“Nie da się nie łączyć fali migracji, z tym, co dzieje się w Europie” Tak premier Szydło skomentowała ostatni zamach w Londynie. “Haniebne. Napastnik był Brytyjczykiem urodzonym w Wielkiej Brytanii, ale polska premier użyła londyńskich morderstw, by potępić politykę migracyjną Unii Europejskiej” – ripostuje Financial Times. Wszystko w związku z rozmowami Prezesa z Theresą May. Nie bardzo się to nadaje do komentarza, bo zestawienie obu wypowiedzi wyczerpuje rzecz należycie.
Aliści równolegle pojawia się notka o polskich islamistach, dokonujących zamachów w imieniu ISIS. Jordańskie służby potwierdzają, że jeden z ostatnio zatrzymanych tam terrorystów, to Polak. Wypowiedź naszej premier upoważnia chyba władze Jordanii do krytykowania własnej polityki migracyjnej. Chociaż może i nie, przecież Polak to nie Palestyńczyk.
Rzecz znakomicie ilustruje nasze postępy w stosunkach z państwami potencjalnego Międzymorza „Unia Europejska przeżywa kryzys, bo jej elity zbyt mało w ostatnim czasie przysłuchiwały się i mogły rozpoznać oczekiwania zwyczajnych ludzi” – mówił “Sowieckiej Białorusi” (sic!) marszałek Karczewski, zachwycony swoimi ubiegłorocznymi sukcesami dyplomatycznymi w Mińsku. “Ale więźniów politycznych nie ma. Nie ma w tej chwili więźniów politycznych, byli i nie ma, wie pan, tu nie ma tematu” – zapewniał Konrada Piaseckiego zaraz po przyjeździe stamtąd.
„Białoruskie organy ścigania zatrzymały kilkadziesiąt osób, przygotowujących zbrojną prowokację!” powiedział niedawno Aleksandr Łukaszenka. Wedle jego słów szkolenie prowokatorów odbyło się w specjalnych obozach w Polsce, na Litwie i Ukrainie. Stamtąd też mają pochodzić środki na ich działalność. Nic dodać.
Wpisujemy się w wielce charakterystyczny klimat, gdzie prawda jest pomieszana z fałszem jak groch z kapustą w promowanych przez Andrzeja Leppera narodowych fast foodach, za pośrednictwem policji serwujących wieśmaki niezbyt zaradnym kolegom ministra, będącym w podróży. Miały wyprzeć obce pizzerie. Sukcesy polityków, tworzących rzeczoną atmosferę wydają się równie atrakcyjne jak woń, trwale towarzysząca wszystkim socjalistycznym przybytkom masowego żywienia.
Nic dziwnego, że prorządowym demonstrantom puszczają nerwy i w odróżnieniu od swoich antyrządowych odpowiedników nawołują do przemocy. Brak argumentów frustruje. Bardzo.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka