Wysłuchałem wczoraj uzasadnienia orzeczenia w sprawie zgody na doprowadzenie pana sędziego do prokuratora celem przedstawienia zarzutów. Nie jestem prawnikiem zatem trudno mi odnieść się merytorycznie do stanowiska SN. Ale ponieważ orzeczenia i wyroki zapadają "w imieniu Rzeczypospolitej" której jestem obywatelem mam zatem prawo napisać, co o tym sądzę.
Z długiego wywodu sędziego zrozumiałem jedno: jeżeli prokuratura będzie chciała mi postawić zarzuty (albo po prostu pogadać ze mną) to ja, obywatel, mam psi obowiązek stawić się w miejscu i o czasie wskazanym przez prokuratora. I nie ma znaczenia, czy oczekiwanie prokuratora jest zasadne, czy nie. Jeżeli postawi mi zarzuty to musi następnie dowieść PRZED SĄDEM, w trakcie rozprawy, mojej winy. Wezwanie do stawienia się przed obliczem prokuratora nie musi być kontrasygnowane przez jakiegokolwiek sędziego - ten zajmie się mną podczas rozprawy (ewentualnie wcześniej, przy wniosku o areszt - nie o zatrzymanie).
W przypadku sędziów - jak widać - jest inaczej, mimo że podobno wszyscy są równi wobec prawa. Zakładam, że jest jedno prawo a nie dwa: jedno dla pospólstwa i drugie dla sędziów. Jeżeli tak, to wygląda na to, że całe pospólstwo jest równe względem prawa dotyczącego pospólstwa a sędziowie .. po uważaniu.
Otóż zrozumiałem z orzeczenia SN, że sędzia to nie ja (to prawda) i że sędzia może olewać wizyty i spotkania z prokuratorem a ten może go co najwyżej pocałować w sąd. Niekoniecznie wysoki. Zrozumiałem, że dopóki sędzia sam z własnej woli i bez przymusu nie przyzna się do winy to nie będzie miał obowiązku stawiennictwa przed prokuratorem. Czy obywatele tacy jak ja to mieli zrozumieć z orzeczenia? Jeżeli SN chciał obywatelom przekazać coś innego to mu (Sądowi Najwyższemu) się to nie udało. A na deser - i żeby było ciekawiej - niestety nie dowiedziałem się od SN, co może (ma, powinien) zrobić prokurator, żeby pogadać - jak równy z równym - z panem sędzią. Wygląda na to, że nic.
Padły jakieś słowa o "uprawdopodobnieniu", że niewystarczająco to zostało uprawdopodobnione przez prokuratora, iż istotnie sędzia złamał (lub mógł złamać) prawo. I tu pojawia się pytanie, skoro to uprawdopodobnienie ma sięgać 99,9999% (no bo ile?) to po co potem rozprawy przed sądem? Dla tego promila (lub mniej) niepewności? I to 2 lata (na przykład) ma trwać taki proces?
W 2017 roku napisałem notkę dotyczącą reformy sądownictwa: "Utracona szansa rządu". Wygląda na to, że jest jeszcze gorzej niż mi się wydawało. Przypomniała mi się taka sądowa historia opowiedziana przez znajomą adwokatkę. Pojechała kiedyś na sprawę do innego miasta. To była już sprawa w II instancji. Zapadł wyrok niekorzystny dla klienta znajomej adwokatki. Ale przez przypadek wydało się, że sędzia prowadząca sprawę i pełnomocnik drugiej (zwycięskiej) strony to ... rodzina. Ba, to małżeństwo!!!
Ponieważ pani sędzia nosiła swoje panieńskie nazwisko nie przyszło znajomej adwokatce do głowy, żeby sprawdzić czy aby na pewno nie ma konfliktu.
Oczywiście ani pani sędzia ani ten drugi adwokat nie wpadli na pomysł, że coś jest nie halo. No bo kto dojdzie, że to małżeństwo gdy nazwiska różne? Adwokat z innego miasta?
Ludzie się nie zmieniają. Zmiana - reforma - sądownictwa sama w sobie nie ma siły sprawczej, aby sędziowie z dnia na dzień zmienili swoje podejście do prawa i własnego ego. Porażka reformy sądownictwa, jak każdej reformy, zrodziła się już na początku - o czym napisałem w 2017 roku. Nie wiem, czy miałem (mam) rację ale wszyscy widzimy, że póki co to jest porażka. Porażka Polski a nie pana Ziobro i jego współpracowników z Solidarnej Polski. W tym sęk.
Nie wiem, nie mam pojęcia, czy w Ministerstwie Sprawiedliwości a nawet szerzej, w Zjednoczonej Prawicy ktoś dokonał możliwie obiektywnej analizy przyczyn tego niepowodzenia. Zrzucanie winy na sędziów, nawet tych zadufanych w sobie nie rozwiązuje problemu.
Co - u licha - poszło nie tak?
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo