły w niepamięć, a przykryte warstwą kurzu zostały zastąpione przez poczucie bezpieczeństwa obywateli. I to nie tylko tego iluzorycznego, bezpieczeństwa statystycznego, którym zawsze tak ochoczo chwalą się różnej maści „Komedianci”, ale stanu bezpieczeństwa jaki jest na ulicy faktycznie. A wskaźniki statystyczne które rosły tak heroicznie, pędzące dynamicznie, z roku na rok coraz bardziej, zawaliły się pozostawiając po sobie jedynie zgliszcza starego skruszałego systemowego betonu…
Przyznaję, odleciałem. Wracajmy więc do rzeczywistości.
Oprócz wywalczonego porozumienia, które obserwując aktualny rynek pracy, wcale takie lukratywne nie jest, nie zmieniło się DOSŁOWNIE NIC. Przynajmniej w mojej części policyjnej codzienności. Za biurkami policjantów dochodzeniowo-śledczych, tam gdzie powinny królować czynności procesowe zmierzające do wykrycia sprawcy przestępstwa, króluje od wielu lat znacznie bardziej istotna z punktu widzenia wszelkiej maści przełożonych, królowa nauk - STATYSTYKA. Wszystkie psy biurowe z myślą o nadchodzącym końcu miesiąca, kwartału, czy półrocza, drżą na samą myśl o ogromie czynności, które będą musieli wykonać, aby zadowolić swojego przełożonego, bądź proroka* nadzorującego postępowanie, aczkolwiek w tym zakresie oczekiwania statystyczne są często rozbieżne. Jedno pozostaje niezmienne – zawsze jest za mało.
Nigdy nie mówią dość. Jak wygłodniałe statystyczne wilki, pragną swoich cyferek, które jako jedyne dają im poczucie bezpieczeństwa na aktualnie zajmowanym stołku, a także statystycznego spełnienia zawodowego. Wszak jest to przecież jedyny słuszny sposób do oceny pracy policjanta. Kiedy tylko zbliża się połowa miesiąca, a dni nieubłaganie przybliżają nas do ostatnich dni miesiąca, każdy z policyjnych skrybów zaczyna słyszeć magiczne słowo, można rzec, iż jest to słowo klucz dochodzeniowego istnienia – KOŃCZYĆ.
Kończyć, kończyć, kończyć sprawy!
Bardzo często nie ważne jak, bo w znacznej większości nie liczy się ich wynik – ważne aby były zakończone, bo statystyka jest tutaj na każdym poziomie służbowej egzystencji, a tzw. wskaźnik zaległości rośnie. A w tym wszystkim, bardzo często ważą się losy ludzi – pokrzywdzonych jak i podejrzanych, którzy dla znacznej większości są jedynie słupkami w niezliczonych tabelach, których próg satysfakcji osiągnąć należy – bo jak nie to „przyjadą do nas z góry na kontrolę”, a zawsze znajdzie się coś, aby niepokornemu policjantowi zrobić pod górę. Tak naprawdę, jedynie dla osób usytuowanych najniżej w policyjnym łańcuchu pokarmowym, które mają z tymi osobami kontakt bezpośredni, są one kimś więcej niż tylko anonimowymi cyframi. Osoby obejmujące stanowiska kierownicze w Policji, bardzo często postrzegają szeregowych funkcjonariuszy jak maszynki do robienia wyników. Postrzegają ich jako zwykłych wyrobników, którzy muszą wypracować swój dzienny przydział, zatracając w tym wszystkim człowieczeństwo. Zapominając o tym, że jest to służba społeczeństwu, a nie statystycznemu poczuciu bezpieczeństwa.
TAKA JEST SMUTNA POLICYJNA CODZIENNOŚĆ.
Zasadniczym w opisanym przez mnie przypadku pytaniem jest to, kiedy ten statystyczny szał się w końcu zakończy? Najbardziej przewidywalna odpowiedź wskazuje, że nigdy. Bo podobno lepiej, to już było. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co przyniesie przyszłość, ale nie wydaje mi się, aby było to coś dobrego. Dopóki królować będzie ocenianie ilościowe, a nie jakościowe, nie można liczyć na to, że będzie lepiej.
/Pies Biurowy/
* - prokuratora.
Pies Biurowy. Etatowy niszczyciel lasów. Subiektywna relacja zza biurka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo