To nieważne czyje co je, ważne to je, co je moje. [Kazimierz Grześkowiak].
Chciałeś na skróty przez byt i życie. Masz skrót: byt w rzyci, życie w odbycie. [Kazimierz Grześkowiak].
W Warszawie rolnicy protestowali przeciwko Zielonemu Ładowi i temu co, mimo upływu czasu od rezygnacji, nazywają Piątką dla Zwierząt. Nie mogą kupować nawozów i środków ochrony roślin, bo podrożały nawet sześciokrotnie. Muszą je sypać do ziemi, aby mieć plon i – jak zapowiada radiomaryjny lider buntu – będą trzymać zwierzęta w klatkach. Wspierają ich górnicy. Też nie są w stanie konkurować z importem. Też ich produkt obciąża środowisko. Raduje się PiS, bo władza ma kłopot. Cieszą się Moskale, bo rolnicze demonstracje dzielą Europę.
Na razie protestujący podpalili swoje kamizelki i odpalili race. Sejm został obstawiony barierkami, ale marszałek przyjął ich delegację. Bo problem trzeba załatwić. Sprawa wcale nie jest prosta. Pomimo wzrostu poziomu życia na wsi, około 9% rolników żyje w skrajnym ubóstwie. Import płodów rolnych może powiększyć ten odsetek. Dziesięć procent społeczeństwa to rolnicy. Większość nie chce lub nie może się przekwalifikować.
W miastach niebawem wiosna. Od rana więc zajazgoczą tam dwusuwowe silniczki, hałasujące wściekle, pożerające paliwo, rozsiewające spaliny, ale młócące trawniki. Bo zieleń w mieście ma być jak brytyjska. Mimo że w odróżnieniu od Wysp opadów mamy jak kot napłakał.
W wyniku tego wytłuczona kosiarkami ruń nie okryje się kwieciem, nasiona traw nie wykarmią wróbli, pszczoły nie zaznają ich nektaru, wymrą i nie zapylą też nawożonych sztucznie pól pod miastem. Ziemia nie nasiąknie wodą. Chłop żywemu nie przepuści, nawet jak awansował na mieszczucha. Wieś atoli również ucierpi z powodu zachwiania równowagi biologicznej w mieście.
Nic dziwnego, że nagromadzenie sprzeczności wywołało też z niebytu Renatę Beger. Ona nie chce dopłat unijnych, niech se je wsadzą gdzieś. Chce opłacalnej produkcji rolnej. Praca zaś się jej opłaci, kiedy powrócą ceny regulowane z czasu komuny. Wtedy nie będzie konkurencji. I pojawi się ład. Jak w gorzkim żarcie Grześkowiaka, przytoczonym na wstępie.
Prędzej czy później wieś przystąpi do produkcji czegoś, rodzącego mniej sprzeczności. Może biopaliw, warzyw, naturalnych włókien? Rusza geotermia. Bez całkowitego wykorzystania jej ciepła, nie będzie tak rentowna, jak by mogła była być, a rolnictwo stwarza mnóstwo możliwości. Zimą potrzebuje ciepła, latem chłodu.
Trzeba więc strategii, aby nie zostawiać pola prestidigitatorom, prowadzącym rolników na manowce. Są czynni nie tylko na wsi. Również w mieście. Czas ucieka.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka