To minister Ziobro poprosił wiceministra Piebiaka o ustąpienie. I to niezależnie od tego, że jego zastępca zaprzeczał doniesieniom Onetu. Ponieważ oficjalna propaganda przyjmuje zaprzeczenie za dobrą monetę, rzecz jest wewnętrznie sprzeczna. Podobnie było z ustąpieniem marszałka Kuchcińskiego, który miał nie pogwałcić nawet obyczaju a odszedł, bo opinia publiczna tak chciała.
Były już mąż pani Emilii, hejterki atakującej sędziów zrzeszonych w Justitii napisał do Onetu pełen goryczy list, w którym wyrzuca portalowi, że do rozpowszechniania sensacyjnych informacji wykorzystuje dramat jego dawnej żony, borykającej się z alkoholizmem i zaburzeniem osobowości. Wydaje się jednak, że to właśnie ona ujawniła przedsięwzięcie i teraz na sobie doświadcza jego działania.
Sędziowie zrzeszeni w “Justitii” i prokuratorzy z “Lex super omnia” żądają powołania komisji śledczej dla wyjaśnienia afery. Uważają, że prokuratura nie jest w stanie jej rozwikłać, bo na sposób radziecki podlega ministrowi sprawiedliwości. On zaś jako przełożony wiceministra Piebiaka albo sprawował nad nim niewłaściwy nadzór i nie wiedział o poczynaniach podwładnego, albo był wtajemniczony i je akceptował. Dobra zmiana, podporządkowując prokuraturę ministrowi zastawiła na siebie zabawną pułapkę. Nie da się przecież ogółu przekonać, że będzie teraz niezależna od swego szefa.
Paweł Poncyliusz, niegdyś wzięty wyraziciel PiS-u wątpi w zapewnienia, że minister Ziobro nie wiedział o poczynaniach swego zastępcy. Więcej, mówi o “kompromatach”, materiałach kompromitujących osoby publiczne, gromadzonych wedle niego przez partię w zielonych teczkach. Uderza tu terminologia, żywcem przejęta od sowietów.
Zabawnie to koresponduje z twittem Donalda Tuska, który pisał o bolszewikach w ogóle, a za porównanie obrazili się wyraziciele dobrej zmiany. Aliści trudno się oprzeć konstatacji, że Sowieci mieli jednak dużo łatwiej. Nikt im nie wyciągał niewygodnych faktów na światło dzienne, a jak już, to bardzo krótko. Ewentualne więc szukanie analogii dobrozmiennych zawiłości z bolszewickimi muszą być chybione.
I jak mówił Jan Tadeusz Stanisławski “to by było na tyle” albo kończy sprawę, jak by chciał premier.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo