Epigoni Samoobrony wysypali wczoraj słomę, jabłka i nawet martwą świnię na warszawski bruk. Palili też opony. Żądają od ministra rolnictwa, aby ów wziął się do pracy. Sklepy wielkopowierzchniowe mają wedle nich obligatoryjnie oferować 51% polskiej żywności. Aliści innej nie sprzedają, chyba że za granicą dostępna jest lepsza.
Dygnitarz tedy zareagował, mówiąc że marnowanie żywności nie budzi raczej sympatii do protestujących. Miał rację, ale do ministra należy co innego, niż zastępowanie opinii publicznej. Czyli, jak często, polityk wykazał się staraniami na niwie propagandy.
Protestujący by sobie życzyli, aby władza uczyniła cud i spowodowała popyt na ich produkty, które w nadmiarze rzucili na rynek. To oczywiście niemożliwe. Ale możliwe jest z jednej strony uświadomienie mechanizmów rynkowych plantatorom, z drugiej ułatwienie eksportu naszej żywności. Pierwsze wymaga zmodyfikowania i upowszechnienia zawodowej oświaty, drugie przyjaznych stosunków z sąsiadami.
Jak wygląda system oświaty, zdradzają nauczyciele, którzy dość już mają reform i chcą godziwej zapłaty za swoje wysiłki. Jeżeli zaś chodzi o nasze stosunki z sąsiadami w Unii, to śmiało można powiedzieć, że w najlepszym wypadku są żadne. W dodatku nasza wołowina na długo zepsuła markę polskiej żywności. Jesteśmy podobno ściśle powiązani z USA. Aliści tam też naszych specjałów nie kupują. Dziwne.
Jak zaś rząd bierze się do pracy, widać gdzie indziej. Premier osobiście zawiadamiał pasażerów i obsługę jakiegoś dworca autobusowego, że da 800 milionów złotych na otwarcie połączeń do miejsc, gdzie kursują koleje albo nikt nie chciał jeździć i je zlikwidowano. Państwo więc zapłaci za puste kursy.
Nic dziwnego, że sieroty po Samoobronie sypią jabłkami po ulicach. Jeżeli rząd będzie opłacał niepotrzebne linie autobusowe, to ma też kupić niechcianą żywność i to będzie dowodem jego pracowitości.
Trudno się na marginesie tych zaszłości oprzeć refleksji, że jeżeli pracowitość koncentruje się na gadaniu i dowodem patriotyzmu jest wytykanie sąsiadom nikczemności ich przodków, to jego efektem muszą być też jabłka na bruku. Nie tylko ideały tam sięgają.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka