Nigdzie nie ma tylu co u nas nieinteligentnych intelektualistów i tylu estetów bez smaku [Roman Dmowski].
Kompleksy wobec Zachodu i nienawiść do własnego narodu, którą nazywają ojkofobią. Takie zarzuty przeciwko tym, którzy ich zdaniem zatruwają życie publiczne formułuje publicystyka “obozu patriotycznego”. Jego protagonista określa adwersarzy bardzo brzydko. To oczywiście w ramach miłości do rodaków.
Jednocześnie naród, ów słuszny też, nazywa swoje dzieci Brajanami, Andżelikami i innymi egzotycznie, ale zachodnio brzmiącymi imionami. Jakoś nie słychać o Gniewomirach, Bognach, czy Nawojach, o Władimirach nie mówiąc. Zawsze się przecież tęskni do źródeł.
Bo najpierw Rzym był światową metropolią, potem Paryż, trochę Londyn, wreszcie Nowy Jork. Zachód, jak by nie patrzeć. To z Zachodu przejęliśmy wszystko co tworzy polską tożsamość, religię, nawet gramatykę naszego języka.
Krótko, ale wyraźnie zaczęliśmy tworzyć centrum europejskiej myśli, kiedy to Zachód się zanurzył w nietolerancji, zapłonął stosami, a u nas zapanował złoty wiek. Nie trwało to długo, bo kontrreformacja wprowadziła nas w skrajny nurt ówczesnej polityki.
Z Moskwy wypędzono więc naszych nosicieli postępu, bo wbrew oczekiwaniom swoich zwolenników nie polską wolność, ale katolicyzm zaczęli implementować w prawosławnej Rosji. Sami wtedy ugrzęźliśmy w sarmatyzmie, czego ostatecznym skutkiem była utrata państwa. Zachód się tymczasem otrząsnął z kłopotów i zbudował nowoczesną demokrację.
Teraz więc to my jesteśmy w takiej sytuacji, że znowu musimy z Zachodu czerpać to, czego w warunkach niewoli nie mogliśmy wypracować sami. Nowoczesną demokrację. Odwracanie się od tego jest oczywistym zwrotem ku drodze, która już raz nas doprowadziła do zguby.
A za kogo mają naród ci, którzy mu wmawiają, że powstał właśnie z kolan, na których rzekomo klęczał przed Zachodem, zaprezentował przedwczoraj PiS-owski kandydat na prezydenta Warszawy. Najpierw, na publicznej debacie demonstracyjnie zrezygnował z legitymacji partyjnej, a potem PiS-owskim autobusem udał się do domu.
Można by twierdzić, że to przypadek, musiał czymś wrócić. Oczywiście, ale ten kto buduje strategię wyborczą powinien przewidzieć jego skutki. Nade wszystko zaś uszanować wizerunek swoich zwolenników.
Przypadki bowiem zawsze odsłaniają prawdę. Świadome działanie często próbuje ją kryć.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka