Mjejsc na rezydenturę na specjalizacje typu chirurgia, anestezjologia, pediatria jest zawsze mniej niż chętnych.
Wiec dostać rezydenturę z „modnego” kierunku nie jest łatwo. Jeszcze trudniej jest dostać rezydenturę w „porządnym” szpitalu. Przez porządny należy tu rozumieć że szpital posiada stopień referencyjny co najmniej „2” (jedynki posiadają prowincjonalne „mordownie” typu słynny Białogard).
A szczytem jest dostać się na wymarzoną rezydenturę w Warszawie. Czyli Ci co teraz głodują powinni być najszczęsliwszymi młodymi lekarzami w Polsce. Nie dość, ze mają etaty, płacone przez Państwo, to na dodatek odbywają rezydentury nie gdzieś na prowincjonalnych „zadupiach”, typu słynny Białogard, ale w klasowych szpitalach i klinikach po których „świat stoi dla nich otworem”. Można powiedzieć, że powinni co dzień na msżę dawać ze im się tak w życiu "przyfarciło". Bo prawda jest taka, że „złapali pana Boga za nogi”. Pytanie więc dlaczego zamiast skakać ze szczęścia głodują?. I czyimi dziećmi są Ci „szczęściarze” i skąd się wzięli w Warszawie?. Czy przyjechali może z małych miast i pochodzą z ubogich rodzin i naprawde ledwo co wiążą "koniec z końcem", czy może mieszkają w Warszawie na stałe, a ich tatusiowie i/lub mamusie są warszawskimi „szychami”?.
Pośrednią odpowiedź na powyższe pytania ( za wyjątkiem dlaczego głodują) daje według dobrze poinformowanych analiza tablic rejestracyjnych oraz wieku i marek pojazdów, jakimi ci rzekomo strasznie biedujacy lekarze rezydenci przyjechali. Rejestracje są podobno tylko warszawskie, średni wiek aut „na oko” nie przekracza 3 lat, a marki do najtańszych również należą ( sa tam podobno i nowe Volva Suv i Mini i Alfy). Pytanie za co ci biedujący ponoć rezydenci kupili takie samochody?.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo