Farma trolli to określenie nie na wyrost. Nie tylko pani Emilia i jeden wiceminister uprawiali w niej trollerski proceder. Media przynoszą nazwiska kolejnych dygnitarzy nie tylko ministerialnych, ale też z KRS i ..mediów. Na razie to uczestnik blogosfery i dziennikarz jedynie słusznej stacji. Potem ma być ich więcej.
Trollowanie wygląda na profesjonalnie zorganizowane i obficie zasilane niedostępnymi dla zwykłego śmiertelnika informacjami. W takim duchu jest utrzymane oświadczenie Komitetu Obrony Sprawiedliwości, którego przedstawiciele wczoraj mówili, że “Mamy do czynienia z systemowym, zaplanowanym działaniem aparatu państwa. To nie jest hejt, to jest coś znacznie poważniejszego”.
Zupełnie też nie brano chyba pod uwagę ewentualnej wpadki. Każdy uczestnik zmowy musiał mieć przecież świadomość, że w razie ujawnienia procederu stanie w obliczu odpowiedzialności dyscyplinarnej, politycznej albo nawet karnej. Nie zaplanowana wcześniej kontrpropaganda jest bardzo wątła.
W dodatku rzecznicy prezydenta i premiera wypowiadają się sprzecznie. Wedle bowiem swego przedstawiciela Andrzej Duda uważa, że sprawę trzeba wyjaśnić do końca, zdaniem swego reprezentanta Mateusz Morawiecki traktuje ją jako zamkniętą. Minister sprawiedliwości zaś tajemniczo mówi, że “Sędziowie nie są nadzwyczajną kastą, (...) nie mogą kierować się żądzą odwetu czy zemsty”.
Symbolem konfuzji eksponentów jedynie słusznej ideologii na długo pozostanie pełne cierpienia a zwykle butne oblicze jej czołowego wyraziciela. Jego właściciel po poprzednich zaprzeczeniach już wie o co tu chodzi, ale się przeziębił — ambonę ustawiono w przeciągu? — i choroba gardła uniemożliwia mu komentowanie. O tym, że zdymisjonowany wiceminister sprawiedliwości nie był rzekomo nikim ważnym a jedynie słuszne media ledwo go kojarzyły, nie już ma co mówić.
Cały proceder oczerniania niepokornych sędziów już w marcu br ujawnił portal Oko.press, pisząc, że trwa on od trzech miesięcy. Prokuratura też wtedy podjęła czynności sprawdzające. Aliści wedle Gazety Wyborczej skierowaną przeciwko sędziom akcję podjęto już w 2016 roku. Wtedy też przyjęto w farmie pseudonimy. Z ujawnionych materiałów wynikałoby, że “Herszt” podpisywał wprawdzie odznaczenia, ale miał też “Szefa”.
Nie tylko więc trapiony niemocą gardła wyraziciel dobrej zmiany prezentuje niezaprzeczalną vis comica. Także farmerzy nie byli pozbawieni poczucia humoru. Tyle że naprawdę śmieje się ostatni.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo