Sędziami Trybunału Konstytucyjnego mogą niebawem zostać wyjątkowo dotychczas agresywni i kontrowersyjni wyraziciele dobrej zmiany. Wedle znawców prawniczych obyczajów z tego właśnie powodu nie mają stosownych właściwości do sprawowania funkcji, na które są typowani.
Kontrola władzy ma u nas tradycję sięgającą pół tysiąca lat. Kanclerz był urzędnikiem, który badał zgodność aktów królewskich z prawem. Ich werdykt mógł się okazać powodem do powołania konfederacji “przeciw królowi”, niejednokrotnie skutecznej. Kanclerzem nie mógł być ktoś, kto swoim zachowaniem mógłby deprecjonować sprawowany urząd.
Teraz mamy ekstrawaganckich kandydatów, którzy w dodatku niedawno prezentowali bardzo jednoznaczną postawę polityczną i, jak to wykazały ostatnie wybory, podzielaną przez mniejszość Polaków. Jeżeli więc owi państwo wejdą do Trybunału, PiS nie tylko zaprzeczy tradycji, ale się też sprzeciwi niedawno jeszcze własnej zasadzie prawomocności ustaleń aktualnej większości.
O dalszym upadku znaczenia tak konstytuowanego urzędu nie ma już czego dodawać. Wszak bez tego jest rozdzierany wewnętrznymi konfliktami i właściwie zamilkł. Teraz się trybunalskie spory tylko ubarwią. Szkoda, bo konstytucyjne wątpliwości będzie musiał rozstrzygać TSUE.
Tak to dobra zmiana umacnia suwerenność, która jest naczelnym podobno powodem wstawania z kolan.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka