Jeśli ktoś zna „światek medycyny” to wie jedno - jeśli młodemu lekarzowi na stażu lub rezydenturze przyjdzie do głowy „kichnąć” bez zgody przełożonego, to musi się liczyć z faktem, ze to może być jego ostatnie „kichnięcie” w życiu zawodowym. W świecie medycznym obowiązują zasady jak w wojsku. Nie ma samowoli, bo w grę wchodzi życie ludzkie i jak młody lekarz coś sknoci to za to zawsze odpowiada jego szef (ordynator oddziału, kierownik kliniki itd.). Więc jeśli w szpitalach pozwala się rezydentom na wypowiadanie umów opt-out, co wiąże się z poważnymi problemami w pracy oddziałów szpitalnych i zagrożeniem dla pacjentów, to musi się to odbywać za „milczącą zgodą” ich przełożonych. Wynika z tego prosty wniosek, że „wierchuszka” świata lekarskiego ( ordynatorzy, kierownicy klinik itd.) dała „zielone światło” na przeprowadzenie "dywersji" przez „młodych”. Najwyraźniej te możliwe kilkaset czy kilka tysięcy trupów więcej wśród pacjentów z powodu choćby nie przeprowadzonych w terminie operacji „wierchuszka” świata lekarskiego uznała za akceptowalną cenę za wysadzenie w powietrze Ministra Radziwiłła i osłabienie rządu PiS. Bo żeby nie było żadnych niedomówień – światek medyczny tak działa, ze bez zgody szefa żaden młody lekarz nie ma prawa nawet „piknąć”. Za Platformy Obywatelskiej rezydenci pracowali bez słowa sprzeciwu. Choć były i kolejki i pieniędzy w służbie zdrowia było mniej i wszystko było gorzej niż teraz. I jakoś żadnemu nie przyszło do głowy wypowiedzieć umowy opt-out.. Nie przyszło, bo gdyby to zrobił bez milczącego przyzwolenia ze strony swojego szefa, to następnego dnia zamiast statusu rezydenta na państwowej pensji miałby status „świniopasa”, który to status załatwiłby mu jednym telefonem jego szef.
To nie byłby koniec problemów. Światek medyczny ma strukturę klanową. W takiej np. Warszawie prawdziwą władzę (i pieniądze) ma wydaje się nie więcej niż 200-300 rodów lekarskich, które zaciekle walczą między sobą o wpływy ( i pieniądze). Zwykłym ludziom nie mieści się w głowie jakie to są pieniądze- kwoty 5-cio zerowe to w tym świecie są „na waciki”. Pod poszczególne rody są „podpięte” pomniejsze rodziny lekarskie, które dzięki nim żyją „jak pączki w maśle”. Nie ma praktycznie mowy, żeby rezydentem w takiej Warszawie został jakiś „chłystek” z prowincji spoza warszawskiej struktury klanowej. Więc chyba jest dla każdego oczywiste, że gdyby takiemu młodemu członkowi jakiegoś warszawskiego klanu nagle „odbiło” i postanowił się zbuntować, to jego bunt by uderzyłby w klan, z którego się wywodzi. A na osłabienie przez głupie działania żaden klan sobie pozwolić nie może. Bo equlibrium jest delikatne i „sępy” tylko czekają na „padlinę”. Więc wniosek jest prosty – jeśli tylu młodziaków może naraz „zadymić” to zgoda musiała przyjść od „ojców chrzestnych” wszystkich liczących się klanów w Warszawie.
Jeszcze słowo o pieniądzach.
Po pierwsze w świecie medycznym „prawdziwych” pieniędzy nie zarabia się na państwowym etacie. Może tak jest na jakichś „judymowych” placówkach, ale na pewno nie w takiej Warszawie czy innym dużych miastach.
Po drugie potężne rody lekarskie i i podpięte pod nich pomniejsze rodziny dysponują środkami finansowymi idącymi w miliony złotych. Młodzi lekarze rezydenci, wywodzący się z tych klanów nie mają żadnych problemów finansowych – wystarczyło np. popatrzeć na marki samochodów jakimi podjeżdżali podczas słynnej głodówki. Podejmowanie zawodu lekarza przez członków klanów to konieczność aby klan stale utrzymywał swoją pozycję. Jeśli młody lekarz, członek klanu dostanie dzięki wpływom klanu rezydenturę w prestiżowej lokalizacji, to wzmacnia to siłę i znaczenie klanu, co przekłada się na potężne profity finansowe dla klanu przy których pensja rezydenta to malutki ułamek wartości. Dla większości rezydentów wynagrodzenie, jakie otrzymują od Państwa to praktycznie niezauważalny dodatek w ich dochodach. Więc jeśli rezydenci twierdzą, ze chodzi o pieniądze na „godne życie” to można to tylko skwitować wybuchem śmiechu. Oni dzięki potędze klanów mają na starcie swojej kariery życie na takim poziomie, jakiego prawdopodobnie 90% ludzi w Polsce nigdy ni zazna.
Wydaje się, ze słusznym wnioskiem jest, ze to co się dzieje to jest po prostu wojna wydana rządowi PiS przez środowisko medyczne. Przez „ojców chrzestnych” wielkich lekarskich rodzin. Przez „tłuste koty” świata medycznego, którym być może PiS, podobnie jak mafii paliwowej zaczyna psuć interesy. Wojna, w której na pole walki zostali wysłani najmłodsi członkowie klanów – rezydenci.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo