strof strof
1616
BLOG

Po biegu

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 88


Podłączone do dworca szyn kroplówki tu tłoczą
przemycany kapitał długich nóg i roboczą
siłę z budów lub raczej umęczone ścięgna.
Popołudnie po biegu z wieczorem się sprzęga.
Szkło stłuczone w powietrzu zachrzęści i wyprzedzi
bieg zdarzeń, jakby cynk dziś ktoś dał na zapowiedzi.
Rtęć trąci tu tropikiem, lecz się w czerni rozrzedzi.

Mur zanika pod bluszczem, topi się szept kelnera,
gdy radzi iść deptakiem. Z tyłu się błoto zbiera.
Jak to mówią: nie widzisz, to cię mniej uwiera.
Chodnika zimne płyty dają się deptać stopom
z dobrą miną do gry w rytm Bacio e troppo poco.
Sny wzlatują nad miasto, lecz nigdy zbyt wysoko.

Zanurzony w zieleni czas zaprzeszły gra w durnia
z pewną siebie młodością. Drzewa śpią na koturnach.
Trwa partia głupich szachów, choć szach się z laufrem turla.
Trawi plastik mdłe wino, wiatr przysiada na ławkach,
by przesłonić karawan starczy pełna karafka.
Zawsze jest już po sprawie, gdy się mówi o sprawkach.

Pustką i pyłochłonem pachnie białe gimnazjum.
Tuż za rogiem bogata prezentacja zakazów
wzmagać może apetyt, by wcisnąć pedał gazu.
Lecz nie tutaj. Straganów szkielety czterech straszą,
zakryte brezentami, a także rdzawym gwaszem.
Jeśli coś ciałem wstrząśnie, to co najwyżej kaszel.
  
W przydworcowych ogródkach dymią dojrzałe piwa,
i znów: zsuniesz się z krzesła i piana już zakrywa
ulicę, brak perspektywy. Pociąg wciąż spóźniony.
Biel dłoni oplatają czerwone neony
wygięte jak tancerki na zachlapanych stołach.
Wzrok już przywykł do tego, co widać dookoła.
Już nie trzeba niewolić, kiedy nikt tu nie woła.

Zobacz galerię zdjęć:

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (88)

Inne tematy w dziale Rozmaitości