Doprawdy: są rzeczy niewymagające
niczego więcej poza dostrzeżeniem.
Albo i słowa, których znać nie musisz,
by pisać książki, relacje z wyścigów.
Bez większych następstw miną cię ogrody
w niepewnych częściach miasta, w którym mieszkasz.
Dziesiątki butów bez wpływu na stopę
przemierzać będą twej piwnicy mroki.
Ci, którym dane nie było tu zaznać
słodyczy wielu – umarli jak inni.
Ich przeciwieństwo w zielonkawym lustrze:
ci co w walizkach wiozą połcie chwały.
Świat ich zniknieniem nie przejął się wiele,
na szalach mając już kłopoty pszczoły,
ochrypły klangor zwieszony u wieży
lub wytrzymałość zimnej pajęczyny.
Układ obłoków, z nich deszcz lub zawieja,
dotknięty grzechem pierwotnej zbędności.
W tej wyliczance palec wskazujący
wykręcasz sprawniej niż blaszkę kompasu.
I stoisz, stoisz w zrujnowanym morzu,
ciskając wody garść, by go przybyło.
Inne tematy w dziale Rozmaitości