strof strof
1648
BLOG

Cieszyn

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 55

 

Drzewo

Jestem schowany w cieniu wiekowego drzewa
(moje palce wyrzeźbione są z jego korzeni). I dachy się złocą

na pobliskich osiedlach jak pył ze snu
o Bizancjum. Krzyże lecą w głąb

ziemi, chłodne jak czarna stalówka. Kora
mojego drzewa przejada zapasy szarości na tegoroczną wieczność.

(Jutro drzewo będzie jedyną podporą nieba).



Cieszyn


Czy ten kurz
miał rzeczywiście gorzki smak? Wtedy,
gdy dogasały wysokie zapałki mieszkalnych wież:
strażnic snu,
szpiczastych piersi i biżuterii. Gorzki
smak… Gdy feretrony kościołów
składały swoje różne, namiętne wyznania
ruinom wieczornego nieba. Trzeba było
zbierać cegła po cegle,
żeby starczyło
na fundamenty dnia. Wczoraj
zakwitło więcej bzu
niż zazwyczaj
i miasto było syte. Nawet
zaginiony tramwaj miał czas,
by się w tym wszystkim odnaleźć. Przejeżdżał, przyjazny,   
przez mury i ludzi, jakby dwa obce światy
nie miały do siebie żadnych pretensji. Jakby
nie szło o targ. Nie spadł deszcz. Nie brzęczały
niecierpliwe muchy. Tylko czyjaś ręka
wbijała w miękką ciszę
nieustępliwie gwóźdź za gwoździem  
i można było pomyśleć,
że ktoś boi się, by za chwilę
dom nie wyszarpał się z sideł rusztowania.
Planety ze szkła
przesuwały się, nieme, po ruchomej ladzie Olzy,
wyhamowując szczęśliwie przed krawędzią mostu.
Bezpański kot, ostatni ronin swojego świata,
z bezpiecznej odległości (wierzył,
że istnieją bezpieczne odległości) patrzył
na obracający się w dostojnym, wschodnim milczeniu
kebab. Pozbawieni pana,
myślimy już tylko
o zaspokojeniu głodu. O smaku
kurzu. Krople dni
cierpliwie spływały
po oświetlonych ścianach
konsulatu Atlantydy
i liście, dotknięte niesprawdzoną pogłoską o jesieni,  
usychały
tam, gdzie nie śledziło ich
już żadne ludzkie ani Boskie oko.  



Rozpędzone ptaki mijają siatkę jeziora i rzek

Rozpędzone ptaki mijają siatkę jeziora i rzek.
Wstaję od stołu, by patrzeć na nie przez okno. Jest ranek:
pastelowy i elegancki
jak mundur dyktatora.
Kilka godzin dzieli nas od zupełnego zaćmienia
jednego ze słońc.
Spędźmy ten czas,
modląc się głosem ptaków.
Już czas. Odchodzę od okna,
a i ptaki osiadły na łąkach pod lasem.
Zakrywam oczy twoją ręką
i mam nadzieję, że jesteś już daleko
o tej porze.

 

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (55)

Inne tematy w dziale Rozmaitości