Na dobry początek i dla przypomnienia, za Wiki:
… commedia dell’arte opierała się w dużej mierze na zasadzie improwizacji. Aktorzy, biorąc sobie za kanwę szkicowy scenariusz, swobodnie improwizowali, wymyślali teksty stosowne do sytuacji, tworzyli zabawne gagi, zwane wówczas lazzi, popisywali się sztuczkami zręcznościowymi.
Będąc u kolegi z wizytą sylwestrową zapoznany zostałem z artykułem – opublikowanym w Newsweek Polska – autorstwa pani Małgorzaty Święchowicz a zatytułowanym „Raj utracony. Dębki, ale już nie takie same„. Artykuł ten został opublikowany w wydaniu z okresu 14-20 sierpnia 2017 roku. Minęło pół roku a do następnych wakacji kolejne pół, zatem to dobry moment aby zająć się tematem wypoczynku i wakacji osób znanych, popularnych i lubianych. Szczególnie jeśli są lubiani przez dziennikarzy z ekipy pana Lisa Tomasza.
Nie mam pojęcia jaki jest cykl wydawniczy u pana Lisa Tomasza, więc nie wiem kiedy autorka gromadziła materiały i przeprowadzała wywiady. Przypuszczam, że było to na początku lata 2017 roku. Ale mogę się mylić. W każdym bądź razie data publikacji owego artykułu ma istotne znaczenie dla mojej opowieści więc proszę zapamiętać: połowa sierpnia 2017 roku!
Publikacja zawiera wypowiedzi znanych i popularnych a także lubianych w Newsweek-u postaci życia kulturalnego Polski, między innymi Mariana Opani i Hanny Bakuły. Nie wchodząc w głębsze dywagacje wymowa artykułu jest taka, że kiedyś Dębki to był raj a teraz to … szkoda gadać. Pamiętają Państwo narzekania pewnej celebrytki na najazd „Kiepskich” nad Bałtyk? No, to te same klimaty może inaczej podane – bez używania epitetów pod adresem wypoczywających w Dębkach a nie będących częścią „elity” intelektualno-artystycznej. Dodajmy: warszawskiej elity…
No to zajrzyjmy do artykułu, jak leci ta opowieść:
Marian Opania jest tu, a jakoby go nie było. Przyjeżdża do Dębek od 43 lat, ale teraz nie wyjdzie nawet, żeby pospacerować. Unika ludzi. – Są dość obcesowi. Wyjdziesz, a mówią: o, patrz, idzie. Położysz się na piasku: o, patrz, leży. Wolę nie iść, nie leżeć.
Autorka opisuje również przeżycia pana Jerzego Gumowskiego (fotoreporter, jakby ktoś nie wiedział):
Jerzy Gumowski poszedł kiedyś (na plażę – przyp. SW) i nie miał gdzie położyć ręcznika. – Kilka tysięcy ludzi na piasku. I kolejnych kilka tysięcy w morzu.
I dalej, kolejne wspomnienie – tym razem sprzed wielu lat:
– Warunki nędzne, ale rano szło się na plażę. Pusto. Pięknie. Żadnych leżaków, parasoli, parawanów. Tylko ocean piachu – mówi Bakuła.
Dramat, tabuny Kiepskich się zorientowały gdzie jest najpiękniejsza plaża w Polsce. Ja proszę Państwa nie kpię. Ja zakpię sobie z owych osób znanych, popularnych i lubianych nieco później. No bo rzeczywiście, kiedyś był spokój i cisza a teraz? Nie ma gdzie wykopać grajdoła. Jak żyć? Ale tu znowu muszę przypomnieć – bo to ważne – że artykuł opublikowano w ubiegłym roku, w połowie sierpnia.
Pociągnijmy opowieść dalej:
Tych, którzy teraz przyjeżdżają, nawet zachody słońca mało interesują. Zamiast spacerować wtedy brzegiem morza, wolą iść ulicą Spacerową – główną arterią wski, wyłożoną kostką. (…) Miejscowy, który ma działkę przy dojściu do Spacerowej, mówi, że czasami stanie sobie i patrzy, jak się poruszają. Bez uśmiechu, twarze zacięte. (…) Często płynie się w morzu ludzi, takim tempem, na jakie fala pozwala – jedni idą, drudzy jadą, trzeba lawirować między samochodami, meleksami, gokartami, rowerami. A tu jeszcze ktoś na rolkach, ktoś na hulajnodze.
No i na zakończenie:
– Zrobił się pseudokurort – mówi ze smutkiem Marian Opania. Tak kiedyś lubił to miejsce, tak się nie mógł doczekać wakacji, żeby tu być. A teraz? Najchętniej by stąd uciekł.
Dlaczego „Newsweek dell’arte„?
Muszę Państwu powiedzieć, że Dębki są mi znane, dwukrotnie byłem tam w czasach studenckich i pamiętam, że istotnie można było tam spotkać (zobaczyć?) wielu ówcześnie znanych i popularnych aktorów – zjeżdżało się ich tam na pęczki. Ależ też przeciętnych Kowalskich nie brakowało, chociaż – jak pamiętam – najwięcej kłopotów na kempingu było z tymi, co przyjechali samochodami na warszawskich numerach. Balowali (pili i wyli) całymi nocami na kempingu a elita artystyczna bawiła się w wynajętych domkach. Generalnie, w owych czasach też tam było sporo ludzi. Sporo, chociaż można było na przykład wieczorem zanurzyć się w wodzie Piaśnicy w stroju … a raczej bez stroju i to nie narażając osób postronnych na zbędne emocje. Ludzie byli, kemping był zawsze pełny i tłoczny. Dlatego opowieści znanych i lubianych osób o wyjątkowej ciszy i spokoju uważam za … improwizację. Improwizację będącą elementem składowym commedia dell’arte – tu: Newsweek dell’arte.
I teraz nadszedł czas na ironię a może i na kpiny. Mój szacowny kolega u którego gościłem w noc sylwestrową zna Dębki jak własną kieszeń. Jeździ tam co roku od … dziestu lat. W zeszłym, 2017 roku, też był. I zrobił zdjęcia
Oto jedno z nich, zrobione w Dębkach 16 lipca 2017 roku o godzinie 1o, minut 17 i 55 sekund. Proszę porównać datę z datą publikacji artykułu w Newsweek Polska. Prawda, co za zbieżność? I proszę zwrócić uwagę na te dzikie, nieprzebrane tłumy nad Piaśnicą – uroczą rzeczką w Dębkach.
Godzina 10 minut siedemnaście a na plaży …. plaża. Niedobitki jakieś. Gdzie te chłopy, gdzie te tłumy? Ale żeby nie było to cofnijmy się parę lat wstecz. Popatrzmy na te tłumy w Dębkach w dniu 8 lipca 2013 roku:
Mój szacowny kolega utrzymuje i dowodzi, że opowieści – znanych, popularnych i lubianych person – przytoczone w rzeczonym artykule niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Cóż, Newsweek dell’arte …
Albo kolega miał pecha i nie zauważył tych tłumów.
Na zakończenie dziękuję EW za zainteresowanie artykułem, udostępnienie zdjęć oraz, a może przede wszystkim, za sylwestrowe jadło i napitki niebylejakie. Grazie, Eduardo!
Muzeum Tortur Intelektualnych
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości