Specjaliści od zarządzania ryzykiem definiują dwa podstawowe rodzaje ryzyka:
1. Ryzyko czyste (pure risk): można ponieść stratę lub zachować status quo bez osiągania dodatkowych korzyści
2. Ryzyko spekulatywne (speculative risk): można ponieść stratę i/lub odnieść korzyść
Polityka okazuje się być ciekawszą, albowiem mamy w niej do czynienia z trzecią możliwością:
- można odnieść korzyść, można ponieść stratę lub ... można ponieść jeszcze większą stratę.
Taka mnie refleksja naszła po wysłuchaniu dzisiejszego wystąpienia pana Donalda Tuska z okazji 18 rocznicy urodzin UE w Polsce.
Złośliwi będą (tradycyjnie) kpić z frekwencji, tj. z grupki dziennikarzy i oficjeli słuchających pana Tuska w miejscu. Ale ja jestem przekonany, że miliony Polaków - jak tylko wrócą z niedzielnych mszy św. - z ochotą odtworzą sobie (przy barbecue - zwolennicy PO lub przy grillu - reszta towarzystwa) ową uroczystość. W końcu rocznica a my lubimy rocznice.
Pan Tusk wygłosił ładną przemowę, dużo miejsca poświęcił Ukrainie - za co mu chwała. Ale powiedział też coś, co poruszyło do głębi moje trzewia. Od 10 minuty i 23 sekundy nagrania słychać takie oto słowa:
"Miałem tę szansę prowadzić prace Unii Europejskiej przez pięć lat"
Natychmiast, w pierwszym odruchu serca zawyło we mnie pytanie:
To dlaczegoś chłopie nie wykorzystał tej szansy?
Ale szybko przyszła refleksja. Polityka bowiem nie polega na chwaleniu się i ukazywaniu minionych (zaprzeszłych) szans a na dowodzeniu swojej przeszłej, teraźniejszej i przyszłej sprawczości. Ja - na ten przykład - mógłbym powiedzieć, że "miałem tę szansę zostać profesorem nauk ekonomicznych przez ...niewiadomo ile lat". No i oczywiście nie wykorzystałem tej szansy. Każdy miał jakieś szanse i każdy może się "pochwalić", że jakiejś szansy nie wykorzystał.
Zatem muszę przyjąć, że pan Tusk mówił raczej o swojej sprawczości unijnej a nie o czasie przeszłym niedokonanym. Toteż muszę traktować wypowiedziane przez pana Tuska słowa jako tożsame ze stwierdzeniem, że przez 5 lat kierował pracami Unii Europejskiej.
Ale teraz pojawia się pytanie: co to znaczy kierować pracami Unii Europejskiej?
W traktatach ani w praktyce funkcjonowania UE nie ma pojęcia "Kierownika UE". Źródła informacji wskazują głównie na Komisję Europejską jako na "organ wykonawczy Unii Europejskiej, odpowiedzialny za bieżącą politykę Unii, nadzorujący prace wszystkich jej agencji i zarządzający jej funduszami. Komisja posiada wyłączną inicjatywę legislacyjną w zakresie prawa unijnego oraz jest uprawniona do wydawania rozporządzeń wykonawczych". Pan Tusk nigdy nie zasiadał w tym organie.
W strukturach UE funkcjonuje Parlament Europejski. Przewodniczący PE kieruje pracami Parlamentu. I tylko Parlamentu Europejskiego. I nie był to pan Tusk.
Mamy też Prezydencję Rady UE ale ta trwa 6 miesięcy a nie 5 lat.
Tak, oczywiście, że tak. W strukturach UE funkcjonuje Rada Europejska - jako główny rozgrywający politycznie organ, posiadający swojego Przewodniczącego. Przewodniczący RE jest (i był w czasach pana Tuska) zobowiązany - w szczególności - do:
- przewodniczenia szczytom Rady Europejskiej
- kierowania pracami RE, w tym do przygotowywania szczytów RE
No i do występowania w telewizji.
Myślę, że pan Tusk przypisuje sobie rolę i zakres kompetencji, których de facto nie posiadał.
Oczywiście zwolennicy PO i pana Tuska zarzucą mi, że się czepiam. Ale jak mam się nie czepiać jeżeli cały świat wie, że w czasach bytności pana Tuska w Brukseli pracami Unii Europejskiej kierowała pani Merkel. To ona miała wręcz niezasłużenie nieograniczoną władzę i to m.in. dzięki postawie pana Tuska.
Chyba, że to miał na myśli pan Tusk ...
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka