Na ochronę zdrowia przeznaczamy taki odsetek PKB, jaki poświęcają kraje rozwijające się. Te wydają od 6-8,5%. My jedynie 6% i to nas w rankingu cywilizacyjnego rozwoju sytuuje na realnym miejscu pośród państw świata.
Cały czas trwają dyskusje, jak powiększyć kwoty przeznaczane na ochronę zdrowia. Zwolennicy leninowskiego systemu Siemaszki mówią wprost o przejęciu NFZ przez państwo i powierzenie troski o chorujących budżetowi. Zwolennicy zaś odejścia od państwowej kurateli optują za likwidacją nawet ministerstwa zdrowia, co dopiero NFZ i chcieliby powierzenia finansowania obywatelom, którzy by się ubezpieczali tak samo, jak to robią ze swoimi samochodami. Świat zaś stosuje pośrednie sposoby finansowania lecznictwa.
U nas lekarzy opłaca głównie NFZ, w pewnej mierze budżet, trochę pieniędzy trafia z ubezpieczenia poszkodowanych kierowców i nieco z międzynarodowych darowizn. Prywatnie są finansowane te zabiegi, których państwo nie refunduje. Także część kosztów leczenia pokrywają niecierpliwi pacjenci, dla uniknięcia państwowej mizerii leczący się na własną rękę. Pewne środki pochodzą od pracodawców, dobrowolnie dodatkowo ubezpieczających pracowników. Nieliczni Polacy ubezpieczają się sami obok tego, co zapewnia państwo.
Problem zaś zasadza się na tym, że popyt generuje pacjent, o sposobie jego zaspokojenia przesądza lekarz, a płaci za to ubezpieczyciel. Na rynkowy mechanizm nie ma tu miejsca. Praktyczni Niemcy nie wymyślili nic lepszego od sprywatyzowania w znacznej mierze lecznictwa i pomnożenia konkurujących między sobą firm ubezpieczeniowych. My mieliśmy szansę na podobny system, ale po kolejnym zwycięstwie tendencji siemaszkowskich Kasy Chorych niczym jakieś gimnazja poszły w niepamięć.
W ubiegłym więc roku wiceminister zdrowia mógł się pochwalić podniesieniem dopłat do ochrony zdrowia o 3 miliardy złotych, z 78,6 do 81,5 mld. Podobno Polacy są zainteresowani problemem. Przed wyborami więc będzie się w tym zakresie działo.
Ale doświadczenie uczy, że w gorączkowych momentach Lenin jest jednak u nas górą.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo