Ponieważ Nowy Rok z przyległościami jest rzadkim czasem współistnienia szaleństwa zabaw i refleksji, pozwalam sobie wpisać się w ów nastrój strofą lekką a rzewną.
Gdy umierał stary Garrot
Pamięci Andrzeja Waligórskiego
Gdy umierał stary, poczciwy Garrot,
niewiele właściwie miał do powiedzenia.
Wszystko tak jak dawniej swoją drogą szło
i modelowo całkiem kręciła się Ziemia.
Ktoś u głowy przystanął, w nogach przysiadł ktoś,
lekarz wniósł neseserek, przywitał się z księdzem.
Przez ścianę od sąsiadów operowy głos
przebił się i zamilkł, i nie wrócił więcej.
Dzieci z prawych, lewych i centrowych łóż
wzajem się pocieszały: siebie i sumienie.
Wnuk brzdąkał na gitarze „Gdy nie ty, to któż”
(co było dla Garrota jedynym cierpieniem).
Więc gdy umierał stary, poczciwy Garrot,
nie zostawiwszy walorów ni kruszców w puzderku,
Pan posłał mu aniołów na ostatni lot,
by wszystko poszło sprawnie jak w szwajcarskim werku.
Gdy się w drogę ostatnią sposobił Garrot,
bo trza się przygotować, nim ruszysz ku dali,
nieco już zamglony w niebo podniósł wzrok
i wyszeptał cichutko: – Jeszcze bym zapalił.
Zrolowały więc tytoń drżące palce dwa,
język zwilżył bibułkę, jak każe praktyka,
i wprowadził ze znawstwem Garrot w płuca sztach,
i z rozkoszą, po ziemsku mruknął: – Ja pierdykam!
Oburzenia pomruki przeszły wszerz i wzdłuż
(na niepalenie moda zbierała swe żniwo),
Garrot zaś wyszeptał: – Nibym gotów już,
lecz wielką mam ochotę na ostatnie piwo.
Kufel z czubem piany dostarczono wnet,
Garrot się zaś doń przypiął i żywo osuszył,
i sił resztką jęknął: – Chętnie bym już zszedł,
ale na ostatek jeszcze bym pobruszył.
Tego było za wiele dla obecnych tam,
bowiem znali opinię księdza i doktora!
I wtedy przez aniołów tak przemówił Pan:
– Dajcie chłopu spokój, jeszcze nań nie pora.
I ruszyło znów życie, wszystko dalej szło
swym utartym porządkiem i wedle praw Bożych.
Kolejnych lat trzydzieści umierał Garrot...
Jak piękne są te dary, które Pan Bóg stworzył!
Inne tematy w dziale Kultura