Trzy lub cztery miesiące temu przez media przetoczyła się dyskusja o kondycji i przyszłości polskiej lewicy. Nie ukrywam, że z zaciekawieniem obserwowałem dyskusje toczone na ten temat, zarówno w formie pisanej jak i ustnej. Wracam do tego zagadnienia ponieważ gdzieś została przekroczona granica śmieszności. Długo powstrzymywałem się z napisaniem kilku słów na temat Sojuszu Lewicy Demokratycznej i kondycji politycznego lisa pustyni w osobie Leszka Millera. Nie mam zamiaru krytykować Magdaleny Ogórek, bo dziewczyna jest dorosła i wie na co się pisała, ale to co wczoraj zaaplikował sztab swojej kandydatce, narażając ją po raz kolejny na falę szyderczych wpisów na Twitterze przeszło już wszelkie granice.
Wczoraj na Twitterze pojawiło się zaproszenie od Magdaleny Ogórek do zadawania jej pytań. Nie byłoby dla mnie w tym nic dziwnego, bo tego rodzaju czaty z internautami urządzają nie tylko politycy - vide Janusz Palikot przed tygodniem - ale również dziennikarze. Twitter wczoraj samego zaproszenia do dyskusji raczej nie wyśmiał ale skupił się na grafice jaka się pojawiła. Krytyka która wczoraj spadała na SLD jest nie do obrony. Jak można napisać z małej litery słowo Polska? Jak bardzo trzeba być leniwym umysłowo żeby kandydatka na najwyższy urząd w państwie pojawiła się na grafice bez jednej ręki? Po tym jak SLD ogłosiło start Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich, partia ją schowała i odcięła od dziennikarzy żeby przypadkiem nie popełniła jakiejś gafy bo to, że została zhejtowana - najbardziej przez kobiety - zaraz po konferencji z Leszkiem Millerem jest faktem. Zresztą nadal jest hejtowana ale nie w tym rzecz. Ja na początku rozumiałem to zadekowanie przez SLD Magdaleny Ogórek, tłumacząc to sobie tym, że prawdopodobnie musi przejść jakieś szkolenia z kontaktu z mediami - jak to mniej więcej wygląda mogliśmy usłyszeć od Przemysława Wiplera - akcentowania pewnych kwestii, zagadnień z gorącej ostatnio geopolityki czy dopracowania swojego programu wyborczego. Tylko paradoks jest taki, że pomimo zakamuflowania i braku kontaktu z mediami gafy tak czy siak są popełnianie, chociaż sama kandydatka nie mówi ani słowa. Magdalena Ogórek nie musi nic mówić, a i tak jest wystawiana na pośmiewisko. Żeby dobić to całe towarzystwo z SLD, można przytoczyć kuriozalny żeby nie powiedzieć idiotyczny wpis na Twitterze Tomasza Kality. Ten amator i koneser głupot napisał, że kandydatka SLD potrafi lepiej korzystać z napisanego tekstu niż Bronisław Komorowski. Ja się pytam, czy Ty Tomaszu Kalito czujesz się zdrowy na ciele i na umyśle pisząc o tym czytaniu z kartki? I ten Tomasz Kalita jest rzecznikiem sztabu wyborczego Magdaleny Ogórek? Komentarze do tego wpisu nie pozostawiają złudzeń. To nie jest wszystko poważne, to jest dziecinada do sześcianu. Problemem SLD nie jest Magdalena Ogórek jak to próbuje się wmówić. Problemem są ludzie którzy ją otoczyli.
Pojawiają się komentarze, że SLD wypromuje Panią doktor, ale sama partia nie wejdzie w tegorocznych wyborach do Sejmu. I ja jestem w stanie przychylić się do tej teorii i jestem w stanie stwierdzić, że to by zrobiło bardzo dobrze dla polskiej lewicy. Moim zdaniem to wszystko co jest na lewo musi upaść i na tych zgliszczach trzeba budować przez kolejne pięć lat wszystko od nowa. Przez ostatnie lata pojawiło się bardzo dużo ciekawych osobowości po lewej stronie z bardzo dużym potencjałem. Do tego dochodzą uchwycone przyczółki w Słupsku, Częstochowie i Wadowicach, które mogą być przez kolejne lata zapleczem i ośrodkami budowy nowoczesnej lewicy. Gdy piszę o nowoczesnej lewicy mam na myśli "galacticos" czyli osoby które nie są obciążone poprzednim systemem. Ja sobie nie wyobrażam żeby na tych ruinach lewicę tworzyły takie osoby jak Ryszard Kalisz.
To wszystko może ładnie wygląda i fajnie się pisze o tworzeniu lewicy, ale w moim odczuciu żeby to się ziściło, musi dojść do przesilenia politycznego pod koniec roku czyli zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości i stworzenia przez Jarosława Kaczyńskiego rządu. Wtedy jest szansa, że formuła bronienia przez Platformę Obywatelską Polaków przed dojściem do władzy prezesa się wyczerpie i wyborca zacznie szukać alternatywy. Zostaną wtedy osłabione wpływy Platformy Obywatelskiej o charakterze nepotyzmu w różnych gałęziach życia publicznego, a to rykoszetem się odbije na wyborcach. Klika lat pod butem prawicowej koalicji populistów i ludzi którzy nie są przygotowani do rządzenia, doprowadzi do tego, że społeczeństwo zamiast słuchać tego co mówi Jarosław Kaczyński będzie wolało czytać - jako mniejsze zło - przemówienia Pol Pota po serbsko - chorwacku z domieszką fińskiego.
Naturalnie bardzo ważną rolę odgrywają tu media. To media muszą dać zielone światło do tego, żeby w Polsce była możliwość stworzenia ugrupowania lewicowego. Widzę tu światełko w tunelu, którego do tej pory nie było. Wczoraj drugi lub trzeci raz w programie "Fakty po faktach" była obecna SAMA Barbara Nowacka. W tym programie solo występują tylko liderzy partyjni, prezydenci lub osoby bardzo znane i zasłużone. Nie wiem jak dla innych obserwatorów, ale dla mnie to bardzo ważny sygnał. To daje nadzieję na to, że w ciągu kilku lat dojdzie do zmiany obstawianego konia. Pozostaje tylko jedno pytanie. Czy media dadzą możliwość zbudowania potencjału w okolicach 40 procent czy tylko 6 - 8 procent? ...nadzieja umiera ostatnia...
Follow me on Twitter
Inne tematy w dziale Polityka