Ojej żaba, żaba, żaba skacze trawą koło stawu… (A. Rymkiewicz).
Wyobraźcie sobie, co moglibyście kupić w Żabce, gdyby PiS kupił tę sieć, a zarządzał nią... Sasin. [Marcin Kierwiński].
Atak na Żabkę zdumiewa bardziej od innych bojów dobrej zmiany. Już bowiem sama nazwa jej nowego wroga sugeruje pacyfizm. Bogaczem też wielkim nie jest, skoro w przygranicznych województwach wartość firmy ma zależeć od wojny w niedalekiej Ukrainie. Może więc chodzi tylko o rytualne upaństwowienie zagranicznej sieci?
Wszak to franczyza, czyli każdy ze sklepów jest własnością polskiego przedsiębiorcy. Z TVN nie wyszło, bo nawet Trump jej bronił. Może teraz, w zgiełku piętrzących się zdarzeń, dobrazmieńcy chcą przed peerelofilnym elektoratem wykazać się zgnębieniem przynajmniej Żabki?
Chociaż to bodaj jedyna sieć, która funkcjonuje cały tydzień mimo zakazu handlu w niedzielę. Jakoś to się kłóci z religijnym fundamentalizmem. Zgadza się za to z innym trendem. Wszak dobra zmiana nie odżegnuje się od kultury Wschodu, mimo jego trwania przy leninowskiej myśli.
Zamiar przeto nacjonalizacji Żabek, w kontekście coraz częstszych konfliktów władz z syndykalistycznymi związkami zawodowymi, robi wrażenie kolejnej próby porządkowania jedynie słusznej doktryny.
Zawierają więc szeregi, depcząc popierany przez siebie osiedlowy handel? Jak to nie jest pożeraniem własnego ogona, to czym jest?
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka