KOD wczoraj wybrał przewodniczącego. Przedtem jego komisja rewizyjna wydała oświadczenie, z którego wynika, że "firma MKM-Studio należąca do Mateusza Kijowskiego i jego żony nie wykonała żadnej usługi, za które wystawiła sześć faktur ujawnionych przez nas na początku stycznia". Nowym szefem stowarzyszenia został Krzysztof Łoziński.
Tym razem KOD ma znaną postać na czele. Nowy przewodniczący jest uczestnikiem opozycji antykomunistycznej, działaczem “Solidarności”, pisarzem, publicystą, alpinistą, instruktorem wschodnich sztuk walki. Spełniony więc poza polityką, na powrót staje do walki o prawa Polaków.
Tymczasem KOD przestał o sobie dawać znać. Cios wizerunkowy zadany mu przez aferę z fakturami sparaliżował go na wiele miesięcy. Chociaż działacze Stowarzyszenia byli widoczni na wielu oficjalnych uroczystościach, wstrzymywali się od bardziej spektakularnych akcji.
Nowy przewodniczący rozpoczął od bardzo dobrze skonstruowanej mowy programowej. Nie zaniedbał też symboli, prezentując dumnie znaczek “Solidarności”. Jak zauważył, ponad dwie trzecie KOD-owców to solidarnościowcy z lat osiemdziesiątych.
Interesujący będzie dalszy los Komitetu Obrony Demokracji, który przedtem szybko wyrósł na znaczącą siłę opozycji. Najprawdopodbniej dozna on teraz fali oskarżeń. Znając naszą scenę polityczną trzeba się spodziewać jakichś teczkowych rewelacji. Ale nic nie scala tak bardzo jak zacietrzewienie przeciwników. Szczególnie kiedy strzelają kulą w płot. Należy więc spodziewać się rychłego ożywienia działań Stowarzyszenia.
Interesujący jest też dalszy los PiS-u. Dotychczas sam się zwalczał, nie mając z kim przegrać. Teraz albo się zreorganizuje, albo zrezygnuje z tej operacji, wedle porzekadła o zachowaniu zaprzęgów przy przekraczaniu rzeki. Jedno i drugie będzie dla partii dużym wyzwaniem.
Odnowienie działalności KOD-u nie pozostanie też bez wpływu na opozycję parlamentarną. Na wyciszeniu jego działalności najbardziej skorzystała PO. Teraz się będzie musiała bardziej wykazać, aby jej działalności nie przejmowało Stowarzyszenie. Więcej, nie będzie już nadziei na to, że następca PiS-u latwo skorzysta z jego autorytarnych rozwiązań prawnych.
Tak czy owak na scenę polityczną powrócił uśpiony dotąd a bardzo istotny gracz. Może dzięki temu i krytyczni wobec władzy komentatorzy będą mogli porzucić sarkazm i wrócić do merytorycznej tematyki. I z tego też należy się cieszyć, bo stan naszej debaty zaczynał już doskwierać swoją monotonią.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka